środa, 30 września 2015

Jeden

- Sophia, ruszaj się – jęknął Thomas Morgenstern, stojąc pod drzwiami łazienki  – Że też zachciało mi się mieszkać z trzeba babami – szepnął, mając nadzieję, że ani jego siostra cioteczna ani dziewczyna nie usłyszą jego głosu
- Słyszałam! – zza drzwi wydobył się melodyjny głos, a chwilę później wyszła z nich blondynka ubrana w czarne rurki i białą bokserkę – Proszę, twa komnata, o panie – zachichotała i udała się do swojego pokoju.
Usiadła na łóżka, na którym nałożona była jasnoniebieska pościel. Jak pierwszego dnia, pomyślała i pogładziła ją. Na stopy nałożyła czarne skarpetki i podeszła do szafy, skąd wyjęła swoją ulubioną bluzę z napisem Austria na plecach. Nałożyła ją na siebie i kucnęła przy torbie z ubraniami, gdzie wrzuciła jeszcze jedno stare, pogięte zdjęcie, na którym była mała blond dziewczynka wraz z matką o kruczoczarnych włosach. Przejechała kciukiem po podobiźnie matki i schowała fotografię. Chwilę później zadzwonił jej telefon, który odebrała nadal grzebiąc w torbie, aby sprawdzić czy na pewno ma wszystko.
- Zabierzesz mnie po drodze? – usłyszała pytanie, na które uśmiechnęła się do siebie
- Och, dzięki za troskę. U mnie w porządku – zachichotała – Okej, ale będziesz musiała jakoś wytrzymać z Lilly z tyłu
- Damy radę. Kiedy wyjeżdżacie?
- O siedemnastej powinniśmy wyjść, więc tak jakoś piętnaście po będziemy
- Jasne, na razie
- Pa – rozłączyła się i rzuciła telefon na łóżko
Kiedy już miała pewność, że wszystko wzięła, zeszła na dół, gdzie w salonie Thomas układał klocki z małą Lilly. Dziewczynka była przepiękna, praktycznie lustrzane odbicie swojego ojca, który stracił dla niej głowę już dawno. Sophia usiadła obok niej, a ta chwilę później przytuliła się do swojej cioci.
- Będę tęskniła – powiedziała do ucha małej i cmoknęła ją w czoło
- Ja teś – jeszcze raz mocno wtuliła się w ciało dwudziestotrzylatki
Thomas przyglądał się całej sytuacji z szerokim uśmiechem. Cieszył się, że obie mają ze sobą tak dobry kontakt, że uwielbiają spędzać czas w swoim towarzystwie.
- Jaci chciała żebyśmy ją zabrali po drodze – kiedy tylko Lilly odsunęła się od Sophii i usiadła z powrotem na podłodze, młoda kobieta zwróciła się do swojego brata.
- Jasne, jasne. Nie wchodzi w grę zabranie Schlieriego? – spojrzał na nią błagalnie
- Jeśli tylko nie będę musiała na niego patrzeć i będzie cicho siedział z Jaci i Lilly z tyłu to niech Ci będzie – wywróciła oczami i podniosła się z podłogi
Nie znosiła Schlierenzauera. Uważała go za egoistycznego, zapatrzonego w siebie, wrednego i zbyt pewnego siebie. Oczywiście ona potrafiłaby wymieniać jego wady godzinami. Według niej jego jedyną zaletą był talent, ale to tyle. Koniec sprawy, do widzenia, kropka.
- Czyżbyś mu odpuściła? – zapytał rozbawiony, a zarazem zdziwiony, że się zgodziła
- Nigdy mu nie odpuszczę.
- Wiem, że jesteś zła, bo… - zaczął, ale ta mu przerwała
- Nie, nie wiesz. Nie masz bladego pojęcia co przez niego przeszłam. Udało mi się już odepchnąć od dna, a on znów mnie tam pociągnął. Nienawidzę go. Zrobił ze mnie idiotkę, śmiał się z tragedii i… - w jej oczach pojawiły się łzy
- Chodź tu, mała – powiedział i wyciągnął do niej swoje ramiona – Przepraszam, że znów o tym wspomniałem.
Wtuliła się w niego jak wtedy, osiem lat temu. W jego ramionach czuła się bezpiecznie i mogła tak tkwić cały dzień. Thomas był jej siłą. On, Lilly i Jacqueline. Dla nich wciąż się starała, dla nich trenowała, uśmiechała się. Dla nich żyła. Walczyła z demonami przeszłości, chociaż obrazy nocy z jej trzynastych urodzin ją prześladowały i przerażały. Nienawidziła swoich urodzin, właśnie dlatego. Nie wyprawiała nigdy imprez i gardziła prezentami oraz życzeniami. Jedyne, które znosiła i w ostatnim czasie lubiła to te od kadry, Thomasa, Sabriny i Lilly. Kilka minut przed siedemnastą wyszli z domu. Sophia schowała wszystkie swoje rzeczy do dużego bagażnika, gdzie mieściły się nawet narty, a Thomas włożył do fotelika swoją córkę.
- To najpierw Jaci – uśmiechnął się, kiedy odpalał samochód
Przez całą drogę zanim nie pojawił się Schlierenzauer wszyscy śmiali się i żartowali, ale w momencie, gdy do auta wsiadł podwójny zdobywca Kryształowej Kuli, siedząca na przednim fotelu młoda skoczkini umilkła. Wyciągnęła za to swój telefon i zaczęła się nim bawić. Z tyłu cała trójka rozprawiała o różnych rzeczach i śmiała się w niebogłosy. Lilly była przeszczęśliwa. To był chyba powód, dla którego Sophia nie miała nic przeciwko jeśli skoczek kręcił się blisko jej bratanicy czy brata. Gregor mimo, że jakoś na siłę nie starał się złapać kontaktu z siostrą swojego najlepszego przyjaciela, wciąż główkował dlaczego ta go tak traktowała. Widział jej niechęć do niego, ale nie miał pojęcia z czego to wynikało. Widział jak zachowywała się w otoczeniu innych, jak świetnie bawiła się z jego kumplami z kadry, jak szalała z koleżankami. Jego zawsze omijała, a jeśli już coś musiała powiedzieć, to po prostu na niego krzyczała, obrażała go i odchodziła. Thomas nie chciał mu powiedzieć o co chodziło, a tym bardziej Jacqueline. Reszta kadry nie miała bladego pojęcia, ale wiedzieli, że Sophia nie chce o tym mówić. Odpuścił, bo co miał robić? Nie będzie zawracał sobie nią głowy.
Kiedy pojawili się na lotnisku, skąd mieli odlecieć do Norwegii na pierwszy zimowy konkurs, nie było jeszcze praktycznie nikogo. Gdzieś w oddali dało się zauważyć Thomasa Dietharta, który bardzo dogłębnie żegnał się ze swoją ukochaną. Sophia lubiła go, był strasznie pozytywny i zakręcony. Zawsze potrafił rozśmieszyć towarzystwo. Uśmiechnęła się szeroko do niego, kiedy na chwilę przestał całować swoją wybrankę. Kiedy ten zauważył grupkę znajomych od razu ruszył w ich stronę. Pierwsza rzuciła mu się na szyję Jaci, a zaraz potem Sophia. Stęskniły się za nim i jego irytującymi, pełnymi podtekstów dowcipami.
- Niezłe masz branie, kochanie – zaśmiała się stojąca obok dziewczyna Dietharta, kiedy mała Lilly uczepiła się skoczka i nie chciała go puścić
- Już wiem dlaczego tak słabo skaczesz – zarechotała Jaci
- My musimy już lecieć – powiedział Morgi i wziął córkę na ręce
- Hej, a gdzie buziak, Lilly? – Sophia podeszła do brata i małej, a potem cmoknęła oboje i jeszcze wtuliła się w nich – Trzymajcie kciuki
- Będziemy. Za wszystkich, prawda?
- Tak – mała się wyszczerzyła
               
Siedziała w wygodnym fotelu w samolocie, kiedy lecieli już do Norwegii na pierwsze zawody w sezonie. Wpatrywała się w widoki za oknem, uwielbiała, kiedy wszystko robiło się takie małe, a ona unosiła się w powietrzu. Być może to jakieś zboczenie zawodowe, bo przecież skakała na nartach. Kto wie? Obok niej ze słuchawkami na uszach siedział Manuel Poppinger, pogrążony w myślach. Zawsze tak robił i kiedy gdzieś jeździli to nie było nawet mowy o tym, żeby ktokolwiek mógł z nim porozmawiać. Manuel był wtedy w innym świecie. Słyszała jak siedzące przed nią Daniela i Chiara rozmawiały z ożywieniem o swoich nowych kombinezonach. Próbowała wyszukać wzrokiem Jacqueline, którą zaraz po wejściu do samolotu, straciła z oczu. W końcu ją znalazła i nie wyglądała na najszczęśliwszą. Siedziała między Gregorem Schlierenzauerem a Andreasem Koflerem, którzy głośno śmiali się z wyników ostatniego meczu, nawet nie miała pojęcia jakiego. Wywróciła oczami i postanowiła jakoś uratować przyjaciółkę z tej sytuacji. Wstała i poszła w jej kierunku, a kiedy ta tylko ją zobaczyła uśmiechnęła się do szeroko. Postanowiła się zabawić ze swoimi kolegami z kadry. Seifriedsberger widząc podstępny uśmieszek przyjaciółki chyba domyśliła się co miała w zamiarze.
- Cześć, dzieciaczki – Sophia uśmiechnęła się szeroko i usiadła na wolnym siedzeniu obok Schlierenzauera, który nawet nie zwrócił na nią uwagi, tak samo jak i Kofler – Jaci, próbowałam tych podpasek co mi poradziłaś, ale cholera podrażniły mi… - Gregor jakby oparzony spojrzał na nią, a Jacqueline zaczęła się śmiać jak głupia – No co się tak patrzysz? To wcale nic przyjemnego, Schlierenzauer. Do tego umierałam sikając – jęknęła Morgenstern i powstrzymywała się, żeby nie wybuchnąć śmiechem, Seifriedsberger podłapała pomysł i postanowiła ciągnąc to dalej, ale zanim coś powiedziała, Schlierenzauer jakby obudził się ze snu zimowego.
- Trzymaj swoje intymne problemy dla siebie
- Rozmawia ze mną – powiedziała Jaci i wywróciła oczami – A te ze skrzydełkami? – zapytała i zrobiła dłońmi ruch udając skrzydełka
- Żadnych podpasek – blondynka jęknęła – Tampony forever
Obie zaczęły się śmiać jak chore na umyśle, przez co nawet Manu zdjął słuchawki i spojrzał na nie pytająco.
- No, dajcie już spokój biednej Jaci! Zlitowalibyście się nad nią i chociaż zamienili miejscami, żeby nie musiała ogłuchnąć.
- Wiszę ci za to paczkę tamponów – zarechotała i obie przybiły sobie piątki
- Serio podrażniłaś sobie… ją? – zapytał Kofler, a dziewczyny spojrzały na siebie nawzajem i  się zaśmiały
- Taki duży chłopczyk, a nie nazywa rzeczy po imieniu. A czy ja wyglądam jakby tak było? – zapytała przechylając się do przodu i puściła oczko do bruneta
Kiedy tylko wróciła na swoje miejsce, koleżanki z kadry, które siedziały przed nią, odwróciły się i pogratulowały świetnego pomysłu.
- Fochenzauer miał taką minę – zaśmiała się Sophia, ale powiedziała to zdecydowanie za głośno, bo chwilę później usłyszała  śmiech Stefana i Michaela
- Fochenzauer? – do rozmowy dołączył Diethart – Kto to wymyślił? Boże, postawię mu piwo.
- Nie wiem, kiedyś słyszałam. Jak chcesz możesz postawić piwo mnie – wyszczerzyła się

Godzinę później byli już na miejscu. Pokój Sophia dzieliła z Jacqueline, z czego obie się cieszyły. Chociaż w gruncie rzeczy tak bywało prawie zawsze. One razem, Daniela z Chiarą. Kiedy weszły do pokoju od razu padły na swoje łóżka, które były na tyle wygodne, że pomyślały, że będą miały problemy z wczesnym wstawaniem na treningi.
Nagle drzwi do pokoju się otworzyły i do środka wszedł uśmiechnięty Kraft. Nikogo nie dziwiły jego naloty, bo robił to dość często.
- Witam, drogie panie – powiedział i oparł się o zamknięte już drzwi – Jest taka sprawa
- Jaka, drogi panie? – Sophia zaśmiała się unosząc głowę z poduszki, chwilę później już siedziała, wyczekując odpowiedzi
- Wpadacie do Schlieriego i Dietharta do pokoju na taką małą imprezkę. Nikt nie nawali się w trzy dupy, obiecuję. Przynajmniej taki jest plan!
- O której to melo? – zapytała Jaci schodząc z łóżka i zaglądając do swojej torby – No patrzcie, nawet mam jakieś jeansy. O dziwo.
- Dwudziesta, pokój 467 – powiedział i poruszył zabawnie brwiami
Sophia złapała poduszkę, na której jeszcze chwilę wcześniej leżała i rzuciła w skoczka, niestety wylądował pod jego nogami, przy drzwiach. Kraft zaśmiał się i wyszedł. Blondynka jęknęła i podniosła się, aby podejść po przedmiot, który rzuciła. Kiedy go podnosiła, drzwi się otworzyły, a ona została uderzona w głowę
– Au! – złapała się za bolące miejsce i spojrzała na winowajcę, w drzwiach stał Gregor – Głupi jesteś? Puka się! Będę miała guza przez ciebie, niedojdo życiowa! – warknęła i nadal trzymając się za głowę wróciła na łóżko, gdzie się położyła – Czego chcesz?
- Jaka milusia – powiedział i oparł się o ścianę – Przychodzicie?
- Tak – powiedziała Seifriedsberger
- Nie – praktycznie w tym samym momencie odpowiedziała zdenerwowana Morgenstern, masując obolałe miejsce – Mnie tam nie zobaczycie.
- Musisz, przecież Diethart się załamie – w stronę przyjaciółki spojrzała Jaci
- No dobra, ale robie to dla Thomasa - powiedziała i udała się do łazienki
Weszła pod prysznic. Głowa bolała ją okropnie, wiedziała, że powinna pójść do fizjoterapeuty po jakieś tabletki. Strasznie nie lubiła tego faceta, działał jej na nerwy prawie tak jak Schlierenzauer. Chociaż z tym to nikt się nie równał. Kiedy wyszła już go nie było w pokoju za co była ogromnie wdzięczna. Przebrała się i na nogi nałożyła swoje nowe buty z Nike. Włosy miała jeszcze wilgotne, ale nie chciała ich suszyć, więc tylko rozczesała je i wyszła z pokoju. Do swojej współlokatorki rzuciła tylko, że musi wziąć coś na głowę i wraca. Na holu wpadła na Poppingera, który wyraźnie konspirował z Kraftem. Boję się wiedzieć o co chodzi, pomyślała
- Wyglądasz jak po spotkanie trzeciego stopnia z walcem drogowym – zarechotał Manuel
- Jeśli damy na to, że tym walcem drogowym jest niejaki Gregor Schlierenzauer to będziesz miał rację – powiedziała, ale napotkała wzrok Stefana i dodała – Walnął mnie drzwiami w łeb.
- Ja wiem, że wy się niezbyt lubicie, no ale żeby od razu takie rzeczy? – zaśmiał się Manu, ale objął dziewczynę ramieniem – Tylko go nie zabij, jest zbyt cenny dla naszej drużyny
- Pomyślę, a teraz idę do mojego ulubionego fizjoterapeuty po coś na ból
- Idź do naszego, ten chociaż nie patrzy tym hejterskim wzrokiem – zaśmiał się Kraft
- Dobrze gada – powiedział Poppi i przybił piątkę z kumplem
Tak jak Stefan zaproponował udała do fizjoterapeuty kadry mężczyzn, który o wiele bardziej był normalny i nie wzdychał ciężko, kiedy ktoś mu przeszkadzał w oglądaniu kolejnego odcinka Mody na Sukces.
- Co się stało? – zapytał, kiedy już podał młodej skoczkini tabletkę i wodę, żeby mogła popić.
- Chyba kto – poprawiła – Schlierenzauer, jak zwykle. Wszedł do pokoju, a ja akurat się schylałam przy drzwiach i dostałam. Normalni ludzie pukają – jęknęła, a brunet tylko się zaśmiał
- Wy się kiedyś pozabijacie.
- Może się to stanie już dzisiaj – Sophia uśmiechnęła się pod nosem – Urwę mu łeb za wchodzenie jak do stodoły.
- To chyba nielegalne, co? – zaśmiał się, kiedy oddała mu opróżniony kubek
- A spowodowanie uszczerbku na zdrowiu drugiej osoby już nie? Dziękuję.
- Jakby ktoś pytał, ja nic nie wiem o twoich morderczych planach
- Dobrze, niech pan tak trzyma – zaśmiała się i wróciła do siebie
Do wieczora siedziały razem z Jacqueline i przeglądały w Internecie statystyki z poprzedniego sezonu. Chciały znaleźć jakiś sposób na kilka skoczkiń, które ostatnio były coraz lepsze.
- Hendrickson ma kontuzję. Jeden plus – wymamrotała blondynka z uśmiechem – Nie to, żebym się cieszyła, że ma kontuzję, ale… dobrze, dobrze. Jedna mniej. Jak wyeliminować Takanashi, Rogelj, Jahr i tę całą resztę?
- Wyślijmy je na Syberię w tych… no…
- Furmankach? Serio, Jaci to twój pomysł? – zaśmiała się
- Ej, dziewiętnasta. Zaraz imprezka! – powiedziała z entuzjazmem brunetka
- Zamierzasz się stroić? Poważnie? Ja tylko jakiś makijaż sobie zrobię i zwiążę włosy w jakiegoś warkocza czy coś… Łatwiej będzie zabić Schlierenzauera.
- No przestań, chcesz iść tak? To twój pomysł? Odwalimy się tak, że im szczeny poopadają! No, wiesz takie sexy dziunie – powiedziała akcentując ostatnie dwa słowa, robiąc przy tym śmieszną minę
- Nie, dzięki
- No weź, będzie śmiesznie – błagała prawie na kolanach          
- Niech ci będzie! – zaśmiała się Sophia, kiedy Jaci prawie podskoczyła pod sam sufit - Sama się zastanawiam po co mi takie ubrania i, na litość boską, dlaczego je wzięłam.
- Jak obie tak zrobimy to chyba nie będzie jakoś źle – zaśmiała się – Co myślisz: sukienka w kwiaty czy spodenki i koszula?
- Sukienka! Miało być przecież seksownie
Sophia nałożyła na siebie krótką granatową, rozkloszowaną spódniczkę, czarne zakolanówki oraz cienki czarny sweter, który włożyła w spódnicę. Na nogi założyła swoje botki na obcasie. Efekt końcowy wyglądał oszałamiająco. Wiedziała, że gdyby Morgi tam był nie byłby najszczęśliwszy.
Jacqueline nałożyła zwiewną sukienkę w kwiaty, czarne rajstopy i balerinki. Ustały obok siebie i musiały przyznać, że wyglądały przepięknie.
- Ładne z nas dziewuchy – skomentowała Morgenstern i zachichotała
Zrobiły sobie jeszcze makijaż i równo o dwudziestej wyszły ze swojego pokoju. Kiedy zjawiły się na miejscu, chłopcy zareagowali tak jak sobie życzyły. Do tego Schlierenzauer głodnym spojrzeniem wpatrywał się w nogi Sophie. Musiał przyznać, że wyglądała bardzo seksownie w zakolanówkach i krótkiej spódniczce. Wiedział, że nie powinien w ten sposób o niej myśleć, bo przecież miał Sandrę. Właśnie, Sandra… ostatnie tygodnie były ciągłym szaleństwem i to w złym tego słowa znaczeniu. Nie mógł znieść jej ciągłych kontroli i głupich komentarzy. Tak, miał jej dość, ale przecież byli parą od kilku lat. Tym bardziej, że nigdy się nie kłócili, nie rozumiał jej. Coraz częściej myślał nad rozstaniem ze swoja wieloletnią partnerką. Mimo wszystko nie mógł oderwać wzroku od siostry przyjaciela, była przepiękna. Ogólnie rzecz biorąc Sophia była piękną młodą kobietą. Miała długie blond włosy i szare oczy, które zależnie od humoru właścicielki robiły się zielone lub niebieskie. Tak wszyscy mówili, ale on tego nigdy nie widział. Przy nim były zawsze szare.
- Znacie te piękne panie? – z szerokim uśmiechem zapytał Poppinger i wskazał na nie
- Ja zamawiam tę w zakolanówkach – zarechotał Thomas, na co został spiorunowany wzrokiem przez samą Sophię
- Zamówić to ty jedynie możesz kebaba w budce, a nie mnie – powiedziała blondynka i usiadła między nim a Poppingerem. Naprzeciwko siedział Schlierenzauer, a jego buzia wciąż była otwarta, wyglądał przekomicznie, ale czuł się za to bardzo, ale to bardzo dobrze
- Zamknij usta, bo ci tak zostanie – Sophia wywróciła teatralnie oczami, a kiedy się poprawił dodała – Och, to nic nie pomogło.
Daniela i Chiara z udawanym oburzeniem powiedziały swoim koleżankom, że powinny im powiedzieć, że zamierzają się tak odstawić, bo i one by się odstroiły.
- Kochane, my się nie wystroiłyśmy. My takie piękne z natury jesteśmy – Sophia puściła oko
- Gregor nie gap się tak, bo oczy ci wypadną – zaśmiał się Kraft, a Schlierenzauer spojrzał na niego i zaśmiał się sztucznie
- Schlieri ma taki fetysz zakolanówek, wiecie o co chodzi? – zaśmiał się Kofler, przez co oberwał w głowę od Gregora – Chyba cię Sandra głodzi, co?
- Dobra koniec! – krzyknęła Holzl – Pijemy?
- Ktoś w końcu po ludzku gada – powiedział Hayboeck

Kiedy Sophia otworzyła oczy następnego ranka, mało co nie zaczęła się śmiać. Na jej brzuchu leżał Thomas Diethart, cicho pochrapując; obok nich wtulony w poduszkę Stefan Kraft oraz z głową położoną na jednej z nóg dziewczyny Michael Hayboeck.
- Boże, za jakie grzechy? – szepnęła do siebie, próbując wyswobodzić się spod ciężaru blond przyjaciela
Na podłodze, zaraz przy łóżku, gdzie leżała Sophia spał Gregor, no którego brzuchu spoczywała jej druga noga. Właściwie lekko go dotykała. Obok Schlierenzauera leżała Chiara, a na jej policzku była dłoń Poppingera, który chyba najgłośniej z całego towarzystwa chrapał. Jacqueline, Daniela i Andreas leżeli na drugim łóżku wtuleni w siebie.
Sophia zdecydowała się jakoś obudzić Thomasa, bo mimo że bardzo nienawidziła leżącego pod łóżkiem Schlierenzauera nie chciała, żeby coś mu się stało. Dlaczego tak było? Sama nie mogła odpowiedzieć na to pytanie.
- Thomas, wstawaj – powiedziała do ucha skoczka i lekko go szturchnęła, ten jedynie wymamrotał coś pod nosem – Diethart, twoja świnka – zaśmiała się cicho, a chłopak otworzył oczy
Spojrzał przerażony na leżącą pod nim dziewczynę, ale tylko się uśmiechnął.
- Mógłbyś zejść? – zachichotała
Thomas postanowił usiąść, mało co nie spadając z łóżka. Nie miał pojęcia dlaczego spał w objęciach swojej przyjaciółki, ale chciał jej pomóc, więc wyciągnął jej nogę spod głowy Michaela, który jedynie przekręcił się na drugi bok.
- Budzimy? – wyszczerzyła się, a blondyn pokiwał głową – Dobra, to ja biorę Michiego, a ty załatw Kraftiego
Położyła się obok blondyna i przejechała dłonią po jego włosach i zachichotała cicho. Potem nachyliła się nad jego uchem i powiedziała:
- Michi, Barca przegrywa – powiedziała z udawaną złością, co poskutkowało, bo chłopak od razu się obudził i szybko wstał, potem spojrzał na Sophię i lekko uderzył ją w ramię.
Diethart chciał wypróbować sposobu koleżanki (bez gładzenia włosów), więc nachylił się nad Stefanem i przejętym głosem powiedział
- Lewandowski zerwał wiązadła
Kraft jak oparzony podniósł się, wyglądał na przerażonego. Cała czwórka chwilę później się śmiała. Postanowili dokończyć dzieło i dobudzić resztę pijaków, jak to ich nazwali. Hayboeck chciał swoich sił spróbować ze Schlierenzauerem, więc zszedł z łóżka i ustał nad nim.
- Schlieri ktoś wypił wszystkie Red Bulle
Gregor podniósł się i nim do niego dotarło co się stało minęło sporo czasu. Michael prawie się udusił ze śmiechu, ale było warto. Przerażony Gregor Schlierenzauer nie był codziennością. Nawet Sophia się zaśmiała, chociaż nie miała zwyczaju tego robić. Kraft podszedł do Poppingera i Chiary.
- Cholera, Poppi. Spałeś z Chiarą
Tego nikt się nie spodziewał. Oboje wstali jak oparzeni i spojrzeli na siebie oraz swoje ciała. Reszta dosłownie kładła się ze śmiechu z ich min. Budzenie reszty nie było już potrzebne, bo wszyscy słysząc śmiech większej części kadry Austrii obudzili się i patrzyli z przerażeniem.
- Mój Boże, Jaci. Żałuj, że spałaś. To było ciekawe – Sophia podeszła do przyjaciółki i usiadła obok niej na łóżku – Nigdy nie widziałam tak przerażonego Stefana.
- A Schlieri i jego mina, gdy powiedziałem mu, że ktoś wypił wszystkie Red Bulle? – ze śmiechu kładł się Michael
- Kraft i tak został mistrzem. Jego pobudka Poppiego i Chiary? Mistrzostwo świata – Sophia pokręciła głową – „Cholera, Poppi. Spałeś z Chiarą”
- Co się śmiejesz? Przecież to było straszne – zarechotała Holzl.
- Czy ja wiem czy to było straszne – zabawnie brwiami poruszył Manuel, za co oberwał od najmłodszej, która mimo wszystko śmiała się
Kiedy Gregor usiadł w końcu na swoim łóżku, znów zaczął patrzeć na Sophię. Tym razem zastanawiał się jakby złapać z nią kontakt. Nie chciał żeby go unikała, przecież mogliby się świetnie wszyscy bawić. Kiedy tylko ta zauważyła jego wzrok, odwrócił się i jak na złość jego policzki pokryły rumieńce.

 ________________________

Dzień dobry, kochane Wy moje! ♥
Więc lecimy z Sophią i Gregorkiem.
Mam nadzieję, że nie jest źle :)
Buziaaaaaki :*

Czytasz = komentujesz!

środa, 23 września 2015

Zero

15.10.2007 r.

Niska blondynka o oczach szarych jak jesienne wieczory i włosach długich niczym Roszpunka, siedziała na parapecie w swoim nowym domu. Ostatnie tygodnie spędzała tylko i wyłącznie na treningach i bezwiednym siedzeniu przy oknie. Tamtego wieczora pogoda była iście jesienna. Deszcz padał od samego rana, a zimny wiatr przeszywał chłodem zziębnięta ciała ludzi, którzy zdecydowali się na spacer w strugach deszczu.
- Sophia
Odwróciła głowę w stronę drzwi, skąd dobiegł ją głos. Stał tam wysoki blondyn o niebieskich oczach, który wpatrywał się w dziewczynkę z troską. Ona tylko westchnęła i ogarnęła wzrokiem pokój, w którym się znajdowała. Wyglądał tak jak trzy dni wcześniej, praktycznie nic się nie zmieniło. Zaścielone łóżko z jasnoniebieską pościelą, na białej podłodze nie było nic, żadnych butów, ubrań… Wszystko było schowane i nie wyjmowane od dnia przeprowadzki. Dziewczynka dopiero wtedy zdała sobie sprawę, że od trzech dni ciągle chodziła w kadrowym dresie.
- Sophia – powtórzył i podszedł do niej bliżej, a ta jedynie spojrzała na niego ze smutkiem, w oczach ciągle miała łzy – Proszę…
- Nie mogę… nie chcę – powiedziała i znów odwróciła wzrok w stronę okna
- Proszę… Chcę ci pomóc – położył dłoń na jej ramieniu
- Nie możesz mi pomóc – szepnęła, a na jej policzkach znów pojawiły się łzy – Nikt nie może mi pomóc. Wiem, że się starasz, ale sama muszę przez to przejść. Poukładać sobie to co widziałam.
- Kocham cię, siostrzyczko – powiedział, a blondynka w mgnieniu oka zeskoczyła z parapetu i wtuliła się w młodego mężczyznę
 - Ja ciebie też, Thomas.

__________________

Nie wiem, nie mam pojęcia co ja robię. Nowa historia, która zagościła w mojej głowie zaledwie kilka dni temu. W wirze weny napisałam jakieś trzy i pół rozdziału w dwa dni (właściwie dwie noce). Nie mam pojęcia co z tego wyjdzie, bo nie pisałam nigdy nic austriackiego, ale jestem ciekawa Waszych opinii. Wiem, że z prologu dużo nie wyciągniecie, ale przecież o to chodzi. :)
Tak więc zaczynamy!
Na Ammannach rozdział będzie w poniedziałek, bo coś (a właściwie taki mały ktoś) mi przeszkodziło. W sumie w pisaniu tej notki też trochę. Siedziałam przez pięć godzin z trzyletnią siostrą cioteczną i chyba mi mózg zlasowało przez dzisiejsze bajki :D
Dobra, zamykam się już! :)
Mam nadzieję, że wam się spodoba i zostaniecie.
Buziaki :*