środa, 9 grudnia 2015

Zawieszenie

Jeju, ogromnie Was przepraszam, ale muszę zawiesić tego bloga. Nie mam pojęcia na jak długo, ale mam nadzieję, że któregoś dnia tu powrócę. Kocham Sophię i Gregora, ale od trzech tygodni nie potrafię napisać rozdziału. Jest mi strasznie przykro.
Mam jednak nadzieję, że mi to jakoś wybaczycie.
Zapraszam na inne moje blogi:
tajemnice-ammannow
hayboeck-kraft
encara-testimo

Buziaki Kochane :*
Do napisania,
Wasza Black Angel.

środa, 25 listopada 2015

Osiem

Nadszedł czas na kolejny konkurs. Wszyscy austriaccy zawodnicy byli w świetnych humorach. Czy mogli sobie wyobrazić lepszy początek? Trzy razy rozbrzmiewał ich hymn. Sophia Morgenstern pobiła rekord i chociaż wcześniej znana była jedynie dzięki nazwisku, w tamtym momencie wielu ludzi oszalało na jej punkcie. Dostawała mnóstwo wiadomości od fanów, dzięki którym uwierzyła, że może. I to nie tylko za sprawą znanego kuzyna. Radziła sobie świetnie i mimo, że widziała jeszcze drobne błędy, była zadowolona ze swojej formy. Thomas był z niej dumny. Wiedział jak ciężko pracowała i inne wysiłku wkładała w treningi. Należało jej się. W tamtej chwili była najlepsza. Gregor za to nie był w najlepszej formie. Próbował za wszelką cenę powrócić do tego, jak radził sobie kilka lat temu, ale wciąż to było mało. Miał jednak nadzieję, że z każdym konkursem będzie mu szło coraz lepiej. Chciał udowodnić wszystkim, że era Schlierenzauera jeszcze się nie skończyła. Najbardziej chciał pokazać Sophii co potrafił. Nikomu o tym nawet nie wspominał, ale denerwowało go to, że tak bardzo chwaliła Stefana. Może i był dobry, ale to w końcu on, a nie jakiś Kraft dwukrotnie zdobył Kryształową Kulę.
Sophia Morgenstern siedziała właśnie w wygodnym fotelu samolotu między swoją najlepszą przyjaciółką, Jacqueline Seifriedsberger a Thomasem Diethartem. Rozmawiali na różne tematy, wciąż się śmiejąc, przez co wywoływali oburzenie wśród kilku pasażerów.
- Wiesz co? – odezwał się Didl z uśmiechem. – Nadal masz guza, o tu – zaśmiał się i lekko dotknął czoła blondynki, która jęknęła. Wciąż bolało.
- No cóż… mam pamiątkę po panu G – powiedziała osuwając się niżej. – I nie dotykaj, bo boli. Chcesz po łapkach? A może powinnam powiedzieć Annie, że mnie macasz, co? – uniosła brew.
- Inne osoby mają większą ochotę cię pomacać – poruszył brwiami, za co oberwał od blondynki.
- Może ty już tam cicho siedź, co? – zaśmiała się. – Jaci, będziesz na mnie bardzo zła jeśli zrobię coś co obiecałam, że nie zrobię tak szybko?
- Co? Soph, to chyba żartujesz!
- Ciszej – syknęłam. – Nie, nie żartuję. Ja już dłużej tak nie mogę.

Kiedy tylko dolecieli na miejsce, wszyscy rozeszli się do swoich pokoi. Seifriedsberger wciąż była zła na Morgenstern. Nie mogła uwierzyć, że jej przyjaciółka tak po prostu chciała zrobić coś, od czego uciekała przez ostatnie dni. Obie położyły swoje torby na podłodze i położyły się na łóżka. Żadna się nie odzywała. Sophia była zła, że jej przyjaciółka aż tak wtrąca się w jej życie. Przecież to jej decyzja, i to czy będzie ona słuszna czy nie to jej sprawa.
Nagle drzwi się otworzyły i do środka wszedł Stefan. Obie wiedziały już co się szykowało. Znów.
- Impreza. 20. U mnie i Michiego – powiedział i się wyszczerzył.
- Niech ci będzie – westchnęła blondynka.
- O, zgadzasz się? Tak szybko?
- W końcu ostatnio nie było źle – zaśmiała się.
- Jaci? – spojrzał na brunetkę, która widocznie nad czymś myślała.
- Będę.
I już go nie było. Pierwsza wstała Jacqueline i niepewnie podeszła do przyjaciółki. Ta spojrzała na nią pytająco.
- No dobra, fakt, przegięłam. Wkurzyłaś mnie tym, bo przecież miałaś to inaczej rozegrać, ale to twoja decyzja i ja nie mam nic do gadania.
- Starałam się trzymać od tego wszystkiego z daleka, od niego, ale to nie daje mi spokoju. Wiem, że jeszcze wczoraj mówiłam coś kompletnie innego, ale… Muszę – powiedziała spuszczając głowę.
- Wiesz, że zawsze masz mnie? – brunetka przytuliła przyjaciółkę. – Mam nadzieję, że dziś się nie stroimy, co?
- Nie – zaśmiała się Sophia i wyciągnęła ze swojej torby granatowe dżinsy i białą koszulkę. – Dzisiaj idziemy normalnie.
- No i dobrze. Ciągle mam w głowie widok Gregora pożerającego cię wzrokiem.

Gregor stał w łazience poprawiając swoje włosy, które jak na złość nie chciały się ułożyć jak powinny. Zrezygnowany wszedł do pokoju, gdzie Didl rozmawiał przez telefon, śmiejąc się. Anna.
- Jasne, że będę grzeczny – powiedział jakby była to najbardziej oczywista rzecz na świecie. – Co najwyżej Sophia, ale no wiesz… Dobra kochanie, muszę kończyć. Kocham cię, pa.
Schlierenzauer spojrzał na współlokatora z uniesioną brwią. Miał ochotę się roześmiać. Diethart zachowywał się przezabawnie, kiedy tylko rozmawiał ze swoją dziewczyną, albo była w pobliżu. On nigdy nie był taki przy Sandrze. Może czasami zachowywał się nieco inaczej, ale zwykle pozostawał sobą. Nie lubił udawać kogoś, kim nie był.
Kilka minut przed dwudziestą razem wyszli z pokoju i udali się do wyznaczonego miejsca. Poprzednia impreza była początkiem tego całego wariactwa, które miało miejsce teraz. Dla Gregora była to zmiana o 180 stopni. Przecież wcześniej nie miał nawet szansy na cokolwiek, a teraz między nim a Sophią było nie najgorzej. Wszystko zmierzało w dobrym kierunku. Bardzo wolno, co prawda, jednakże mogło się udać.
- Cześć chłopcy – usłyszał pogodny głos panny Morgenstern przed drzwiami. Za nią podążała Jacqueline, patrząc uważnie na resztę. Nie miał pojęcia o co chodziło.
- Cześć dziewczynki – wyszczerzył się Didl, na co blondynka wywróciła tylko oczami.
Chwilę później siedzieli wspólnie, śmiejąc się i żartując. Sophia była jednak w pewnym stopniu nieobecna, wciąż pogrążona w myślach, nie bardzo miała pojęcie o czym inni rozmawiali. Jaci doskonale wiedziała co działo się w głowie przyjaciółki. Gregor przyglądał się dziewczynie, próbując domyślić się co działo się pod gąszczem blond włosów. Sophia założyła włosy za ucho i powróciła do żywych.
- A ty? – Michael zapytał patrząc się na pannę Morgenstern, niestety ta nie miała pojęcia o czym mówił. Spojrzała na niego pytająco. – Słuchasz w ogóle? Zostajesz z nami czy po następnym konkursie wracasz do domu?
- Dlaczego miałabym zostać?
- Danie zostaje – Manu wyszczerzył się i wskazał na Danielę. – Nie chcesz potrenować pod okiem mistrzów?
- Chyba nie mówisz o sobie – zaśmiała się. – Wracam do domu, potrenuję pod okiem mojego kochanego braciszka.
- Kochanego? Znów przegrałaś zakład? – zarechotał Stefan. – Od kiedy Morgi jest kochany, co?
- No na pewno bardziej kochany od ciebie, Kraft – powiedziała udając oburzoną. – I nie ma tak kosmatych myśli jak ty. Ba, chyba jedynie Poppi ci dorównuje.
- Ej! – oburzył się Poppinger, na co blondynka się zaśmiała.
- Dorośniecie kiedyś? – uśmiechnęła się. – Dobra, koniec gadania. Czas na…
- Picie – pisnęła Chiara.
Była najmłodsza, ale to chyba ją najbardziej ciągnęło do alkoholu.
Po dwóch godzinach, atmosfera się nieco rozluźniła. Do głowy każdego uderzył alkohol. Jedni otwierali się, inni czuli nagły przypływ miłości, jeszcze inni narzekali na politykę, albo swoje drugie połówki.
- Marisa jest okropna. Ciągle siedzi nad tymi książkami i nie ma nawet chwili dla mnie. Co jak co, ale czasem potrzebuję odrobiny miłości – Stefan zaczął smutno. – Słyszę tylko, że anatomia w książce jest ciekawsza niż moja!
- No, bo widzisz kolego, kobiety takie są. Najpierw rozpalą nas, a później boli je głowa! – jęknął Diethart.
- Ja to bym chciał się ożenić – ni stąd ni zowąd wypalił Gregor. Reakcja wszystkich była natychmiastowa. – I mieć dzieci, takich przyszłych mistrzów olimpijskich! I posadzić drzewo w ogrodzie.
- A dom? – zaśmiała się Sophia. – Najpierw musisz wybudować dom.
- Wybuduję. Sam – język zaczął mu się już plątać.
- A ja potrzebuję przytulaska – jęknął Michael. Chwilę później Stefan obejmował przyjaciela, chociaż ten nie wyglądał na najszczęśliwszego. – Od kobiety.
- Oo, chodź tu do nas – szeroko uśmiechnięta Jaci, pociągnęła Sophię i obie przytuliły blondyna.

Kiedy następnego dnia, Sophia obudziła się w łóżku z Michaelem i Jacqueline, próbowała sobie przypomnieć co się wydarzyło. Jednak bezskutecznie. Miała dziurę w pamięci. Ostatnie co pamiętała to wyznanie Schlierenzauera. Zaśmiała się w duchu. Podniosła głowę, która pulsowała od bólu. Zdołała zauważyć, że była wtulona w Hayboecka, do którego tuliła się również Jaci. Na podłodze ujrzała śpiącego na brzuchu Koflera, który pochrapywał cicho. Na drugim łóżku leżała Chiara i Manuel. Znów, pomyślała panna Morgenstern i uśmiechnęła się. Stefan spał oparty o Schlierenzauera. A Daniela z niewiadomych przyczyn leżała kilka metrów od reszty.
- Wstał ktoś? – zapytała nie wiedząc do kogo powinna skierować pytanie. Głowę podniosła Jaci i szeroko się uśmiechnęła. – Chyba pan Hayboeck lubi trójkąty
- Dziwne, że to nie Stefan. Raczej po nim mogłabym się tego spodziewać – odpowiedziała brunetka, wyswobadzając się z objęć blondyna. Chwilę później, wraz z Sophią przyglądała się reszcie drużyny.
- Dlaczego Daniela jest tam? – zmarszczyła brwi blondynka.
- A kto ją tam wie? – zaśmiała się Jaci. – Budzimy ich, czy wychodzimy i zostawiamy ich na pastwę losu?
- Myślisz, że Michi się obrazi, jeśli zrzucimy go z jego własnego łóżka?
- Spróbujmy – puściła oczko i przeszła na drugą stronę, by po chwili zepchnąć blondyna na pusty kawałek podłogi. Nagle po pomieszczeniu rozległ się huk i jęk dwudziestoczterolatka. Wszyscy od razu się obudzili. Mniej śmiechu, ale poszło szybciej, pomyślała Sophia z uśmiechem.
- Co się dzieje? – z podłogi wstał Michael, trzymając się za tył głowy.
- Przepraszamy, Michi – powiedziała słodko Jaci. – Nie nasza wina, że padło na ciebie.
- Wybaczę, jeśli postawicie mi jakieś dobre piwo.
- Nie dość ci? – zaśmiała się blondynka.

Kiedy wszyscy rozeszli się do swoich pokoi, Hayboeck i Kraft zmuszeni byli do posprzątania pokoju, co szło im dość opornie, bo chyba nic nie sprawia takiego problemu jak sprzątanie na kacu. Jednak przy dobrym towarzystwie nie mogło być tragicznie.
Jaci i Sophia od razu rzuciły się na swoje łóżka, a później wzięły zimny prysznic, dzięki któremu chociaż trochę poprawiły swój stan. Podczas śniadania, każdy starał się zachowywać jak najciszej, bo każdy dźwięk ranił uszy zawodników austriackiej kadry.
- O mój Boże, więcej nie piję – jęknęła Sophia opierając głowę na łokciach.

________________

Heej. :)
A tu znowu alkoholowo. No przepraszam bardzo, ale tu Austriacy to straszni pijacy!
Kilka rzeczy jest z mojego doświadczenia, więc chyba realistycznie jest :D
Nie pytajcie, proszę.
W ogóle miałam ten rozdział dokończyć wczoraj, ale zapomniałam, że miałam wizytę u alergologa, więc dziś kończyłam :D
Buziaki Kochane :* 

środa, 18 listopada 2015

Siedem.

W pewnym momencie podbiegła do nich Jacqueline i spojrzała pytająco na swoją przyjaciółkę i jej wroga numer jeden. Przez jej głowę przebiegło mnóstwo znaków zapytania.
- Co wy tu robicie? Sophia? – zapytała patrząc na przyjaciółkę i pokręciła głową. – Obiecałaś…
- I dotrzymuję słowa – blondynka wyminęła chłopaka i razem z przyjaciółką ruszyły w stronę hotelu. – Jaci… on nie daje mi spokoju – jęknęła, kiedy były wystarczająco daleko.
Jacqueline westchnęła. Nie chciała, żeby jej przyjaciółka tak szybko się poddała. Doskonale wiedziała, że chciała się pogodzić z Gregorem, ale nie mogła przecież mu tego tak szybko zapomnieć. Zranił ją, a ona teraz chciała mu tak po prostu wybaczyć? Przynajmniej na to wyglądało. Chociaż z drugiej strony, szatyn ostatnio naprawdę bardzo się starał, żeby panna Morgenstern wybaczyła mu to co zrobił.
- Podoba ci się? – brunetka uniosła brwi do góry.
- Co? – zapytała zdziwiona.
- To, że nie daje ci spokoju? Podoba ci się to jak ciągle za tobą biega?
- Daj spokój, wiesz, że go nienawidzę – przygryzła dolną wargę.
- Sophia… przecież nie jestem głupia. Ty tego chcesz, nie? Chcesz, żeby ciągle cię zaczepiał i walczył o to, żebyś mu wybaczyła? Lubisz, kiedy cię błaga…
- Nie, nie znoszę. Nie znoszę tego. On po prostu… działa mi na nerwy. Już nawet nie chodzi o to co stało się osiem lat temu, Jaci. Kiedy go widzę mam ochotę mu zrobić krzywdę. Pięści same się zaciskają…
Stał w miejscu, w którym jeszcze chwilę była z nim ona. Z jednej strony cieszył się, że Jacqueline im przerwała, ale z drugiej… był zły, bo miał szansę, ale czy gdyby jej powiedział, nie zmieniłoby się wszystko na jeszcze gorsze? Co mogłaby wtedy pomyśleć? Ruszył w stronę hotelu i kiedy tylko pojawił się w pokoju, bez słowa położył się do łóżka.
Sophia także nie miała ochoty na rozmowy z kimkolwiek, tym bardziej ze swoją przyjaciółką. Wciąż w głowie miała słowa Schlierenzauera, który był coraz bardziej nachalny. Może naprawdę mu zależy? Blondynka nie mogła zrozumieć jego zachowania. Może naprawdę coś go ruszyło tamtej nocy? Przecież gdyby było inaczej i nie czułby czegoś, nie błagałby dziewczyny o wybaczenie. Westchnęła kręcąc się w łóżku. Udało jej się zasnąć dopiero po północy.

Gregor obudził się przed całą resztą. W głowie wciąż miał rozmowę z panną Morgenstern poprzedniego wieczora. Starał się wmówić samemu sobie, że nie może do niej czuć nic. Chciał się z nią pogodzić, ale ta wciąż była nieugięta. To go przerastało. Jego telefon znów zadzwonił i była to, znów, Sandra. Odrzucił połączenie i napisał do niej wiadomość:
Odczep się! Nie dzwoń, nie pisz. Nie ma już szans dla nas.
Właśnie, jeszcze była Sandra. Doprowadzała Schlierenzauera do szału. Chciał się jej pozbyć ze swojego życia, miał dość. Tym bardziej w takiej sytuacji. Wstał i zniknął za drzwiami łazienki.
Kiedy Sophia otworzyła oczy i usiadła na łóżku, zastała Jacqueline rozmawiającą z kimś przez telefon, ale kiedy tylko ta zauważyła, że blondynka się obudziła, pożegnała się i rozłączyła.
- Ja wiem, że jesteś zła za to co mówiłam wczoraj, ale uwierz… Wy zachowujecie się dziwnie. Poza tym wciąż go sprawdzasz, nie możesz się nie zgodzić!
- Może – westchnęła i przygryzła wargę. – Dobra, powiem szczerze. Chcę się z nim pogodzić, chcę mu wybaczyć… Boję się tylko tego co wtedy zrobi. Nie zauważyłaś, że on ostatnio jest inny? – zapytała, a brunetka przechyliła głowę na bok i spojrzała na przyjaciółkę.
- Inny? No nie wiem, może trochę – wzruszyła ramionami. – Idziesz do łazienki? Trzeba schodzić na śniadanie – zmieniła temat, za co Sophia była jej wdzięczna.
- Idę, idę. Poczekasz na mnie? – zapytała, a Jaci tylko skinęła głową.
Dwadzieścia minut później obie zeszły na śniadanie. Jak każdego dnia, usiadły wraz z Danielą i Chiarą. Od razu zaczęły jeść przy okazji rozmawiając na temat konkursu drużyn mieszanych, który miał się odbyć za kilka godzin.
- Wydaje mi się, że Schlieri wystąpi – powiedziała Chiara, przełykając jedzenie. – Dobrze mu poszło wczoraj. No i Stefan, ale on to już od dawna jest pewny.
- Wolałabym, żeby Michi był – westchnęła Sophia.
- A może Didl? – szturchnęła ją Jaci. – Przekomarzacie się tak słodko – uśmiechnęła się szeroko. – Gdyby nie był z Anną, mogłabyś startować!
- Ciszej – zarechotała Morgenstern. – Jeszcze sobie pomyślą niewiadomo co – pokręciła głową.
- Podoba ci się Thomas? – zapytała ze zdziwieniem Daniela.
- Co? Boże, nie!
- Może byś wolała, żeby Kraft cię w końcu przeleciał? – Chiara zaśmiała się głośno, przez co oczy siedzących niedaleko chłopaków zwróciły się ku nim.
- To co idziemy do mnie czy do ciebie? – zabawnie brwiami poruszył Stefan w stronę Sophii, na co dziewczyna popukała się w czoło, a siedzący obok bruneta Schlierenzauer zrobił niezadowoloną minę.
- Jak ty coś powiesz… - wywróciła oczami. – Wolałabym trójkąt – puściła mu oko, na co dłoń Hayboecka wystrzeliła do góry.
- Ja się zgłaszam na ochotnika – powiedział podekscytowany, na co reszta wybuchła śmiechem. Z wyjątkiem Gregora, który wyglądał na naburmuszonego.

W dobrych humorach poszli na trening, po którym trenerzy mieli wybrać czwórkę na konkurs mieszany. Wszyscy mieli sprzyjający wiatr, więc oddawali naprawdę dobre skoki. W ostateczności wybrano Sophię, Jacqueline, Stefana i… Gregora. Niezadowolona blondynka z wściekłością ruszyła w stronę hotelu. Rzuciła swoje rzeczy i padła na łóżka. Nad nią ustał Michael i wpatrywał się. W całym pokoju panowała cisza. Byli tam tylko oni. Blondyn usiadł obok i dotknął ramienia dziewczyny, która od razu podniosła głowę i spojrzała na niego.
- Sophia… - zaczął, nie wiedząc co powiedzieć. – Porozmawiaj ze mną. Co się dzieje?
- Nic – westchnęła i się podniosła. – Wszystko dobrze.
- Przecież widzę.
- Nie chcę, żeby Schlierenzauer skakał w mikście, jasne? Nie chcę udawać, że wszystko jest dobrze. Nie mogę przecież się zachowywać jak co dzień. Zaraz będziemy na okładkach wszystkich gazet, nie tylko w Austrii.
- Ty go lubisz, prawda? – zapytał uśmiechając się.
- Nie wiem – przymknęła powieki. – Niby jestem na niego zła, niby go nienawidzę, ale… Nie wiem, nie potrafię tego opisać. Michi, dlaczego to nie ty? – zapytała przytulając blondyna. – Wolałabym, gdybyś ty z nami skakał.
- Też bym wolał, mała – pogłaskał ją po włosach. – A teraz… przygotuj się do konkursu. Musisz dać z siebie wszystko. Nie przejmuj się pismakami i trzymaj się blisko Kraftiego, nie będziesz musiała nawet patrzeć na Gregora, jeśli nie chcesz.
- Dziękuję. Jesteś kochany, wiesz? – uniosła brwi i pocałowała go w policzek.
- Wiem – oboje się zaśmiali. – Będę trzymał za ciebie kciuki. – wstał i skierował się do drzwi.
- Za nas wszystkich! Jeszcze raz dziękuję – uśmiechnęła się.
Michael wyszedł, a za drzwiami czekała reszta kadry austriackiej. Spojrzeli na niego pytająco, a ten tylko się uśmiechnął i wzruszył ramionami.
- Ma się ten urok – puścił oczko od Jaci, która rzuciła się na jego szyję.
- Hej, lasia? – do pokoju weszła Jacqueline i usiadła w tym samym miejscu, w którym chwilę temu siedział Hayboeck. – Jak się trzymasz?
- Lepiej – wstała z łóżka i przeciągnęła się. – Michi jest niezastąpiony.
- Jedyny poważny człowiek w tej branży – Jaci się roześmiała. – Wyobraź sobie tę rozmowę z Kraftem, albo lepiej, z Poppingerem.
- Z trzy razy zaproponowałby mi seks – uniosła brew.

Do czasu konkursu Jaci i Sophia odstresowywały się w swoim towarzystwie. Leżały na łóżku blondynki i rozmawiały o wakacjach, które jak zwykle spędziły w swoim towarzystwie.
- A pamiętasz tego szatyna co cię podrywał? – wspominała Jaci, na co jej przyjaciółka zaczęła się śmiać.
- Myślałam, że Thomas go zabije.
- Bo on bronił swojej małej siostrzyczki. Czekaj…  - spojrzałam na zegarek. – Zbieraj tyłek, lecimy na konkurs!

Konkurs przebiegł w dość napiętej atmosferze, a przynajmniej dla Sophii, dla której obecność Schlierenzauera nie była pomocna. Natomiast dla niego – owszem i pomogło, że obok była panna Morgenstern. Trzecie miejsce zajęła Japonia, drugie – Słowenia, a pierwsze pozostało dla niezwyciężonej Austrii. Po raz kolejny zabrzmiał hymn, który wszyscy śpiewali z dumą, która ich rozpierała.
- Gratulacje – powiedział Gregor stając naprzeciwko blondynki, która nawet na niego nie spojrzała.
- Wzajemnie. Nieźle pofrunąłeś – odpowiedziała, czując drżenie rąk. Co się działo? – Możesz odpowiedzieć na pytanie, które zadałam ci wczoraj?
- Jakie? – zmarszczył brwi, chociaż doskonale wiedział.
- Nie udawaj większego idioty niż jesteś – w końcu na niego spojrzała. – O co chodzi?
- Nieważne – wzruszył ramionami. – Wiesz co?
- No co?
- Rozmawiamy normalnie, a to postęp – uśmiechnął się, a Sophia pomyślała, że rzadko go takiego widuje.
- Chyba – przygryzła wargę, a jej rozmówca zacisnął usta, próbując się uspokoić. Wyglądała nieziemsko, kiedy to robiła. Skarcił się w myślach. – Gregor? Nie powiem Thomasowi co się tak naprawdę wtedy stało. Nie chcę, żeby cię znienawidził.
- Co? Dlaczego? Myślałem, że…
- Wiem, ale to sprawa między nami, a wiesz jaki on jest – odpowiedziała mrużąc oczy. – Muszę już iść, Jaci na mnie czeka.
- Jeszcze raz gratuluję i dziękuję za tę rozmowę.
- Ja też.

________________ 

Hej! :)
Przepraszam, że rozdział taki krótki, ale jakoś taki dziwny humor miałam podczas pisania go. 
Nie mogę się doczekać, aż w końcu przejdę do tego rozdziału, w którym coś ciekawego się wydarzy xD 
Wtedy będzie już z górki :P
Także tego... chyba szykuje się kolejny pobyt w szpitalu, więc nie wiem jak to będzie w piątek na Clarze i Stefanie. Jeśli będzie dobrze to pojawi się rozdział, ale niczego nie obiecuję. 
Mogą się pojawić błędy w rozdziale, bo nie sprawdzałam go, więc z góry przepraszam.
To na tyle ode mnie. :D
Buziaki :*

środa, 11 listopada 2015

Sześć

Chwilę po tym jak Gregor wszedł do swojego pokoju i położył na łóżku cały zestaw, który brał na skocznię, zadzwonił jego telefon. Pierwsza jego myśl, była taka, że Sandra znów do niego wydzwania, ale na ekranie zobaczył, że to jednak ktoś inny.
- No co tam, Morgi? Zaraz idę na próbną
- Czemu się nie chwaliłeś, że przeprosiłeś Sophię?
- Skąd wiesz? Powiedziała ci?
- Nie da się ukryć. Poważnie padłeś na kolana?
- Śmiało, nabijaj się ze mnie – udał urażonego. – Mówiła coś jeszcze?
- Czy ci wybaczy? Powiedziała tylko, że nie wie jak to będzie. Bądź dobrej myśli, pierwszy krok już zrobiłeś. Daj jej chwilę do przemyślenia.
- Okej, dzięki. Muszę już iść, na razie
- Nara
Gregor rzucił telefon na łóżko i mimo wszystko się uśmiechnął. Ten dzień był szalony. Wiedział, że musi wykorzystać swoje szczęście i na skoczni. Niedługo później razem z Diethartem wyszedł. Po drodze dołączyła do nich reszta zespołu, nigdzie jednak nie było dziewczyn. Chciałby, żeby były tam, kiedy będzie skakał, ale przecież mogły być wymęczone swoim konkursem i wcale nie zdziwiłby się, jeśli zostałyby w hotelu. Zauważył, że Michael znów miał gogle Sophii. Wiedział, że to jej, poznałby je zawsze, mimo że wiele osób miało takie same. Zapominalski Hayboeck powinien się cieszyć, że na tym świecie jest taka dobra duszyczka jak Sophia. Seria próbna poszła dobrze. Kraft był na miejscu trzecim, a Gregor na piątym. Znów piąty… Wiedział, że będzie musiał się bardziej postarać w konkursie, ale tak czy inaczej piąte miejsce nie było złe.
- Nie przeleciałeś mnie jakoś – zaśmiała się Sophia w stronę Krafta, kiedy wszyscy chłopcy podeszli do grupki austriackich skoczkiń.
- Będziesz mi to wypominała? – powiedział z udawanym oburzeniem.
- Myślę, że tak – wyszczerzyła się. – Poważnie, nie pobij mojego rekordu. Chcę się nim cieszyć chociaż jeden dzień. Jutro w mieszanym pozwalam na pobicie, ale nie dziś – pogroziła mu palcem.
- Ktoś tu jest pewny, że wystąpi – Michael pokręcił głową.
- Śmiej się, śmiej. Zaraz ci zabiorę moje gogle i będziesz miał tyle ze skakania – uderzyła go w bok i zaśmiała się.
- Przecież ja sobie tylko żartuję, a ty na pewno wystąpisz. I jutro wygramy, bo mamy ciebie. W marcu zdobędziesz Kryształową Kulę, bo jesteś najlepsza…
- Stop, stop, stop – zarechotała. – Chociaż ta Kryształowa Kula, hm… pasuje mi, oj pasuje.
- Oboje będziemy je mieć – powiedział Kraft dumnie wypinając pierś.
- No nie wątpię – powiedziała ironicznie i wywróciła oczami. - Dobra, wy idziecie na górę i pięknie skaczecie, a my tu stoimy i trzymamy za was kciuki.
               
- A w dzisiejszym konkursie indywidualnym mężczyzn na miejscu trzecim Severin Freund – wszyscy usłyszeli donośny głos w języku angielskim, kiedy Severin wchodził na najniższy stopień podium w Lillehammer. – Na miejscu drugim Rune Velta – Norweg z szerokim uśmiechem podszedł do Niemca, podał mu dłoń, a następnie stanął na swoim miejscu. – Pierwsze miejsce dla Stefana Krafta! Austria dzisiaj rządzi, ciekaw jestem co pokażą jutro – Stefan z wielkim uśmiechem podbiegł, pogratulował przeciwnikom i ustał na podium.
Kiedy odebrali swoje nagrody, po raz drugi tamtego dnia rozbrzmiał hymn Austrii.
- Udało się – w objęcia Austriaka wleciała jak piorun Sophia szczerząc się jak głupi do sera. – Czyżbyśmy wywiązali się z umowy?
- To jutro pierwsze w mieszanym – do rozmowy wciął się Hayboeck.
Wygrał Stefan, ale i reszta drużyny poradziła sobie dobrze. Gregor skończył na tym swoim piątym miejscu, które tak sobie upatrzył. Michael był ósmy, jedenasty był Diethart, Kofler siedemnasty, a Poppinger dwudziesty.
- Jesteśmy lepsze – prychnęła Chiara. – My wszystkie byłyśmy w pierwszej dziesiątce.
- Oj, daj spokój. Ich jest więcej i maja przynajmniej dobrych rywali, nie to co my – odpowiedziała Daniela z szerokim uśmiechem.

Trenerzy byli z nich zadowoleni. Każdy spisał się dobrze. Zwycięstwo Sophii i Stefana dało im nadzieję, że coś może się w końcu zmienić w skokach austriackich. Odkąd karierę zakończył Thomas nie działo się zbyt dobrze. Owszem, Stefan i Gregor radzili sobie dobrze, ale nie na tyle być mogli myśleć o Kryształowej Kuli. Trenowali ciężko, ale nie wychodziło tak jak chcieli. W każdym razie było poniżej ich oczekiwań, mniej czy więcej, ale poniżej. Teraz mogło się coś zmienić i w skokach mężczyzn jak i kobiet. Sophia dała nadzieję, bo mimo że Daniela spisywała się dobrze w poprzednich sezonach, nie była zbyt często na podium. Tym bardziej na najwyższym stopniu.
Gregor był trochę zły na siebie. Zepsuł pierwszy skok i nie mógł już go naprawić drugim. Skojarzyło mu się to trochę z sytuacją z Sophią. Zepsuł wszystko na początku, osiem lat temu. Może w życiu jest jak w skokach? Możesz się trochę poprawić, ale nie na tyle by zwyciężyć? Tylko czego on chciał, co chciał zwyciężyć? Nie mógł się zdecydować tak naprawdę. A może… skoki  nie są jak życie i w prawdziwym świecie można naprawić nawet tak wielki błąd? I jak mógł nie widzieć co zrobił jej? Pięknej, ale skrzywdzonej przez los dziewczynie?
- Zwariowałem – powiedział do siebie, ale całe szczęście w pokoju nie było nikogo, Thomas pewnie poszedł do fizjoterapeuty, żeby doprowadzić swoje ciało do normy.
Schlierenzauer postanowił wziąć sprawy w swoje ręce. Musiał przecież coś wykombinować. Może i propozycja Hayboecka nie była taka głupia? Tyle gdzie o tej porze miałby znaleźć kwiaciarnię. Trzynaście czerwonych róż? Pomysł na początku wydawał mu się z czapy, ale miał sens. Każda z róż miała symbolizować lata w piekle,  w którym była Sophia. Czerwony kolor miał być symbolem miłości jej matki do niej oraz krwi, która została wylana. Czy coś mogłoby być symbolem tych ośmiu lat, od kiedy to znają się, ona go nienawidzi (słusznie)? Może białe róże? Może…
- Przecież to idiotyzm – powiedział do siebie, kiedy do pokoju wpadł Diethart.
- Jaki idiotyzm? Co tak siedzisz? – spojrzał na Schlierenzauera.
- Zastanawiam się jak jeszcze przeprosić Sophię. Michi polecił mi trzynaście czerwonych róż, które miałyby symbolizować trzynaście lat Sophii w piekle, ale chciałbym dać jej coś jeszcze, jakiś symbol tych ośmiu lat.
- Serio się w to wkręciłeś.
- Zależy mi na tym, żeby mi wybaczyła. Byłem kretynem.
-Byłeś. Może przez osiem dni codziennie mów jej coś miłego co zdarzyło się w ciągu ostatnich ośmiu latach? Nie bardzo się znam.
- Może to nie jest głupi pomysł, ale nie będę jej tego mówił. Napiszę to.
- Napiszesz?
- Listy, baranie. Takie coś co kiedyś się wysyłało jak nie było telefonów i komputerów.
- Ty chcesz ją przeprosić czy poderwać? – zarechotał, a Gregor spuścił głowę. – Proszę cię, nie mów mi, że ty tam coś?
- A skąd!
- Czyli jednak? Może najpierw się z nią pogódź, a później podbijaj – znów się zaśmiał, a Gregor tylko zmierzył go lodowatym spojrzeniem.
- Będziesz się długo śmiał?
- Bo to zabawne. Ty na nią lecisz, a ona cię nienawidzi. Powiem ci coś, ale jak wydasz, że ja ci to powiedziałem to cię zamorduję.
- Nie powiem. No co?
- Sophia chce się z tobą pogodzić, ale ona chce wiedzieć, że ci na tym zależy i, że się zmieniłeś. Musisz jej pokazać, że nie przestaniesz nim ona nie wybaczy ci.
- Chce? Morgiemu mówiła, że nie wie co zrobi…
- Niby czemu mimo wszystko dała ci szansę? Bo chce wszystko ułożyć między wami – wywrócił oczami. – Poszła przed chwilą sama biegać. Leć do niej – zaśmiał się.
- O tej porze poszła biegać? Czy ona jest durna? – zdenerwował się Schlierenzauer, na co jego rozmówca tylko zachichotał. – Idę!
Nałożył na siebie dres i szybko wyszedł z hotelu, kiedy szedł w stronę, gdzie ostatnio biegał, doszło do niego, że nawet jeśli tam pójdzie i ją zobaczy to przecież nie może tak po prostu podejść i powiedzieć, że nie powinna sama być o tej porze w ciemnym parku. Jednak z drugiej strony bał się o nią, nie chciał, żeby coś jej się stało. Jedyne wyjście jakie mu pozostało to udać, że nie wiedział, że ona tam była. Najwyżej wyszedłby na idiotę, którym tak czy inaczej był.
- Sophia? – zapytał, kiedy podbiegł do niej.
- Śledzisz mnie? – spojrzała na niego podejrzliwie.
- Nie, po prostu przyszedłem pobiegać.
- Nie za późno na to? – zapytała i wyminęła go.
- Mógłbym zapytać cię o to samo.
- Nie twoje sprawa.
- Proszę, przeprosiłem cię. Co mam jeszcze zrobić? Nie chcę, żeby tak było.
- Jakoś przez osiem lat nie przeszkadzało ci to – powiedziała i spojrzała prosto w jego oczy – Nic nie powiesz? Przez osiem lat, patrząc na ciebie widziałam tamten dzień, słyszałam twoje słowa! Znienawidziłam cię za to, mimo że na początku tak strasznie chciałam cię poznać! Thomas ciągle mi o tobie opowiadał, jak świetny jesteś, jak utalentowany, przyjacielski i dojrzały... Prawda była taka, że nie miał racji. Poznałam twoja prawdziwą twarz tamtego dnia. Wyśmiałeś mnie, moje łzy. Rozpowiedziałeś wszystkim jaka to durna jestem, że sypiam z ojcem. Thomas tak naprawdę nie wie o wszystkim, nie mówiłam mu, żeby chronić twój tyłek. Teraz mam ochotę mu o tym opowiedzieć, żeby dał ci w mordę i wywalił z naszego życia. Tyle lat się łudziłam, że może pewnego dnia przyjdziesz do mnie, powiesz jak ci przykro i nie chciałeś – powiedziała, a po jej policzkach zaczęły lecieć łzy. – Później myślałam, że może nie pamiętasz… Teraz wiem, że pamiętasz, że wiesz co zrobiłeś, ale nie masz pojęcia jak to bolało, co musiałam przeżywać, kiedy inne dzieciaki patrzyły na mnie krzywo… Nigdy nie miałam przyjaciół, po części przez ciebie. Dopiero skoki to zmieniły, niestety ty i tutaj jesteś.
- Sophia – zaczął wyciągając dłoń w jej stronę, było mu głupio, do tego płakała przez niego, a on nie mógł znieść tego widoku.
- Nie dotykaj mnie!
- Wybacz mi, byłem idiotą. Nadal jestem idiotą, ale teraz przynajmniej zdaję sobie sprawę co zrobiłem nie tak. Próbowałem się dowiedzieć, pytałem Thomasa i Jaci… Nie chcieli mi nic powiedzieć. Sophia, ja cię błagam – Schlierenzauer znów upadł na kolana przed blondynką. – Nie mogę już tego znosić. Zostawmy przeszłość tam, gdzie jej miejsce i zacznijmy od nowa. Możesz mnie nawet wyzywać i obrażać, ale wybacz mi. Zrobię dla ciebie wszystko!
- Nie wydurniaj się, Schlierenzauer.
- Nie wydurniam się. Naprawdę zrobię wszystko… – powiedział patrząc na nią.
- Wszystko? – zapytała, a on tylko pokiwał głową. – Wstań i powiedz mi dlaczego zdecydowałeś się mnie przeprosić i poprosić o wybaczenie. Dlaczego przez osiem lat nawet nie zapytałeś mnie dlaczego cię nienawidzę?
Szatyn wstał i podszedł najbliżej jak tylko mógł do blondynki. Spojrzał na nią i westchnął.
- Nie wiem. Nigdy mi to nie przeszkadzało, aż… – zawiesił głos. – do niedawna.
- Co to ma znaczyć? – zapytała odsuwając się krok od swojego rozmówcy.
- Wyśmiejesz mnie – pokręcił głową.
- Nie jestem tobą
- Jakiś czas temu zrozumiałem, że… jesteś dla mnie… - zaczął spuszczając wzrok.

__________________
Ucinać w takim momencie. Ja to nie mam serca!
Schlierenzauerowe padanie na kolana powoli staje się normą. Słodki Michi właściwie też.
Pod ostatnim rozdziałem wszyscy zgodnie pokochali Stefka, no cóż... Przyznam się Wam, że w pierwszej wersji, to Diethart miał być taki, ale to chyba i nawet lepiej, że pan Kraft ma na bani. Thomasa oszczędzę. Trochę. Na razie.
Dobra, już Was zostawiam. Piszcie koniecznie co tam myślicie. Czekam na Wasze opinie. Buziaki :*
+ Takie pytanie, żeby wybadać teren. CZY SOPHIA POWINNA WYBACZYĆ GREGOROWI?

środa, 4 listopada 2015

Pięć

Gregor oparł się o barierkę i czekał na pierwsze skoki. W głowie ciągle widział wesołą Sophię. Nie potrafił za nią nadążyć. Była cholernie trudna i skomplikowana, ale to sprawiało, że była jeszcze lepsza. Kiedy odpowiedziała mu nie była wredna, nie wyzywała go, ani obrażała. Może byli na dobrej drodze? Kiedy Thomas powiedział, że może i zakochana jest, nagle spoważniał. Przez jego umysł przeszły setki pytań, jak, w kim, gdzie, kiedy, po co? Kiedy z ironią odpowiedziała, że w Diethartcie, Schlierenzauer się ucieszył. Czyli droga była wolna.
- Słyszysz? – powiedział lekko zirytowany Hayboeck, stając obok GS, który spojrzał na niego pytająco. – Pytałem się o coś. Jak zamierzasz pokazać Sophii, że żałujesz i się zmieniłeś? Ona ci tego szybko nie wybaczy. O ile wybaczy.
- Nie wiem – westchnął, Gregor lubił Michaela, dogadywał się z nim i z Diethartem najlepiej z całej kadry. – Nie mam pojęcia co mam zrobić.
- Ja mam – powiedział z szerokim uśmiechem. – Zacznij od przeprosin. Kup jej bukiet róż, ale nie byle jaki.
- Co masz na myśli?
- Trzynaście czerwonych róż.
- Trzynaście czerwonych róż? – zapytał marszcząc brwi.
- No tak… Miała trzynaście lat, a czerwony, bo krew… miłość… no nie wiem co jeszcze.
- W sumie… To chyba nie głupi pomysł. Jak na to wpadłeś?
- A no wiesz… wiem co nieco – wyszczerzy się i poklepał rozmówcę po plecach, który tylko westchnął i wpatrywał się w skocznię. – Ej, ona ci się podoba
- Ciszej. Nie wszyscy muszą o tym wiedzieć – powiedział przez zęby i naciągnął czapkę jeszcze bardziej na uszy.
- Nie jest trudno to zauważyć – powiedział Michi, a Gregor uniósł brew do góry. – Ciągle się na nią patrzysz, wpadasz na nią i rozmawiasz, chociaż wiesz, że ona z chęcią by cię zabiła. Czekaj, cofam co powiedziałem. Nie podoba, a zakochany w niej jesteś.
- Nie jestem zakochany – powiedział, chociaż od jakieś czasu myślał nad tym, może jego kolega z kadry miał rację. – A rozmawiam, bo… z każdym rozmawiam.
- Tylko do niej szczerzysz się jak głupi – pokręcił głową. – Jeśli tak sprawy stoją to… masz przechlapane. Wpadłeś po same uszy. Ona nie jest łatwa, sam słyszałeś, ojciec ja gwałcił, a to na pewno zostawiło jakieś ślady w psychice… Plus, jeszcze wczoraj mogłaby cię zabić.
- A dziś?
- Och, widzę, że interesuje cię temat – wyszczerzył się. – Przeprosiłeś ją i wiem, że szczerze. Może i nie wybaczyła ci jeszcze i nie rzuca ci się na szyję, ale jej spojrzenie na ciebie się zmieniło. Trochę potrwa zanim będzie normalnie.
- Nie wiem jak jest normalnie. Czasem tylko w domu, przy Lilly była miła, ale to tyle.
- Będzie dobrze. Nie powiem nikomu, że się zakochałeś, spokojnie.
- Ja się nie…
- Widzisz, sam już wątpisz.

- Trzecie miejsce w konkursie indywidualnym na skoczni normalnej zajmuje Carina Vogt – Sophia usłyszała donośny głos po angielsku, kiedy Niemka kierowała się na najniższy stopień podium w Lillehammer. – Drugie miejsce dla Sary Takanashi – japonka z szerokim uśmiechem podeszła witając się z Cariną i zajęła swoje miejsce. – A miejsce pierwsze nieprawdopodobna rekordzistka skoczni – Sophia Morgenstern! – z uśmiechem na ustach podbiegła ciesząc się jak dziecko, przytuliła Sarę i Carinę, a potem weszła na najwyższy stopień podium. – Gratulację dla całej trójki.
Stała patrząc przed siebie. Udało jej się. Pierwszy konkurs i pierwsze miejsce. Uśmiechnęła się w stronę swoich koleżanek i kolegów z kadry. Kiedy wszystkie trzy odebrały nagrody, przyszedł moment, na który warto czekać. Nie ma nic piękniejszego niż śpiewanie swojego hymnu, stojąc na najwyższym stopniu podium. Ściągnęła z głowy czapkę kadry Austrii i wtedy do jej uszu napłynęła najpiękniejsza melodia, hymn. Była tak szczęśliwa, że nawet nie zauważyła, kiedy obok pojawiły się Carina i Sara, aby zrobiono im zdjęcia. Kiedy tylko zeszły z podium podbiegła do niej Jacqueline i przytuliła z całej siły. Chwilę później pojawiła się obok Daniela i Chiara. Tak w czwórkę tkwiły w uścisku. Dziewczyny zajęły miejsca 5., 8. i 10. Wszyscy cieszyli się ogromnie, bo wszystkie załapały się w pierwszej dziesiątce.
- Gratulacje – powiedziała Jaci, kiedy znów przytulała przyjaciółkę. – Nie masz pojęcia nawet jak się cieszę. Udało się! Wygrałaś i pobiłaś rekord skoczni!
- Sophia! – nagle poczuła jak zostaje zgnieciona przez nikogo innego jak Stefana. – Wygrałaś!
- Wiem! Teraz twoja kolej – powiedziała i wtuliła się w Krafta.
Wszyscy ją wyściskali, wszyscy z wyjątkiem Gregora, który stał z boku i przyglądał się całej sytuacji. Blondynka podjęła najdziwniejszą decyzję i podeszła do niego.
- Ty się nie cieszysz? – powiedziała z uśmiechem, którego za nic w świecie nie mogła opanować.
- Cieszę, nawet bardzo. Gratuluję – powiedział i wyciągnął do niej dłoń.
- Och, a co mi tam? – zaśmiała się i przytuliła do Schlierenzauera, który od razu ją objął. – Nie myśl sobie, że ci wybaczyłam. Przypływ emocji i takie tam – powiedziała, kiedy się od niego odsunęła. – W końcu mnie przeprosiłeś, a ja na to tyle czekałam.
- Jeszcze raz cię przepraszam.
- Już starczy. Thomas nie uwierzy.
- To, że wygrałaś już wie. Nagrałem cię jak stałaś na podium i wysłałem mu. Mam nadzieję, że się nie gniewasz.
- Dzięki.

Wszyscy udali się do hotelu, chociaż niedługo miała się odbyć seria próbna konkursu mężczyzn. Po drodze dziewczyny emocjonowały się konkursem i rozprawiały o swoich występach. Sophia była z siebie dumna. Stanęła na podium w pierwszym konkursie i to na najwyższym stopniu. Była też zadowolona z występów koleżanek. Wszystkie mogą zaliczyć ten konkurs do udanych.
- I tak cię przelecę – powiedział ze stoickim spokojem Stefan, a chwilę później doszło do niego jak musiało to zabrzmieć.
- Co ty zrobisz?  – blondynka uniosła brew do góry i zaśmiała się.
- Głodnemu chleb na myśli. Przeskoczę znaczy się – wywrócił oczami. – A co, chciałabyś? – poruszył zabawnie brwiami przez co dostał po głowie od swojego najlepszego przyjaciela, Michaela.
- Muszę się zastanowić – powiedziała i udała, że myśli. – Nie.
- Niedostępna, co? – zarechotał Diethart.
- Oj, zejdźcie ze mnie – Sophia poprawiła czapkę na swojej głowie.
- Przecież nie jesteśmy na tobie, no chyba, że chcesz, ale przed chwilą… - zaczął śmiejący się do rozpuku  Kraft.
- Jesteście zboczeni, z kim ja żyję? – wywróciła oczami.
- Też się zastanawiam czasami – powiedział Poppinger i objął Sophię ramieniem. – Daniela i Jacqueline są chyba najgorsze – szepnął.
- Ekhm – chrząknęła Jaci i zmroziła Manuela wzrokiem. – Po pierwsze łapki precz od mojej przyjaciółki, a po drugie to ty spałeś z Chiarą na imprezie.
Na początku nie zrozumiał, ale potem przypomniał sobie tę noc. Zaśmiał się i stwierdził, że Kraft jest wszystkiemu winny.
- Nie masz pojęcia jak się wtedy wystraszyłem – powiedział Hayboeck, łapiąc się za serce. – Że Barca przegrywa! Śniła mi się wtedy Liga Mistrzów.
- To nic, a bezduszny Diethart i „Lewandowski zerwał więzadła”? Mało co nie zeszłem - odezwał się Stefan.
- Mówi się zszedłem – poprawiła go Chiara, na co wszyscy się zaśmiali.

- Umieram – jęknęła Sophia, kiedy wraz z Jaci weszły do swojego pokoju i opadły na łóżka
Nagle zadzwonił jej telefon, od razu się domyśliła, że to Thomas, chcący jej pogratulować lub po prostu porozmawiać. Chociaż skoro Schlierenzauer wysłał mu nagranie, to raczej to pierwsze.
- Gratulacje, gratulacje! – krzyczał do słuchawki – Chodź tu, Lilly. Pogratuluj cioci – chwilę później usłyszała ulubiony głos.
Glatulacje, ciociu. Wujek Glegol psysłał nam filmik, wies?
- Wiem, kochanie. Dziękuję. To na pewno dlatego wygrałam, bo trzymałaś za mnie kciuki.
- Ej, ja też trzymałem – zarechotał Thomas. – To znaczy, że ty i Schlieri się pogodziliście?
- Nie. Przeprosił mnie, ale… nie wiem jeszcze co zrobię.
-Przeprosił?
- Też byłam zdziwiona. Tak jak miałam zrobić, zrobiłam. Opowiedziałam wszystko. Cała drużyna była tu, no on też i jak skończyłam opowiadać to dosłownie padł na kolana i mnie przepraszał.
- Że co proszę? Padł na kolana? Muszę do niego zadzwonić – zaśmiał się.
- Jest lepiej między nami, ale… no wiesz…
- Wiem, siostro. Dobra, to ty tam ciesz się wygraną. Aa, zrób zdjęcie i nam wyślij.
- Tak jest. Ucałuj Lilly.
- Teś cie całuję
- O, Lilly jesteś tam – zaśmiała się.
- Tak. Tata mnie tsyma
- Oj, ten twój tata. Buziaki kochani, kocham was najmocniej
- My ciebie też, prawda Lilly?
- Tak! Ciociu, kocham cie. Papa
- Pa
Rozłączyła się i ze śmiechem spojrzała na Jaci, która przysłuchiwała się z uśmiechem rozmowie przyjaciółki ze swoim kuzynem.
- Dobra, a teraz mów – rozkazała Jacqueline.
- Dobrze, ale co? – zaśmiała się blondynka.
- Widziałam jak go przytulasz. Miałaś mu nie wybaczać tak łatwo.
- Nie wybaczyłam. Cieszyłam się jak głupia i w przypływie emocji…
- Tylko w tym przypływie emocji nie skończ z nim w łóżku
- Nigdy – powiedziała stanowczo.

__________________

Hey hi hello! :)
Mamy słodką Lilly, mamy "Glegola", mamy Sophię, Stefana (który jest moim mistrzem :D)...
Kochane Wy moje, chociaż tu nie będę narzekała, a co :D :)
Pewnie też zauważyłyście zmianę wyglądu, no cóż... za szeroko mi było wcześniej, więc teraz jest jak jest ;)
+ BAAAARDZO SERDECZNIE ZAPRASZAM NA HAYBOECK-KRAFT, GDZIE W PIĄTEK POJAWIŁ SIĘ PROLOG :)
Buziaki :* 

środa, 21 października 2015

Cztery

- Hej
Sophia wraz z Jacqueline weszły na stołówkę i usiadły do stolika zajmowanego przez damską część kadry Austrii. Chiara i Daniela spojrzały na blondynkę pytającym wzrokiem. Jak mogła być taka wesoło, kiedy w nocy przez nią wszyscy nie mogli spać, bo martwili się? Teraz sobie przychodzi i wesoło mówi „hej”, siada i szczerzy się jak głupia?
- Co wam wszystkim odbija? Przecież to głupi koszmar – powiedziała i machnęła ręką. – Czasem tak mam.
- Tyle, że normalnie… No wiesz, ludzie nie krzyczą i nie płaczą, gdy śpią. Nawet jak mają koszmar – pierwsza chwilową ciszę przerwała Daniela z poważną miną.
- Tak czy inaczej muszę wam wszystkim to opowiedzieć – powiedziała i do ust wzięła łyżkę z owsianką. – Po treningu w naszym pokoju. Wszyscy.
- Wszyscy? – zapytała Jaci, a jej przyjaciółka dobrze wiedziała co miała na myśli, ale jedynie skinęła głową. – Na pewno?
- Tak, o ile będzie chciał – wywróciła oczami i kontynuowała jedzenie.
Kilka stolików dalej siedzieli chłopcy i w ciszy jedli, nagle Stefan nie wytrzymał i jęknął do kolegów.
- Dobra, ja wymiękam.
Nikt niestety nie zdążył mu odpowiedzieć, bo do stolika podeszła Jacqueline, która po namowie koleżanek, postanowiła przekazać informację o spotkaniu z Sophią. Gregor był trochę zaskoczony, że i on został na nie zaproszony. Miała im wszystko wyjaśnić. Czy to znaczyło, że chciała mu przypomnieć o tym jak wielkim idiotą był? Może chciała im wszystkim powiedzieć, jaką gnidą i potworem bez mózgu i uczuć był niejaki Gregor Schlierenzauer? W każdym razie postanowił pójść, bo musiał przecież jej udowodnić, że się zmienił, że nie jest już taki, że dojrzał. Przede wszystkim chciał ją przeprosić, chociaż wiedział, że nie będzie to najłatwiejsze zadanie.
- Żyjesz? – szarpnął nim Poppinger, a ten tylko skinął głową.
Treningi minęły bardzo szybko, tyle, że tym razem Sophia była na pierwszym miejscu. Była strasznie z siebie dumna, ale wiedziała, że to tylko i wyłącznie trening i nie powinna się zbyt tym emocjonować, musiała być przecież w pełni przygotowana na konkurs. Gogle znów musiała użyczyć Hayboeckowi, ale tym razem po prostu poprosił i nie bawił się w podchody. Tak jak obiecała, wszyscy zebrali się w jej pokoju, aby wysłuchać jej historii. Usiadła na swoim łóżku, tak żeby widzieć wszystkich, obok niej siedziała Jacqueline. Kiedy wszyscy wyczekująco patrzyli na młodą skoczkini, ta wzięła głęboki wdech i przygryzła wargę.
- Więc… postanowiłam, że powiem wam wszystkim o tym co się stało i dlaczego miałam tamten koszmar. Proszę was tylko, żebyście mi nie przerywali i wysłuchali do końca – powiedziała i wbiła swój wzrok w siedzącego na drugim końcu pokoju Schlierenzauera. – To wszystko zaczęło się już dawno. Sama nie wiem kiedy, może po prostu tak już było od zawsze? Otóż… ja, moja mama i mój ojciec mieszkaliśmy sobie w trójkę. Nigdy nie było jakoś mega dobrze, ale pamiętam momenty, że było wesoło. Teraz wiem, że to była tylko taka… przykrywka? Udawaliśmy idealną rodzinę, chociaż naprawdę było trochę inaczej. Ojciec pił i był bardzo agresywny. Pierwszy raz uderzył mnie, kiedy byłam jeszcze niemowlakiem, sam się do tego przyznał. Później okładał mnie i mamę regularnie. Kiedy miałam już dwanaście lat… - przerwała na chwilę i spojrzała na siedzących w pomieszczeniu, słuchali z otwartymi ustami, jedynie Schlierenzauer siedział z opuszczoną głową, ale każde słowo wypowiadane przez dziewczynę trafiało do niego doskonale. – Pierwszy raz zmusił mnie do seksu. Zgwałcił mnie mój własny ojciec. Później co jakiś czas przychodził do mnie i najpierw mnie bił, żebym nie mogła się sprzeciwiać, a później gwałcił. Nie pamiętam jak wiele razy to się stało, ale prawdopodobnie nie byłabym wstanie zliczyć. Jestem pewna, że czasem byłam nieprzytomna. Pewnego dnia… to było trzynastego września dwa tysiące siódmego roku, doskonale pamiętam tę datę… Godzinę też, było kilka minut po siedemnastej. Zabrał mnie do mojego pokoju i znów zgwałcił, tamtego dnia pierwszy raz się sprzeciwiłam. Znów mnie pobił, ale wtedy… przyszła moja mama i stanęła w mojej obronie. Ojciec się zdenerwował na tyle, że zostawił mnie i rzucił na nią. Krzyczał, bił i zaciągnął do kuchni, wtedy to był mój moment. Musiałam coś zrobić, wzięłam telefon i zadzwoniłam pod numer alarmowy. Zanim jednak przyjechała policja i pogotowie on… On… Zakatował mamę na śmierć. Zginęła i on ją zabił. Te koszmary, które miewam to wspomnienia… Widzę to jeszcze raz, ale wyraźniej. Nie potrafię od tego uciec i nie wiem czy mogę. Tamtego dnia straciłam oboje rodziców. Mamę, która leży teraz na cmentarzu oraz ojca, który… Zamordował swoją żonę. Nigdy go nie odwiedziłam w wiezieniu i nie mam zamiaru. Pozbawił trzynastoletnią dziewczynkę wszystkiego. To tyle.
Kiedy zakończyła, mogła dokładnie przyjrzeć się reakcji zawodników. Sama miała wilgotne oczy i policzki, ale nie tak jak inni. Jaci siedziała obok i po prostu wylewała łzy, słysząc tę historię po raz kolejny. Stefan i Michael siedzieli ze łzami w oczach, podobnie jak Manuel, Andreas i Thomas. Daniela i Chiara płakały jak małe dziewczynki, tuląc się do siebie, a Gregor… Właśnie, Gregor znał tę historię. Słyszał ją osiem lat temu, ale wtedy nie robiła na nim większego wrażenia. Miał siedemnaście lat i głowę wysoko w chmurach. Uważał siebie za lepszego od innych. Nie miał nawet pojęcia co ona przeżywała, jedynie po prostu zabawił się jej kosztem i zranił.
- Sophia – zaczęła Daniela, ale Gregor jej przerwał, podniósł wzrok na blondynkę i spojrzał w jej oczy.
- Przepraszam. Byłem największym idiotą, kretynem, palantem i łajzą. Tyle lat zastanawiałem się dlaczego mnie nienawidzisz… Dopiero tej nocy zdałem sobie sprawę co narobiłem, kiedy wprowadziłaś się do Thomasa. Nie wiem… Nie wiem jak i dlaczego to się stało. Dlaczego cię skrzywdziłem? Nie wiem…
- Przestań – warknęła. – Co mi z twojego przepraszam? Zrobiłeś ze mnie idiotkę, wyśmiewałeś mnie i to co się stało! Nazwałeś mnie nawet dziwką. Myślisz, że co? Że wybaczę ci? Że zostaniemy przyjaciółmi? Nie marz o tym nawet.
- Sophia, ja… - podszedł do niej i upadł na kolana. – Przepraszam. Miałem siedemnaście lat
- No właśnie, miałeś siedemnaście lat! Normalni ludzie chociaż trochę myślą w tym wieku. Co mnie obchodzi, że miałeś jakiś głupi bunt i nie szanowałeś swoich rodziców? Ciekawe jak ty byś się poczuł jakbyś ich stracił, albo jakby któreś z nich cię molestowało…
- Proszę…
- Nie to ja proszę. Wstań, wyjdź i nie rób scen.
- Nie mogę. Muszę to naprawić.
- To pokaż, że tego chcesz. Pokaż, że ten pieprzony Gregor z przeszłości, ten który sprawił, że miałam depresję i brzydziłam się ludźmi, zniknął. Masz szansę!
- Dziękuję – podszedł jeszcze bliżej i uśmiechnął się szeroko.
- Zacznij od wyjścia.
Wykonał polecenie, wyszedł z pokoju, chociaż zrobił to niechętnie. Dostał szansę, której nie mógł zmarnować. Miał szansę na naprawienie wszystkiego, być może złapie z nią kontakt, a nawet zaprzyjaźni się, a może coś więcej… Gregor nie mógł już dłużej nie przyznawać się przed sobą do tego, że czuł coś do Sophii. Uwielbiał, kiedy się denerwowała, kiedy patrzyła na niego gniewnym wzrokiem. Była najpiękniejszą kobietą i być może to dlatego ostatnio nie układało mu się z Sandrą? Może po prostu ona nie była Sophią? Bo ta blond skoczkini sprawiała, że się uśmiechał, że skakał jak najlepiej. Czasami miał ochotę ją pocałować, ale tak, że zabrakłoby jej oddechu. Była cholernie seksowna. Raz widział ją w samym ręczniku, kiedy wychodziła z łazienki w domu, gdy był u swojego przyjaciela. Nie raz się zastanawiał co się kryło pod. Czasem nawet wyobrażał sobie, że stawał jej na drodze, a potem wbijał się w jej usta, jednocześnie dotykając jej ciała. Że Sophia otwierała drzwi i wciągała go za sobą do sypialni, że zrzucała ręcznik i pozbywała się wszystkich części garderoby skoczka. Teraz miał chociaż małą szansę na to, że może kiedyś… Jesteś popieprzony, Schlierenzauer – skarcił się w myślach i rzucił się na swoje łóżko w sypialni.
- Hej, Sophia? – blondynka usłyszała głos Stefana, który chwilę później siedział już koło niej i ją obejmował. – Jesteś niesamowita, wiesz?
- Niby czemu? – uśmiechnęła się i położyła głowę na jego ramieniu.
- Jesteś silna, inteligentna, utalentowana… - zaczął wyliczać Kraft.
- Wredna – zarechotał Michael.
- Pyskata – dodał także ze śmiechem Thomas.
- Ale najważniejsze – Jaci się uśmiechnęła. – jesteś nasza!
Wszyscy zebrali się wokół blondynki i zastygli w zbiorowym przytulasie. Już chwilę później humory wszystkich się znacznie poprawiły.
- My tu gadu-gadu, a niedługo seria próbna – jęknęła Sophia. – Jak myślicie? Powinnam mu wybaczyć?
- To twój wybór – wzruszył ramionami Poppinger. – Czego oczekujesz od niego?
- Zawsze chciałam, żeby mnie po prostu przeprosił, żeby mu było głupio i źle z tym co zrobił. Wiem, że czasu nie cofnę, ale chciałam, żeby miał wyrzuty sumienia.
- Jeśli o to chodzi to ma – powiedział Diethart. – Całą poprzednią noc nie spał. Pokłócił się z Sandrą i jest gotowy stanąć na głowie, żebyś tylko mu wybaczyła. Poza tym on cię chyba lubi trochę bardziej niż my.
- Pokłócił się z Sandrą? – wtrącił się Kraft.
- Na to wygląda – wzruszył ramionami Thomas. – Nie był jakoś tym przejęty, no wiecie zerwaniem z nią. Kazał jej się pakować i jak wróci to ma jej nie być. No co? Słyszałem.
- Nie wiem co mam robić – panna Morgenstern załamała ręce. – Z jednej strony chcę, bo dostałam to czego chciałam, ale z drugiej… chcę go trochę pomęczyć, niech się postara. Wciąż mnie to boli. Za każdym razem, kiedy na niego patrzę, wspomnienia wracają – powiedziała spuszczając wzrok. – Dobra, ale teraz naprawdę musimy się przygotować, więc proszę, idźcie już.
- Sophia? – Michi zanim wyszedł odwrócił się w stronę blondynki. – Pamiętaj, że jesteśmy z tobą i możesz na nas zawsze liczyć. I cieszymy się, że nam powiedziałaś, to wiele znaczy
               
Seria próbna odbyła się bez żadnych komplikacji. Najlepiej spisała się po raz kolejny Sophia, która znów była druga, zaraz za nią była Daniela na miejscu trzecim, Jaci była ósma, a Chiara dwunasta. Chwilę między serią próbną a konkursem dziewczęta spędziły ze swoimi kolegami z kadry, którzy obserwowali ich poczynania.
- Kurczę, Sophia… Dobrze skaczesz – powiedział inteligentnie Stefan, na co wszyscy zaczęli się śmiać, a blondynka walnęła chłopaka po głowie.
- Aleś ty durny – skwitowała Chiara. – Hej, trzymajcie za nas kciuki, a za pannę Morgenstern to już w szczególności, bo wiecie lata jak zakochana.
- Może i zakochana – zarechotał Diethart.
- Tak, Thomas… w tobie – pokręciła głową. – Wiecie co? Miałam propozycję sponsorską.
- Od kogo? – zapytała Jacqueline i oparła się o barierkę – Manner?
- Nie, ale ktoś tu już też ma kontrakt z nimi.
- Physio Term? – zapytał z nadzieją w głosie Diethart, a ona tylko przecząco pokiwała głową. – Nie? To ja już nie wiem!
- Red Bull, idioci – zarechotała, na co Gregor jakby obudził się ze snu zimowego.
- I ty się jeszcze nie zgodziłaś? – zapytała z niedowierzaniem Daniela. – Bo co? Bo Gregor też ma Red Bulla? Kurde, nie przesadzaj! Pamiętaj, Morgi też!
- No wiem, ale ta umowa jest bez sensu.
- Jak ci nie pasuję, to ja mogę – wyszczerzyła się Jaci.
- Co jest tam takiego bezsensu? – zapytał Gregor, ale został spiorunowany wzrokiem przez samą Sophię. – Zawsze możesz się z nimi dogadać i nie musisz się na wszystko zgadzać.
- Nie wiem – jęknęła. – Dobra, idziemy się rozgrzać?
- Przecież ty skaczesz jako przedostatnia, zdążysz jeszcze – powiedział Poppinger przeciągając i obejmując blondynkę. – Ty chyba nie masz chłopaka, co?
- Za to ty masz dziewczynę – wywróciła oczami. – I podobno ją kochasz
- Masz mnie. Nici z romansu – zaśmiał się unosząc dłonie w geście kapitulacji.
- Dobra, ja idę – powiedziała z poważną miną i ruszyła za koleżankami, które już wybierały się na górę

________________

Dobrze, możecie mnie już zabić, a jeśli tego nie zrobicie to sama się załatwię. 
Nie mam pojęcia co mam myśleć o tym czymś (tak, wiem, ciągle narzekam)
Buziaki :* ♥

+ Niedługo wystartuję z czymś nowym. Kiedy to będzie nie mam jeszcze pojęcia, ale wydaje mi się, że w okolicach rozpoczęcia sezonu zimowego. Jeśli chcecie zapoznać się z bohaterami, zapraszam na hayboeck-kraft ;)

środa, 14 października 2015

Trzy

- Ona musi sama wam o tym powiedzieć.
Wyszedł z pokoju i udał się do siebie. Położył się do łóżka z zamiarem ponownego zaśnięcia, ale nie mógł, wciąż widział jak blondynka wije się na łóżku, jak krzyczy i płacze. Ona nadal to przeżywała, a on zaczął pojmować dlaczego go nienawidziła. 
W sypialni obok, ludzi nie ubywało. Starali się myśleć trzeźwo, ale to co widzieli było przerażające. Ich mała Sophia, ich biedna Sophia.
- Martwię się o nią – ciszę przerwał Kraft i usiadł obok Chiary, aby objąć ją ramieniem. – Ktokolwiek ma pojęcie…
- Ja wiem tyle, że miała trudne dzieciństwo – ramionami wzruszyła Daniela. – Nic więcej.
- To pewnie ma z tym związek – Diethart chodził po całym pokoju.
- Ale że co? Ojciec ją bił, albo… - Hayboeck wymyślał czarne scenariusze, które z całą pewnością nie chciał, żeby były prawdą.
- Przestań – jęknęła Chiara.
- Schlierenzauer ma z tym związek – stwierdziła Daniela. – No popatrzcie. Powiedział, że chyba wie co się stało, poszedł do pokoju już jakiś czas temu. Do tego wyglądał na najbardziej przerażonego. On wie coś czego my nie wiemy. No i Jaci, ale to jasne, przecież przyjaźni się z Sophią. Ale Gregor? Przecież ona go nienawidzi. Musi być przecież jakiś tego powód.
- Jesteś geniuszem – powiedział Thomas, podchodząc do blondynki. – Co on jej zrobił?
- Jakby jej coś zrobił to myślisz, że Morgi by się z nim przyjaźnił? – żachnął się Poppinger. – To coś innego.
- Co nie zmienia faktu, że on wie – Chiara była wyraźnie podłamana.
- Przecież to jasne. On praktycznie należy do rodziny Morgensternów, więc na pewno wie. Problem jest w tym co to za tajemnica i dlaczego Sophia z chęcią pozbawiłaby go życia – zastanowił się Stefan.
- Chodźmy do siebie – rzuciła Daniela, a chwilę później wszyscy opuścili pokój dwóch skoczkiń.
Jacqueline szukała swojej przyjaciółki przez dobre piętnaście minut. Kiedy w końcu ją odnalazła, ta siedziała pod schodami z nogami przyciągniętymi do klatki piersiowej. Po jej policzkach leciały łzy. Jaci nigdy nie widziała jej w takim stanie, wiedziała co dziewczyna przeżyła w dzieciństwie, wiedziała, że czasami miewa koszmary. Ale jednak… Kiedy widziała jak rzucała się w łóżku, jak krzyczała i płakała, serce jej się łamało. Usiadła obok przyjaciółki i położyła dłoń na jej ramieniu.
- Sophia
Blondynka nic nie powiedziała, tylko mocno wtuliła się w Jaci.
- Przepraszam – szepnęła. – Przepraszam, że musiałaś tu widzieć… że oni wszyscy to widzieli. Nie chciałam, żeby wiedzieli, a teraz? Będę musiała im o wszystkim opowiedzieć. Co zrobił Schlierenzauer?
- Nie masz za co przepraszać, naprawdę. Szczerze? – brunetka zapytała, a panna Morgenstern tylko przytaknęła. – Był przerażony, wszyscy byli, ale on… wyglądał strasznie. Jakby to go złamało, on się bał. Pomógł Thomasowi cię posadzić. Może coś go ruszyło.
- Nie śmiał się? – zapytała nie dowierzając Sophia i wytarła łzy.
- Nie. On chyba… Chyba to do niego dotarło, teraz, to co ci zrobił te osiem lat temu. Wydaje mi się, że… On żałuje.
- Nie sądzę – blondynka uśmiechnęła się delikatnie. – Chodźmy już do pokoju. Muszę spać.
- Sophia, on dojrzał. Nie jest już tym samym głupim dzieciakiem co osiem lat temu
- Nie mówmy o nim – poprosiła blondynka.
Powróciły do swojego pokoju, w którym nie było już nikogo.
W pokoju 467 panowała grobowa cisza. Odkąd Thomas wrócił do pokoju, położył się i próbował zasnąć, chociaż było mu naprawdę ciężko. W końcu zmęczenie dało się we znaki. Gregor za to nie mógł spać. Jego głowę zaprzątały myśli o tym co zobaczył. Był zły na siebie, na swoje zachowanie sprzed ośmiu lat. Przecież to było takie proste, przecież to dlatego wszystko się posypało. Gdyby tylko nie był jakim gnojkiem, może między nimi nie byłoby takich spięć. Na pewno nie byłoby… Przecież widział jaka była, kiedy obok byli inni. Jaka była wesoła, kiedy wygłupiała się z małą Lilly, jak się śmiała z durnych żartów Dietharta, jak szalała ze Stefanem i Michaelem, jak była oparciem dla Jacqueline i innych dziewczyn oraz jak cholernie walczyła z przeszłością z Morgim. Była silna, odważna i nieprawdopodobnie dobra. Musiał ją przeprosić, ale czy ta przyjmie przeprosiny? Przecież tak wiele lat minęło… Sam nie wiedział dlaczego tamte wydarzenie go tak ruszyło. Kiedy zamykał oczy widział to jeszcze raz. Był największym idiotą świata. Kilka minut przed siódmą rano jego telefon zadzwonił. Na ekranie zobaczył napis: Sandra dzwoni. Jak zwykle w najmniej odpowiednim momencie, chociaż… Czy ostatnio był jakikolwiek odpowiedni moment? Po chwili namysłu, odebrał.
- Halo?
- No wreszcie! Wydzwaniam do ciebie od dwóch dni, a Ty nie raczyłeś nawet odebrać!
- Odebrałem teraz
- Z kim teraz jesteś? Z kim mnie zdradzasz?
- Jestem teraz z Diethartem, ale nie jest za bardzo w moim typie. Nie zdradzam cię, Sandro. Nigdy cię nie zdradziłem.
- I ja mam ci uwierzyć? Dlaczego nie odbierałeś?
- Odpocząć chciałem – szepnął, ale na tyle głośno, że jego rozmówczyni usłyszała.
- Ode mnie? Tak ci ze mną źle? Gregor, jesteśmy parą od dawna!
- Tak, od ciebie. Od ciebie i od twoich durnych komentarzy, pytań i oskarżeń. Mam już tego dość. Mam dość ciebie.
- Zrywasz ze mną? – powiedziała, a w jej głosie dało się usłyszeć smutek.
- Tak. Pakuj się i jak wrócę, ma cie już nie być w mieszkaniu.
- Ale ja cię kocham, Gregor. Ty mnie kochasz. Przepraszam za to, ja po prostu nie chcę cię stracić, nie chcę żeby jakaś lafirynda mi ciebie odebrała!
- Straciłaś mnie już dawno.
Rozłączył się i rzucił swój telefon na szafkę obok. Wstał z łóżka, zabrał ze sobą dres i zamknął się w łazience. Ustał przed lustrem i chwilę wpatrywał się w swoje odbicie. Nie wyglądał najlepiej, ale nie mógł się przecież sobie dziwić, bo prawie całą noc nie spał. Nie mógł spać przez Sophię, którą jeszcze osiem lat temu wyśmiał, zmieszał z błotem i rozpowiadał o niej durne rzeczy. Dlaczego to robił? Kto wie… Pomyślał o telefonie od Sandry i o tym, że zerwał z nią. Sam nie był pewny co czuł. Z jednej strony ulżyło mu, bo ostatnie tygodnie, czy nawet miesiące tkwił w związku, który nie miał prawa bytu, ale z drugiej strony… spędził z nią tak wiele czasu, chociaż mimo wszystko już nawet nie pamiętał kiedy był z nią szczęśliwy. Oskarżała go o zdrady, a później przychodziła z podkulonym ogonem i zaciągała go do łóżka na przeproszenie. Chociaż w tych ostatnich tygodniach nie dawał się tak łatwo, brzydził się nią… Jego przemyślenia przerwał trzask drzwi. Domyślił się, że to Thomas. Wszedł pod zimny prysznic, żeby się rozbudzić i doprowadzić do ładu. W końcu za dziesięć godzin miał się odbyć konkurs i wiedział, że musi oddać dwa dobre skoki. Kiedy wyszedł i ubrał się, postanowił chwilę pobiegać w okolicy, zawsze to robił, kiedy nie potrafił złożyć myśli do kupy, albo źle się czuł.
Sophia obudziła się kilka minut po siódmej, a kiedy przewróciła się na bok, zauważyła Jacqueline, która spała obok niej. No tak, poprzedniej nocy, Jaci nie mogła zasnąć, bo martwiła się o przyjaciółkę, więc ta zaproponowała, żeby położyła się z nią.
- Czuję się jak po ostrej imprezie – blondynka podniosła się na łokciach
- Jak ostatnio – zachichotała brunetka, a Sophia spiorunowała ją wzrokiem – Jak się czujesz?
- Bywało gorzej, ale… Jaci, nie martw się o mnie. To tylko głupi koszmar, czasem tak mam.
- To było straszne. Bałam się o ciebie i… nie tylko ja
Sophia przytuliła się do przyjaciółki, a później obie podniosły się z łóżka. Do łazienki pierwsza poszła blondynka, wzięła szybki prysznic i kiedy udostępniła ją przyjaciółce, ubrała się w kadrowy dres i usiadła na łóżku. Wiedziała, że będzie musiała powiedzieć im wszystko. Opowiedzieć całą historię, już dawno chciała to zrobić, ale bała się. Ich reakcji, pytań, ale najbardziej bała się Schlierenzauera. Nie mogłaby przecież dopuścić do tego, że znów namieszałby w jej życiu. Wzięła do ręki swój telefon i wybrała numer do Thomasa, który po kilku sygnałach odebrał zaspanym głosem.
- Halo? Sophia?
- Tak, a kto inny? Chyba nie święty Piotr, który chce cię w niebie – zarechotała.
- Słyszę, że ktoś tu ma dobry humor. Poczekaj, poczekaj… Czy w nocy…?
- Tak, ale już dobrze. Dzwonił do Ciebie Schlierenzauer?
- Nie, po co miałby dzwonić?
- Widział to… On i reszta kadry, byli tu wtedy. Muszę im opowiedzieć o wszystkim, już najwyższa pora.
- To dobry pomysł. O, ktoś chce się z tobą przywitać – zaśmiał się, a chwilę później blondynka usłyszała słodki głosik swojej bratanicy. – Cieść ciociuuuu
- Hej, Lilly. Co robisz?
- Zlobiłam tatusiowi pobude – zaśmiała się mała.
- Dobrze, tak trzymaj
- Tata cioś chce – powiedziała, a po chwili odezwał się już Thomas. – Oj, baby. Co ja z wami mam? Jak tam trening? Dzisiaj konkurs?
- Nieźle, byłam druga, a Jaci trochę majtnęło, ale to była kara, bo miała niecne plany co do innych zawodniczek – zaśmiała się Sophia, gdy do pokoju weszła umyta i przebrana Jacqueline.
- Gratulacje. Wiesz jak z chłopakami?
- Gregor był piąty, a Stefan jak ja… drugi. No i oczywiście nasz zapominalski Michi!
- Czego zapomniał tym razem?
- Gogli. Musiałam mu swoje pożyczyć, z resztą jak bym się nie zgodziła to padłby na kolana i tak czy inaczej wybłagał ode mnie – usłyszała jak jej kuzyn śmieje się. - Dobra, ja kończę, bo idziemy na śniadanie. Trzymaj za mnie dzisiaj kciuki o szesnastej i ucałuj Lilly.
- Jasne, leć. Buziaki

______________

Po pierwsze to w scenie w pokoju Sophii i Jaci zapomniałam o jednej osobie - o Koflerze, więc udajmy, że ten sobie smacznie wtedy spał. XD
Po drugie – uwielbiam pisać dialogi, gdzie jest Lilly. Pobude, na przykład, robiła moja siostra cioteczna swojemu bratu (16 lat różnicy :D) jak miała ok. 2 lat. Więc inspiruję się nią (aktualnie lat 5) i inną siostrą cioteczną (lat 2 i pół).
„Wujek Glegol” namieszał coś w życiu Sophii, hmm… tylko co? A tego dowiecie się już niedługo :D

Buziaki :*

środa, 7 października 2015

Dwa

Kiedy Sophia i Jaci wróciły do swojego pokoju, miały jakieś półgodziny na doprowadzenie się mniej więcej do porządku, najlepiej tak, żeby nikt nie zauważył, że poprzedniej nocy zabalowały. Wzięły więc szybki, zimny prysznic i ubrały się w kadrowe dresy. Sophia zrobiła sobie warkocza, a Jacqueline upiła włosy w koka. W świetnych nastrojach udały się na stołówkę. Usiadły do swoich koleżanek z kadry i zaczęły rozmawiać o zawodach, które miały odbyć się następnego dnia. Zastanawiały się nad kolorem kombinezonu, który miały zamiar założyć. Sophia miała ubrać swój szczęśliwy granatowo-czarny kombinezon, Jaci jak zwykle czarny, tak samo jak Daniela, a Chiara powiedziała, że zaskoczy wszystkich i zdecyduje się na zieleń. Był to jej nowy kombinezon i chciała jak najszybciej w nim skoczyć. 
Parę stolików dalej siedzieli chłopcy i rozprawiali o technikach i sposobach wychodzenia z progu i lądowania. W pewnym momencie zaczęli wspominać minioną imprezę. Zabawne pobudki oraz Sophię i jej zakolanówki. Wszyscy zgodnie stwierdzili, że ten który je wymyślił był genialny. Tak jak i ten od legginsów. Stefan stwierdził, że Sophia i Jacqueline zrobiły to celowo. Ubrały się tak, żeby ich sprawdzić. Zobaczyć ich reakcje i może się z nich ponabijać. Co mieli poradzić na to, że ich męska natura odzywała się… często? Hayboeck uznał, że musi kupić zakolanówki swojej dziewczynie. Został wyśmiany przez Schlierenzauera, który rechotał mówiąc, że tylko po to, żeby mógł je zdjąć.
- Wybacz, ale to ty śliniłeś się do Sophii, nie ja – Michael uniósł brwi do góry i widząc zakłopotanie czające się na twarzy Gregora, tylko się roześmiał.
Po śniadaniu wszyscy poszli do swoich pokoi. Chiara i Daniela miały w planach małą partię gry w karty, co robiły często. Najczęściej grały w wojnę albo kuku. Nic zbyt wymagającego. Miały oczyścić umysł, a nie go przeciążać. Sophia i Jacqueline zdecydowanie wolały poprzeglądać statystyki i wyniki z poprzedniego sezonu. Chciały bowiem znaleźć jakiś sposób na rywalki. Były zmotywowane do walki, a w ich planach i celach pojawiała się Kryształowa Kula. Znajdowanie sposobu na rywalki chyba zaczynało być dla nich normą. Poprzedniego wieczoru nie znalazły żadnego, więc wiedziały, że muszą szukać dalej.
- Poczekaj, poczekaj – uśmiechnęła się brunetka i przygryzła dolną wargę – Mam pomysł i  wiesz co? Szybki, łatwy i bezbolesny, w każdym razie dla nas. Słowenki i Japonki nie są zbyt dobrze przygotowane fizycznie. Niemki za to mają problemy z psychiką. Z Norweżkami gorzej, ale one są tylko dwie.
- Co w związku z tym?
- Musimy jakoś podłamać Niemki. Jak będą się martwiły i stresowały to na bank popsują swoje skoki. Słowenki i Japonki… Zrobimy wszystko, żebyśmy skakały, kiedy wieje silny wiatr!
- Czy ty upadłaś na głowę? – Sophia nie wytrzymała i podniosła głos – Po pierwsze to nie jest w porządku, a po drugie skąd masz pewność, że wiatr nie będzie zbyt silny i ciebie nie majtnie porządnie? Musimy być fair. Ćwiczyć ciężko i oddawać jak najlepsze skoki.
- Dobra, dobra. Tylko, że te bycie fair nic mi nie dało. Zaledwie kilkanaście podiów, dwa mistrzostwa Austrii… - zaczęła wyliczać, a Sophia spojrzała na nią z politowaniem
- Zaledwie? – uniosła brew blondynka – Mam ci powiedzieć ile ja mam na koncie?
- Dobra, już nic nie mówię.
W pokoju należącym do papużek-nierozłączek austriackich skoków – Stefana i Michael, panował tak zwany bajzel. Po całym pokoju walały się ubrania i buty skoczków. W okolicach drzwi znajdowała się para termo aktywnych skarpetek, a na parapecie leżały należące do Hayboecka fioletowe bokserki. Obaj skoczkowie bowiem przeszukiwali cały pokój, ponieważ mieli problemy z odnalezieniem gogli Michaela. Cieszyli się, że wzięli się za to przed treningiem, bo wtedy mogłoby być nie ciekawie.
- Przecież Kuttin mnie zabije – blondyn padł na swoje łóżko i wzrokiem ogarnął pokój – Nie ma! Mogę się założyć, że w domu na stole leżą.
- Trzeba to ogarnąć chyba
- Chyba
Cisza i spokój panowała za to w pokoju gospodarzy ostatniej imprezy, która dla niektórych skończyła się prawie zawałem serca. Gregor leżał na łóżku z laptopem na brzuchu. Na uszach miał słuchawki i był w swoim świecie. Thomas za to namiętnie pisał przez Internet ze swoją dziewczyną. Opowiadał jej co działo się na imprezie. Dziewczyna nie była tym faktem zaskoczona, wiedziała, że takie rzeczy to norma na wyjazdach jej chłopaka.
Przed siedemnastą wszystkie dziewczyny wyszły z hotelu i skierowały się w stronę kompleksu skoczni Lysgårdsbakken. Grupa składająca się z czterech austriackich skoczkiń szła z szerokimi uśmiechami. Rozmawiały między sobą o różnych rzeczach, oby tylko nie o skakaniu. Oczyszczały swój umysł. Potrafiły robić to dobrze, bardzo dobrze. Były przygotowane dobrze zarówno fizycznie jak i psychicznie. Pod skocznią zauważyły niemieckich zawodników, którzy najprawdopodobniej przyszli, żeby oglądać skoki swoich krajanek.
- Przyszliście nas podziwiać? – Sophia zachichotała w stronę czterech chłopaków, byli to Richard Freitag, Andreas Wellinger, Andreas Wank i Severin Freund
- No oczywiście – powiedział Wellinger z wyczuwalną ironią w głosie – Chcemy popatrzeć jak nawet nie dolatujecie do punktu K
- Och, szukasz równych sobie? Nie chcę ci przypominać, ale może i powinnam, że to do ciebie należy anty rekord tej skoczni – blondynka puściła mu oczko i patrzyła tylko jak się zapowietrza, wymyślając jakąś ciętą ripostę
- Zła kobieta z ciebie – westchnął tylko
- Ty nawet nie masz pojęcia jak bardzo – zarechotała Chiara
- Planuję właśnie jedno, małe zabójstwo – powiedziała ze stoickim spokojem panna Morgenstern
- Schlierenzauer? – zaśmiał się Freund, a Sophia jedynie pokiwała głową
– My lecimy, na razie – powiedziała Daniela i ruszyły dalej.
Sophia długo czekała na swoją kolej. Była mniej więcej na środku listy, ale wydawało jej się, że trwało to wieki. Patrzyła jak jej rywalki powoli odchodzą, siadają na belkę i skaczą. Uśmiechnęła się do siebie. Cieszyła się, że sezon w końcu się rozpoczął. Tak długo tego wyczekiwała. Przed nią miała skoczyć Chiara, a niedługo po, Jacqueline. Znów się uśmiechnęła, kiedy na belkę usiadła osiemnastoletnia skoczkini. Holzl czuła się niesamowicie będąc na belce i kiedy już ruszyła, jej umysł całkowicie się wyczyścił. Wybiła się w odpowiednim momencie. Leciała nisko nad zeskokiem, ale udało jej się dobrze wyciągnąć. Skok zakończyła telemarkiem. Teraz na belce usiadła Sophia Morgenstern. Nawet nie zdążyła pomyśleć, a już była w powietrzu. Szybowała nieco wyżej od swojej poprzedniczki i skok wyciągnęła jeszcze dalej. Chociaż telemark był bardziej w stylu Simona Ammanna, dobrze zakończyła skok. Wyszczerzyła się do siebie i ruszyła w stronę Chiary. Miały poczekać na swoje krajanki. Zaczęły z ożywieniem rozmawiać o swoich całkowicie udanych skokach. O takie im chodziło. Niedługo później zarówna Jacqueline jak i Daniela były po swoich już mniej udanych skokach. Ostatecznie Sophia uplasowała się na miejscu drugim, Chiara na piątym, Daniela była dziewiąta, a Jaci, którą porządnie majtnęło w powietrzu skończyła na czternastej pozycji.
-Trzeba było wymyślać te sposoby? To twoja kara! – zaśmiała się Sophia, kiedy wracały
Na drodze stanął im zdesperowany Michael. Spojrzał błagalnie na swoje koleżanki, wzrok zatrzymał dopiero na Sophii. Uśmiechnął się krzywo.
- Wiesz Sophia, że ładnie wyglądasz? – powiedział, nie wiedząc jak zacząć
- Do rzeczy, Michi – uśmiechnęła się, a blondyn podrapał się po karku
- Pożyczysz mi swoje gogle? – słowa wypowiedział z prędkością światła – Zapomniałem swoich. Zostawiłem w domu
Pokręciła z niedowierzaniem głową i ściągnęła z niej swoje gogle, które wręczyła koledze
- Powinieneś mnie na rękach za to nosić – zachichotała – Dziewczyny, popatrzymy jak skaczą?
Wszystkie się zgodziły, więc podeszły do barierki, kiedy już rozanielony Hayboeck wraz z przyjacielem, Kraftem poszli na skocznię. Teraz mężczyźni mieli mieć trening. Pomyślały sobie, że może mogliby się z nich pośmiać, ale nie miały za bardzo momentów do śmiechu, jeśli chodzi o Austriaków. Skoki były niezłe, Kraft był drugi, Schlierenzauer piąty, Hayboeck dziewiąty, Diethart dziesiąty, Poppinger trzynasty, a Kofler niestety dopiero dwudziesty drugi.
- Stefan! Piąteczka – Sophia zaśmiała się i przybiła z brunetem piątkę – Drugie miejsce
- Schlieri, piąteczka? – zachichotała Chiara, która tak jak Schlierenzauer była piąta
- Piąteczka – zaśmiał się i ją objął, to samo uczynił Krafti z Sophią
- To co, Sophia? Jutro znów zajmiemy te same miejsca? – wyszczerzył się brunet, kiedy szli już w stronę hotelu
- A jak! Tylko tym razem o jedno oczko w górę, nie?
- Dziękuję, Sophia. Uratowałaś mi tyłek – uśmiechnął się Hayboeck i wtulił w pannę Morgenstern, a potem oddał jej gogle
Wieczór minął im dość spokojnie, bez większych przygód, imprez czy wariacji. Sophia przez dwadzieścia minut rozmawiała przez telefon z Thomasem i opowiadała mu o treningu oraz imprezie z poprzedniego wieczora. Jaci udała się do fizjoterapeuty na mały masaż, bo czuła bóle w mięśniach. Daniela i Chiara znów grały w karty, ponieważ według Holzl jej przegrana w poprzedniej partii była bardzo niesłuszna i chciała się odegrać. Stefan i Michael grali w Fifę, na laptopie Krafta. Poppinger i Kofler zajmowali się przygotowaniami do następnego dnia, do konkursu, a Gregor i Thomas rozprawiali na temat wyników treningu. Wtedy do Schlierenzauera napisała jego dziewczyna. Zignorował ją, nie miał ochoty nawet czytać wiadomości. Miał jej po dziurki w nosie i żył nadzieją, że chociaż na zawodach nie będzie musiał się z nią męczyć. Chciał od niej odpocząć. Rzucił telefon na szafkę i wrócił do rozmowy z kumplem.
Kiedy Sophia w końcu wyszła spod prysznica, z którego Jaci dosłownie ją wyganiała, położyła się do swojego łóżka ubrana w białą koszulkę z logiem austriackich skoków oraz krótkie czerwone spodenki. Zastępowało jej to piżamę, nigdy nie uważała, żeby normalna piżama różniła się czymkolwiek od tej, w której ona sypiała. Kiedy Jacqueline wyszła, zastała przyjaciółkę już śpiącą. Także i ona się położyła. Miały za sobą ciężki i długi dzień. Nieprzespana poprzednia noc, trening… Wszystko było jakieś takie ciężkie.
Jacqueline obudziła się w środku nocy. Z drugiego końca pokoju słyszała przeraźliwy krzyk i płacz. Od razu zapaliła lampkę i podbiegła do przyjaciółki. Sophia była cała spocona, rzucała się po łóżku, krzyczała i płakała. Jej słów jednak nie można było zrozumieć.
- Sophia, obudź się – szarpała nią, przekrzykiwała się z nią, próbowała wzbudzić.
Po pokoju dwóch skoczkiń nagle weszła cała kadra Austrii. Kiedy ujrzeli łamiący serce widok, po prostu stanęli jak wryci. Jaci nie miała pojęcia co robić. Od dziesięciu minut próbowała obudzić Sophię. Jedynym mądrym pomysłem było zadzwonienie do Thomasa. On mógł pomóc, przecież przez te osiem lat to on zajmował się swoją kuzynką.
- Thomas? Sophia ma koszmar… Rzuca się, krzyczy i płacze. Boże, co ja mam robić? – łkała do słuchawki, nie potrafiła znieść widoku Morgenstern w tym stanie
- Jaci, posłuchaj, bo to bardzo ważne. Podnieś ją, tak żeby siedziała i ją mocno przytul. I siedź tak, aż nie uspokoi się.
Jacqueline rozłączyła się i podbiegła do blondynki. Złapała za barki i próbowała podnieść, ale nie miała wystarczająco siły. Diethart jako pierwszy ocknął się z amoku. Wiedział, że musi pomóc. Nie miał pojęcia co działo się z jego koleżanką, ale nie mógł jej tak zostawić. Podszedł do Jaci, która wytłumaczyła mu wszystko. Z pomocą przyszedł mu przerażony Schlierenzauer, który w głowie powoli układał sobie dlaczego tak było, dlaczego Sophia krzyczała i płakała przez sen. On wiedział. Diethart przytulił swoim drżącym ciałem dziewczynę, która powoli się uspokajała. Najpierw przestała krzyczeć, jedynie płakała, a po kilku minutach uspokoiła się i otworzyła oczy. Odsunęła się od Thomasa i spojrzała na resztę ludzi znajdujących się w pokoju. Nikt nie wyszedł, każdy się o nią bał. Nawet Gregor, a może w szczególności on.
- Jaci? – szepnęła i wstała z łóżka
Sophia z przerażeniem patrzyła na resztę i kiedy pojęła co tak naprawdę się zdarzyło i, że oni wszyscy widzieli ją w najgorszym momencie, uciekła. Wybiegła z pokoju i pędziła przed siebie. Nie wiedziała co ma ze sobą zrobić, gdzie iść.
W tym samym czasie w pokoju panowała grobowa cisza, którą przerwała Jacqueline, mówiąca, że musi znaleźć Sophię. Wybiegła, a reszta tępo patrzyła na siebie nawzajem.
- Co się z nią stało? – szepnęła Chiara i opadła na łóżko blondynki, wpatrując się w pościel
- Ja chyba wiem
Gregor oparł się o ścianę i pierwszy raz w życiu sięgnął wspomnieniami do dnia, w którym poznał tę blondynkę. Była wtedy wrakiem człowieka, mimo że miała zaledwie trzynaście lat. 

________________________

Rozdział, o dziwo, mi się podoba. 
Mam nadzieję, że i Wam (chociaż troszeczkę :))
Jeśli ktoś jeszcze nie był, zapraszam do Ammannów na rozdział piąty :)
Buziaki, trzymajcie się w te coraz zimniejsze dni :) :*