środa, 25 listopada 2015

Osiem

Nadszedł czas na kolejny konkurs. Wszyscy austriaccy zawodnicy byli w świetnych humorach. Czy mogli sobie wyobrazić lepszy początek? Trzy razy rozbrzmiewał ich hymn. Sophia Morgenstern pobiła rekord i chociaż wcześniej znana była jedynie dzięki nazwisku, w tamtym momencie wielu ludzi oszalało na jej punkcie. Dostawała mnóstwo wiadomości od fanów, dzięki którym uwierzyła, że może. I to nie tylko za sprawą znanego kuzyna. Radziła sobie świetnie i mimo, że widziała jeszcze drobne błędy, była zadowolona ze swojej formy. Thomas był z niej dumny. Wiedział jak ciężko pracowała i inne wysiłku wkładała w treningi. Należało jej się. W tamtej chwili była najlepsza. Gregor za to nie był w najlepszej formie. Próbował za wszelką cenę powrócić do tego, jak radził sobie kilka lat temu, ale wciąż to było mało. Miał jednak nadzieję, że z każdym konkursem będzie mu szło coraz lepiej. Chciał udowodnić wszystkim, że era Schlierenzauera jeszcze się nie skończyła. Najbardziej chciał pokazać Sophii co potrafił. Nikomu o tym nawet nie wspominał, ale denerwowało go to, że tak bardzo chwaliła Stefana. Może i był dobry, ale to w końcu on, a nie jakiś Kraft dwukrotnie zdobył Kryształową Kulę.
Sophia Morgenstern siedziała właśnie w wygodnym fotelu samolotu między swoją najlepszą przyjaciółką, Jacqueline Seifriedsberger a Thomasem Diethartem. Rozmawiali na różne tematy, wciąż się śmiejąc, przez co wywoływali oburzenie wśród kilku pasażerów.
- Wiesz co? – odezwał się Didl z uśmiechem. – Nadal masz guza, o tu – zaśmiał się i lekko dotknął czoła blondynki, która jęknęła. Wciąż bolało.
- No cóż… mam pamiątkę po panu G – powiedziała osuwając się niżej. – I nie dotykaj, bo boli. Chcesz po łapkach? A może powinnam powiedzieć Annie, że mnie macasz, co? – uniosła brew.
- Inne osoby mają większą ochotę cię pomacać – poruszył brwiami, za co oberwał od blondynki.
- Może ty już tam cicho siedź, co? – zaśmiała się. – Jaci, będziesz na mnie bardzo zła jeśli zrobię coś co obiecałam, że nie zrobię tak szybko?
- Co? Soph, to chyba żartujesz!
- Ciszej – syknęłam. – Nie, nie żartuję. Ja już dłużej tak nie mogę.

Kiedy tylko dolecieli na miejsce, wszyscy rozeszli się do swoich pokoi. Seifriedsberger wciąż była zła na Morgenstern. Nie mogła uwierzyć, że jej przyjaciółka tak po prostu chciała zrobić coś, od czego uciekała przez ostatnie dni. Obie położyły swoje torby na podłodze i położyły się na łóżka. Żadna się nie odzywała. Sophia była zła, że jej przyjaciółka aż tak wtrąca się w jej życie. Przecież to jej decyzja, i to czy będzie ona słuszna czy nie to jej sprawa.
Nagle drzwi się otworzyły i do środka wszedł Stefan. Obie wiedziały już co się szykowało. Znów.
- Impreza. 20. U mnie i Michiego – powiedział i się wyszczerzył.
- Niech ci będzie – westchnęła blondynka.
- O, zgadzasz się? Tak szybko?
- W końcu ostatnio nie było źle – zaśmiała się.
- Jaci? – spojrzał na brunetkę, która widocznie nad czymś myślała.
- Będę.
I już go nie było. Pierwsza wstała Jacqueline i niepewnie podeszła do przyjaciółki. Ta spojrzała na nią pytająco.
- No dobra, fakt, przegięłam. Wkurzyłaś mnie tym, bo przecież miałaś to inaczej rozegrać, ale to twoja decyzja i ja nie mam nic do gadania.
- Starałam się trzymać od tego wszystkiego z daleka, od niego, ale to nie daje mi spokoju. Wiem, że jeszcze wczoraj mówiłam coś kompletnie innego, ale… Muszę – powiedziała spuszczając głowę.
- Wiesz, że zawsze masz mnie? – brunetka przytuliła przyjaciółkę. – Mam nadzieję, że dziś się nie stroimy, co?
- Nie – zaśmiała się Sophia i wyciągnęła ze swojej torby granatowe dżinsy i białą koszulkę. – Dzisiaj idziemy normalnie.
- No i dobrze. Ciągle mam w głowie widok Gregora pożerającego cię wzrokiem.

Gregor stał w łazience poprawiając swoje włosy, które jak na złość nie chciały się ułożyć jak powinny. Zrezygnowany wszedł do pokoju, gdzie Didl rozmawiał przez telefon, śmiejąc się. Anna.
- Jasne, że będę grzeczny – powiedział jakby była to najbardziej oczywista rzecz na świecie. – Co najwyżej Sophia, ale no wiesz… Dobra kochanie, muszę kończyć. Kocham cię, pa.
Schlierenzauer spojrzał na współlokatora z uniesioną brwią. Miał ochotę się roześmiać. Diethart zachowywał się przezabawnie, kiedy tylko rozmawiał ze swoją dziewczyną, albo była w pobliżu. On nigdy nie był taki przy Sandrze. Może czasami zachowywał się nieco inaczej, ale zwykle pozostawał sobą. Nie lubił udawać kogoś, kim nie był.
Kilka minut przed dwudziestą razem wyszli z pokoju i udali się do wyznaczonego miejsca. Poprzednia impreza była początkiem tego całego wariactwa, które miało miejsce teraz. Dla Gregora była to zmiana o 180 stopni. Przecież wcześniej nie miał nawet szansy na cokolwiek, a teraz między nim a Sophią było nie najgorzej. Wszystko zmierzało w dobrym kierunku. Bardzo wolno, co prawda, jednakże mogło się udać.
- Cześć chłopcy – usłyszał pogodny głos panny Morgenstern przed drzwiami. Za nią podążała Jacqueline, patrząc uważnie na resztę. Nie miał pojęcia o co chodziło.
- Cześć dziewczynki – wyszczerzył się Didl, na co blondynka wywróciła tylko oczami.
Chwilę później siedzieli wspólnie, śmiejąc się i żartując. Sophia była jednak w pewnym stopniu nieobecna, wciąż pogrążona w myślach, nie bardzo miała pojęcie o czym inni rozmawiali. Jaci doskonale wiedziała co działo się w głowie przyjaciółki. Gregor przyglądał się dziewczynie, próbując domyślić się co działo się pod gąszczem blond włosów. Sophia założyła włosy za ucho i powróciła do żywych.
- A ty? – Michael zapytał patrząc się na pannę Morgenstern, niestety ta nie miała pojęcia o czym mówił. Spojrzała na niego pytająco. – Słuchasz w ogóle? Zostajesz z nami czy po następnym konkursie wracasz do domu?
- Dlaczego miałabym zostać?
- Danie zostaje – Manu wyszczerzył się i wskazał na Danielę. – Nie chcesz potrenować pod okiem mistrzów?
- Chyba nie mówisz o sobie – zaśmiała się. – Wracam do domu, potrenuję pod okiem mojego kochanego braciszka.
- Kochanego? Znów przegrałaś zakład? – zarechotał Stefan. – Od kiedy Morgi jest kochany, co?
- No na pewno bardziej kochany od ciebie, Kraft – powiedziała udając oburzoną. – I nie ma tak kosmatych myśli jak ty. Ba, chyba jedynie Poppi ci dorównuje.
- Ej! – oburzył się Poppinger, na co blondynka się zaśmiała.
- Dorośniecie kiedyś? – uśmiechnęła się. – Dobra, koniec gadania. Czas na…
- Picie – pisnęła Chiara.
Była najmłodsza, ale to chyba ją najbardziej ciągnęło do alkoholu.
Po dwóch godzinach, atmosfera się nieco rozluźniła. Do głowy każdego uderzył alkohol. Jedni otwierali się, inni czuli nagły przypływ miłości, jeszcze inni narzekali na politykę, albo swoje drugie połówki.
- Marisa jest okropna. Ciągle siedzi nad tymi książkami i nie ma nawet chwili dla mnie. Co jak co, ale czasem potrzebuję odrobiny miłości – Stefan zaczął smutno. – Słyszę tylko, że anatomia w książce jest ciekawsza niż moja!
- No, bo widzisz kolego, kobiety takie są. Najpierw rozpalą nas, a później boli je głowa! – jęknął Diethart.
- Ja to bym chciał się ożenić – ni stąd ni zowąd wypalił Gregor. Reakcja wszystkich była natychmiastowa. – I mieć dzieci, takich przyszłych mistrzów olimpijskich! I posadzić drzewo w ogrodzie.
- A dom? – zaśmiała się Sophia. – Najpierw musisz wybudować dom.
- Wybuduję. Sam – język zaczął mu się już plątać.
- A ja potrzebuję przytulaska – jęknął Michael. Chwilę później Stefan obejmował przyjaciela, chociaż ten nie wyglądał na najszczęśliwszego. – Od kobiety.
- Oo, chodź tu do nas – szeroko uśmiechnięta Jaci, pociągnęła Sophię i obie przytuliły blondyna.

Kiedy następnego dnia, Sophia obudziła się w łóżku z Michaelem i Jacqueline, próbowała sobie przypomnieć co się wydarzyło. Jednak bezskutecznie. Miała dziurę w pamięci. Ostatnie co pamiętała to wyznanie Schlierenzauera. Zaśmiała się w duchu. Podniosła głowę, która pulsowała od bólu. Zdołała zauważyć, że była wtulona w Hayboecka, do którego tuliła się również Jaci. Na podłodze ujrzała śpiącego na brzuchu Koflera, który pochrapywał cicho. Na drugim łóżku leżała Chiara i Manuel. Znów, pomyślała panna Morgenstern i uśmiechnęła się. Stefan spał oparty o Schlierenzauera. A Daniela z niewiadomych przyczyn leżała kilka metrów od reszty.
- Wstał ktoś? – zapytała nie wiedząc do kogo powinna skierować pytanie. Głowę podniosła Jaci i szeroko się uśmiechnęła. – Chyba pan Hayboeck lubi trójkąty
- Dziwne, że to nie Stefan. Raczej po nim mogłabym się tego spodziewać – odpowiedziała brunetka, wyswobadzając się z objęć blondyna. Chwilę później, wraz z Sophią przyglądała się reszcie drużyny.
- Dlaczego Daniela jest tam? – zmarszczyła brwi blondynka.
- A kto ją tam wie? – zaśmiała się Jaci. – Budzimy ich, czy wychodzimy i zostawiamy ich na pastwę losu?
- Myślisz, że Michi się obrazi, jeśli zrzucimy go z jego własnego łóżka?
- Spróbujmy – puściła oczko i przeszła na drugą stronę, by po chwili zepchnąć blondyna na pusty kawałek podłogi. Nagle po pomieszczeniu rozległ się huk i jęk dwudziestoczterolatka. Wszyscy od razu się obudzili. Mniej śmiechu, ale poszło szybciej, pomyślała Sophia z uśmiechem.
- Co się dzieje? – z podłogi wstał Michael, trzymając się za tył głowy.
- Przepraszamy, Michi – powiedziała słodko Jaci. – Nie nasza wina, że padło na ciebie.
- Wybaczę, jeśli postawicie mi jakieś dobre piwo.
- Nie dość ci? – zaśmiała się blondynka.

Kiedy wszyscy rozeszli się do swoich pokoi, Hayboeck i Kraft zmuszeni byli do posprzątania pokoju, co szło im dość opornie, bo chyba nic nie sprawia takiego problemu jak sprzątanie na kacu. Jednak przy dobrym towarzystwie nie mogło być tragicznie.
Jaci i Sophia od razu rzuciły się na swoje łóżka, a później wzięły zimny prysznic, dzięki któremu chociaż trochę poprawiły swój stan. Podczas śniadania, każdy starał się zachowywać jak najciszej, bo każdy dźwięk ranił uszy zawodników austriackiej kadry.
- O mój Boże, więcej nie piję – jęknęła Sophia opierając głowę na łokciach.

________________

Heej. :)
A tu znowu alkoholowo. No przepraszam bardzo, ale tu Austriacy to straszni pijacy!
Kilka rzeczy jest z mojego doświadczenia, więc chyba realistycznie jest :D
Nie pytajcie, proszę.
W ogóle miałam ten rozdział dokończyć wczoraj, ale zapomniałam, że miałam wizytę u alergologa, więc dziś kończyłam :D
Buziaki Kochane :* 

środa, 18 listopada 2015

Siedem.

W pewnym momencie podbiegła do nich Jacqueline i spojrzała pytająco na swoją przyjaciółkę i jej wroga numer jeden. Przez jej głowę przebiegło mnóstwo znaków zapytania.
- Co wy tu robicie? Sophia? – zapytała patrząc na przyjaciółkę i pokręciła głową. – Obiecałaś…
- I dotrzymuję słowa – blondynka wyminęła chłopaka i razem z przyjaciółką ruszyły w stronę hotelu. – Jaci… on nie daje mi spokoju – jęknęła, kiedy były wystarczająco daleko.
Jacqueline westchnęła. Nie chciała, żeby jej przyjaciółka tak szybko się poddała. Doskonale wiedziała, że chciała się pogodzić z Gregorem, ale nie mogła przecież mu tego tak szybko zapomnieć. Zranił ją, a ona teraz chciała mu tak po prostu wybaczyć? Przynajmniej na to wyglądało. Chociaż z drugiej strony, szatyn ostatnio naprawdę bardzo się starał, żeby panna Morgenstern wybaczyła mu to co zrobił.
- Podoba ci się? – brunetka uniosła brwi do góry.
- Co? – zapytała zdziwiona.
- To, że nie daje ci spokoju? Podoba ci się to jak ciągle za tobą biega?
- Daj spokój, wiesz, że go nienawidzę – przygryzła dolną wargę.
- Sophia… przecież nie jestem głupia. Ty tego chcesz, nie? Chcesz, żeby ciągle cię zaczepiał i walczył o to, żebyś mu wybaczyła? Lubisz, kiedy cię błaga…
- Nie, nie znoszę. Nie znoszę tego. On po prostu… działa mi na nerwy. Już nawet nie chodzi o to co stało się osiem lat temu, Jaci. Kiedy go widzę mam ochotę mu zrobić krzywdę. Pięści same się zaciskają…
Stał w miejscu, w którym jeszcze chwilę była z nim ona. Z jednej strony cieszył się, że Jacqueline im przerwała, ale z drugiej… był zły, bo miał szansę, ale czy gdyby jej powiedział, nie zmieniłoby się wszystko na jeszcze gorsze? Co mogłaby wtedy pomyśleć? Ruszył w stronę hotelu i kiedy tylko pojawił się w pokoju, bez słowa położył się do łóżka.
Sophia także nie miała ochoty na rozmowy z kimkolwiek, tym bardziej ze swoją przyjaciółką. Wciąż w głowie miała słowa Schlierenzauera, który był coraz bardziej nachalny. Może naprawdę mu zależy? Blondynka nie mogła zrozumieć jego zachowania. Może naprawdę coś go ruszyło tamtej nocy? Przecież gdyby było inaczej i nie czułby czegoś, nie błagałby dziewczyny o wybaczenie. Westchnęła kręcąc się w łóżku. Udało jej się zasnąć dopiero po północy.

Gregor obudził się przed całą resztą. W głowie wciąż miał rozmowę z panną Morgenstern poprzedniego wieczora. Starał się wmówić samemu sobie, że nie może do niej czuć nic. Chciał się z nią pogodzić, ale ta wciąż była nieugięta. To go przerastało. Jego telefon znów zadzwonił i była to, znów, Sandra. Odrzucił połączenie i napisał do niej wiadomość:
Odczep się! Nie dzwoń, nie pisz. Nie ma już szans dla nas.
Właśnie, jeszcze była Sandra. Doprowadzała Schlierenzauera do szału. Chciał się jej pozbyć ze swojego życia, miał dość. Tym bardziej w takiej sytuacji. Wstał i zniknął za drzwiami łazienki.
Kiedy Sophia otworzyła oczy i usiadła na łóżku, zastała Jacqueline rozmawiającą z kimś przez telefon, ale kiedy tylko ta zauważyła, że blondynka się obudziła, pożegnała się i rozłączyła.
- Ja wiem, że jesteś zła za to co mówiłam wczoraj, ale uwierz… Wy zachowujecie się dziwnie. Poza tym wciąż go sprawdzasz, nie możesz się nie zgodzić!
- Może – westchnęła i przygryzła wargę. – Dobra, powiem szczerze. Chcę się z nim pogodzić, chcę mu wybaczyć… Boję się tylko tego co wtedy zrobi. Nie zauważyłaś, że on ostatnio jest inny? – zapytała, a brunetka przechyliła głowę na bok i spojrzała na przyjaciółkę.
- Inny? No nie wiem, może trochę – wzruszyła ramionami. – Idziesz do łazienki? Trzeba schodzić na śniadanie – zmieniła temat, za co Sophia była jej wdzięczna.
- Idę, idę. Poczekasz na mnie? – zapytała, a Jaci tylko skinęła głową.
Dwadzieścia minut później obie zeszły na śniadanie. Jak każdego dnia, usiadły wraz z Danielą i Chiarą. Od razu zaczęły jeść przy okazji rozmawiając na temat konkursu drużyn mieszanych, który miał się odbyć za kilka godzin.
- Wydaje mi się, że Schlieri wystąpi – powiedziała Chiara, przełykając jedzenie. – Dobrze mu poszło wczoraj. No i Stefan, ale on to już od dawna jest pewny.
- Wolałabym, żeby Michi był – westchnęła Sophia.
- A może Didl? – szturchnęła ją Jaci. – Przekomarzacie się tak słodko – uśmiechnęła się szeroko. – Gdyby nie był z Anną, mogłabyś startować!
- Ciszej – zarechotała Morgenstern. – Jeszcze sobie pomyślą niewiadomo co – pokręciła głową.
- Podoba ci się Thomas? – zapytała ze zdziwieniem Daniela.
- Co? Boże, nie!
- Może byś wolała, żeby Kraft cię w końcu przeleciał? – Chiara zaśmiała się głośno, przez co oczy siedzących niedaleko chłopaków zwróciły się ku nim.
- To co idziemy do mnie czy do ciebie? – zabawnie brwiami poruszył Stefan w stronę Sophii, na co dziewczyna popukała się w czoło, a siedzący obok bruneta Schlierenzauer zrobił niezadowoloną minę.
- Jak ty coś powiesz… - wywróciła oczami. – Wolałabym trójkąt – puściła mu oko, na co dłoń Hayboecka wystrzeliła do góry.
- Ja się zgłaszam na ochotnika – powiedział podekscytowany, na co reszta wybuchła śmiechem. Z wyjątkiem Gregora, który wyglądał na naburmuszonego.

W dobrych humorach poszli na trening, po którym trenerzy mieli wybrać czwórkę na konkurs mieszany. Wszyscy mieli sprzyjający wiatr, więc oddawali naprawdę dobre skoki. W ostateczności wybrano Sophię, Jacqueline, Stefana i… Gregora. Niezadowolona blondynka z wściekłością ruszyła w stronę hotelu. Rzuciła swoje rzeczy i padła na łóżka. Nad nią ustał Michael i wpatrywał się. W całym pokoju panowała cisza. Byli tam tylko oni. Blondyn usiadł obok i dotknął ramienia dziewczyny, która od razu podniosła głowę i spojrzała na niego.
- Sophia… - zaczął, nie wiedząc co powiedzieć. – Porozmawiaj ze mną. Co się dzieje?
- Nic – westchnęła i się podniosła. – Wszystko dobrze.
- Przecież widzę.
- Nie chcę, żeby Schlierenzauer skakał w mikście, jasne? Nie chcę udawać, że wszystko jest dobrze. Nie mogę przecież się zachowywać jak co dzień. Zaraz będziemy na okładkach wszystkich gazet, nie tylko w Austrii.
- Ty go lubisz, prawda? – zapytał uśmiechając się.
- Nie wiem – przymknęła powieki. – Niby jestem na niego zła, niby go nienawidzę, ale… Nie wiem, nie potrafię tego opisać. Michi, dlaczego to nie ty? – zapytała przytulając blondyna. – Wolałabym, gdybyś ty z nami skakał.
- Też bym wolał, mała – pogłaskał ją po włosach. – A teraz… przygotuj się do konkursu. Musisz dać z siebie wszystko. Nie przejmuj się pismakami i trzymaj się blisko Kraftiego, nie będziesz musiała nawet patrzeć na Gregora, jeśli nie chcesz.
- Dziękuję. Jesteś kochany, wiesz? – uniosła brwi i pocałowała go w policzek.
- Wiem – oboje się zaśmiali. – Będę trzymał za ciebie kciuki. – wstał i skierował się do drzwi.
- Za nas wszystkich! Jeszcze raz dziękuję – uśmiechnęła się.
Michael wyszedł, a za drzwiami czekała reszta kadry austriackiej. Spojrzeli na niego pytająco, a ten tylko się uśmiechnął i wzruszył ramionami.
- Ma się ten urok – puścił oczko od Jaci, która rzuciła się na jego szyję.
- Hej, lasia? – do pokoju weszła Jacqueline i usiadła w tym samym miejscu, w którym chwilę temu siedział Hayboeck. – Jak się trzymasz?
- Lepiej – wstała z łóżka i przeciągnęła się. – Michi jest niezastąpiony.
- Jedyny poważny człowiek w tej branży – Jaci się roześmiała. – Wyobraź sobie tę rozmowę z Kraftem, albo lepiej, z Poppingerem.
- Z trzy razy zaproponowałby mi seks – uniosła brew.

Do czasu konkursu Jaci i Sophia odstresowywały się w swoim towarzystwie. Leżały na łóżku blondynki i rozmawiały o wakacjach, które jak zwykle spędziły w swoim towarzystwie.
- A pamiętasz tego szatyna co cię podrywał? – wspominała Jaci, na co jej przyjaciółka zaczęła się śmiać.
- Myślałam, że Thomas go zabije.
- Bo on bronił swojej małej siostrzyczki. Czekaj…  - spojrzałam na zegarek. – Zbieraj tyłek, lecimy na konkurs!

Konkurs przebiegł w dość napiętej atmosferze, a przynajmniej dla Sophii, dla której obecność Schlierenzauera nie była pomocna. Natomiast dla niego – owszem i pomogło, że obok była panna Morgenstern. Trzecie miejsce zajęła Japonia, drugie – Słowenia, a pierwsze pozostało dla niezwyciężonej Austrii. Po raz kolejny zabrzmiał hymn, który wszyscy śpiewali z dumą, która ich rozpierała.
- Gratulacje – powiedział Gregor stając naprzeciwko blondynki, która nawet na niego nie spojrzała.
- Wzajemnie. Nieźle pofrunąłeś – odpowiedziała, czując drżenie rąk. Co się działo? – Możesz odpowiedzieć na pytanie, które zadałam ci wczoraj?
- Jakie? – zmarszczył brwi, chociaż doskonale wiedział.
- Nie udawaj większego idioty niż jesteś – w końcu na niego spojrzała. – O co chodzi?
- Nieważne – wzruszył ramionami. – Wiesz co?
- No co?
- Rozmawiamy normalnie, a to postęp – uśmiechnął się, a Sophia pomyślała, że rzadko go takiego widuje.
- Chyba – przygryzła wargę, a jej rozmówca zacisnął usta, próbując się uspokoić. Wyglądała nieziemsko, kiedy to robiła. Skarcił się w myślach. – Gregor? Nie powiem Thomasowi co się tak naprawdę wtedy stało. Nie chcę, żeby cię znienawidził.
- Co? Dlaczego? Myślałem, że…
- Wiem, ale to sprawa między nami, a wiesz jaki on jest – odpowiedziała mrużąc oczy. – Muszę już iść, Jaci na mnie czeka.
- Jeszcze raz gratuluję i dziękuję za tę rozmowę.
- Ja też.

________________ 

Hej! :)
Przepraszam, że rozdział taki krótki, ale jakoś taki dziwny humor miałam podczas pisania go. 
Nie mogę się doczekać, aż w końcu przejdę do tego rozdziału, w którym coś ciekawego się wydarzy xD 
Wtedy będzie już z górki :P
Także tego... chyba szykuje się kolejny pobyt w szpitalu, więc nie wiem jak to będzie w piątek na Clarze i Stefanie. Jeśli będzie dobrze to pojawi się rozdział, ale niczego nie obiecuję. 
Mogą się pojawić błędy w rozdziale, bo nie sprawdzałam go, więc z góry przepraszam.
To na tyle ode mnie. :D
Buziaki :*

środa, 11 listopada 2015

Sześć

Chwilę po tym jak Gregor wszedł do swojego pokoju i położył na łóżku cały zestaw, który brał na skocznię, zadzwonił jego telefon. Pierwsza jego myśl, była taka, że Sandra znów do niego wydzwania, ale na ekranie zobaczył, że to jednak ktoś inny.
- No co tam, Morgi? Zaraz idę na próbną
- Czemu się nie chwaliłeś, że przeprosiłeś Sophię?
- Skąd wiesz? Powiedziała ci?
- Nie da się ukryć. Poważnie padłeś na kolana?
- Śmiało, nabijaj się ze mnie – udał urażonego. – Mówiła coś jeszcze?
- Czy ci wybaczy? Powiedziała tylko, że nie wie jak to będzie. Bądź dobrej myśli, pierwszy krok już zrobiłeś. Daj jej chwilę do przemyślenia.
- Okej, dzięki. Muszę już iść, na razie
- Nara
Gregor rzucił telefon na łóżko i mimo wszystko się uśmiechnął. Ten dzień był szalony. Wiedział, że musi wykorzystać swoje szczęście i na skoczni. Niedługo później razem z Diethartem wyszedł. Po drodze dołączyła do nich reszta zespołu, nigdzie jednak nie było dziewczyn. Chciałby, żeby były tam, kiedy będzie skakał, ale przecież mogły być wymęczone swoim konkursem i wcale nie zdziwiłby się, jeśli zostałyby w hotelu. Zauważył, że Michael znów miał gogle Sophii. Wiedział, że to jej, poznałby je zawsze, mimo że wiele osób miało takie same. Zapominalski Hayboeck powinien się cieszyć, że na tym świecie jest taka dobra duszyczka jak Sophia. Seria próbna poszła dobrze. Kraft był na miejscu trzecim, a Gregor na piątym. Znów piąty… Wiedział, że będzie musiał się bardziej postarać w konkursie, ale tak czy inaczej piąte miejsce nie było złe.
- Nie przeleciałeś mnie jakoś – zaśmiała się Sophia w stronę Krafta, kiedy wszyscy chłopcy podeszli do grupki austriackich skoczkiń.
- Będziesz mi to wypominała? – powiedział z udawanym oburzeniem.
- Myślę, że tak – wyszczerzyła się. – Poważnie, nie pobij mojego rekordu. Chcę się nim cieszyć chociaż jeden dzień. Jutro w mieszanym pozwalam na pobicie, ale nie dziś – pogroziła mu palcem.
- Ktoś tu jest pewny, że wystąpi – Michael pokręcił głową.
- Śmiej się, śmiej. Zaraz ci zabiorę moje gogle i będziesz miał tyle ze skakania – uderzyła go w bok i zaśmiała się.
- Przecież ja sobie tylko żartuję, a ty na pewno wystąpisz. I jutro wygramy, bo mamy ciebie. W marcu zdobędziesz Kryształową Kulę, bo jesteś najlepsza…
- Stop, stop, stop – zarechotała. – Chociaż ta Kryształowa Kula, hm… pasuje mi, oj pasuje.
- Oboje będziemy je mieć – powiedział Kraft dumnie wypinając pierś.
- No nie wątpię – powiedziała ironicznie i wywróciła oczami. - Dobra, wy idziecie na górę i pięknie skaczecie, a my tu stoimy i trzymamy za was kciuki.
               
- A w dzisiejszym konkursie indywidualnym mężczyzn na miejscu trzecim Severin Freund – wszyscy usłyszeli donośny głos w języku angielskim, kiedy Severin wchodził na najniższy stopień podium w Lillehammer. – Na miejscu drugim Rune Velta – Norweg z szerokim uśmiechem podszedł do Niemca, podał mu dłoń, a następnie stanął na swoim miejscu. – Pierwsze miejsce dla Stefana Krafta! Austria dzisiaj rządzi, ciekaw jestem co pokażą jutro – Stefan z wielkim uśmiechem podbiegł, pogratulował przeciwnikom i ustał na podium.
Kiedy odebrali swoje nagrody, po raz drugi tamtego dnia rozbrzmiał hymn Austrii.
- Udało się – w objęcia Austriaka wleciała jak piorun Sophia szczerząc się jak głupi do sera. – Czyżbyśmy wywiązali się z umowy?
- To jutro pierwsze w mieszanym – do rozmowy wciął się Hayboeck.
Wygrał Stefan, ale i reszta drużyny poradziła sobie dobrze. Gregor skończył na tym swoim piątym miejscu, które tak sobie upatrzył. Michael był ósmy, jedenasty był Diethart, Kofler siedemnasty, a Poppinger dwudziesty.
- Jesteśmy lepsze – prychnęła Chiara. – My wszystkie byłyśmy w pierwszej dziesiątce.
- Oj, daj spokój. Ich jest więcej i maja przynajmniej dobrych rywali, nie to co my – odpowiedziała Daniela z szerokim uśmiechem.

Trenerzy byli z nich zadowoleni. Każdy spisał się dobrze. Zwycięstwo Sophii i Stefana dało im nadzieję, że coś może się w końcu zmienić w skokach austriackich. Odkąd karierę zakończył Thomas nie działo się zbyt dobrze. Owszem, Stefan i Gregor radzili sobie dobrze, ale nie na tyle być mogli myśleć o Kryształowej Kuli. Trenowali ciężko, ale nie wychodziło tak jak chcieli. W każdym razie było poniżej ich oczekiwań, mniej czy więcej, ale poniżej. Teraz mogło się coś zmienić i w skokach mężczyzn jak i kobiet. Sophia dała nadzieję, bo mimo że Daniela spisywała się dobrze w poprzednich sezonach, nie była zbyt często na podium. Tym bardziej na najwyższym stopniu.
Gregor był trochę zły na siebie. Zepsuł pierwszy skok i nie mógł już go naprawić drugim. Skojarzyło mu się to trochę z sytuacją z Sophią. Zepsuł wszystko na początku, osiem lat temu. Może w życiu jest jak w skokach? Możesz się trochę poprawić, ale nie na tyle by zwyciężyć? Tylko czego on chciał, co chciał zwyciężyć? Nie mógł się zdecydować tak naprawdę. A może… skoki  nie są jak życie i w prawdziwym świecie można naprawić nawet tak wielki błąd? I jak mógł nie widzieć co zrobił jej? Pięknej, ale skrzywdzonej przez los dziewczynie?
- Zwariowałem – powiedział do siebie, ale całe szczęście w pokoju nie było nikogo, Thomas pewnie poszedł do fizjoterapeuty, żeby doprowadzić swoje ciało do normy.
Schlierenzauer postanowił wziąć sprawy w swoje ręce. Musiał przecież coś wykombinować. Może i propozycja Hayboecka nie była taka głupia? Tyle gdzie o tej porze miałby znaleźć kwiaciarnię. Trzynaście czerwonych róż? Pomysł na początku wydawał mu się z czapy, ale miał sens. Każda z róż miała symbolizować lata w piekle,  w którym była Sophia. Czerwony kolor miał być symbolem miłości jej matki do niej oraz krwi, która została wylana. Czy coś mogłoby być symbolem tych ośmiu lat, od kiedy to znają się, ona go nienawidzi (słusznie)? Może białe róże? Może…
- Przecież to idiotyzm – powiedział do siebie, kiedy do pokoju wpadł Diethart.
- Jaki idiotyzm? Co tak siedzisz? – spojrzał na Schlierenzauera.
- Zastanawiam się jak jeszcze przeprosić Sophię. Michi polecił mi trzynaście czerwonych róż, które miałyby symbolizować trzynaście lat Sophii w piekle, ale chciałbym dać jej coś jeszcze, jakiś symbol tych ośmiu lat.
- Serio się w to wkręciłeś.
- Zależy mi na tym, żeby mi wybaczyła. Byłem kretynem.
-Byłeś. Może przez osiem dni codziennie mów jej coś miłego co zdarzyło się w ciągu ostatnich ośmiu latach? Nie bardzo się znam.
- Może to nie jest głupi pomysł, ale nie będę jej tego mówił. Napiszę to.
- Napiszesz?
- Listy, baranie. Takie coś co kiedyś się wysyłało jak nie było telefonów i komputerów.
- Ty chcesz ją przeprosić czy poderwać? – zarechotał, a Gregor spuścił głowę. – Proszę cię, nie mów mi, że ty tam coś?
- A skąd!
- Czyli jednak? Może najpierw się z nią pogódź, a później podbijaj – znów się zaśmiał, a Gregor tylko zmierzył go lodowatym spojrzeniem.
- Będziesz się długo śmiał?
- Bo to zabawne. Ty na nią lecisz, a ona cię nienawidzi. Powiem ci coś, ale jak wydasz, że ja ci to powiedziałem to cię zamorduję.
- Nie powiem. No co?
- Sophia chce się z tobą pogodzić, ale ona chce wiedzieć, że ci na tym zależy i, że się zmieniłeś. Musisz jej pokazać, że nie przestaniesz nim ona nie wybaczy ci.
- Chce? Morgiemu mówiła, że nie wie co zrobi…
- Niby czemu mimo wszystko dała ci szansę? Bo chce wszystko ułożyć między wami – wywrócił oczami. – Poszła przed chwilą sama biegać. Leć do niej – zaśmiał się.
- O tej porze poszła biegać? Czy ona jest durna? – zdenerwował się Schlierenzauer, na co jego rozmówca tylko zachichotał. – Idę!
Nałożył na siebie dres i szybko wyszedł z hotelu, kiedy szedł w stronę, gdzie ostatnio biegał, doszło do niego, że nawet jeśli tam pójdzie i ją zobaczy to przecież nie może tak po prostu podejść i powiedzieć, że nie powinna sama być o tej porze w ciemnym parku. Jednak z drugiej strony bał się o nią, nie chciał, żeby coś jej się stało. Jedyne wyjście jakie mu pozostało to udać, że nie wiedział, że ona tam była. Najwyżej wyszedłby na idiotę, którym tak czy inaczej był.
- Sophia? – zapytał, kiedy podbiegł do niej.
- Śledzisz mnie? – spojrzała na niego podejrzliwie.
- Nie, po prostu przyszedłem pobiegać.
- Nie za późno na to? – zapytała i wyminęła go.
- Mógłbym zapytać cię o to samo.
- Nie twoje sprawa.
- Proszę, przeprosiłem cię. Co mam jeszcze zrobić? Nie chcę, żeby tak było.
- Jakoś przez osiem lat nie przeszkadzało ci to – powiedziała i spojrzała prosto w jego oczy – Nic nie powiesz? Przez osiem lat, patrząc na ciebie widziałam tamten dzień, słyszałam twoje słowa! Znienawidziłam cię za to, mimo że na początku tak strasznie chciałam cię poznać! Thomas ciągle mi o tobie opowiadał, jak świetny jesteś, jak utalentowany, przyjacielski i dojrzały... Prawda była taka, że nie miał racji. Poznałam twoja prawdziwą twarz tamtego dnia. Wyśmiałeś mnie, moje łzy. Rozpowiedziałeś wszystkim jaka to durna jestem, że sypiam z ojcem. Thomas tak naprawdę nie wie o wszystkim, nie mówiłam mu, żeby chronić twój tyłek. Teraz mam ochotę mu o tym opowiedzieć, żeby dał ci w mordę i wywalił z naszego życia. Tyle lat się łudziłam, że może pewnego dnia przyjdziesz do mnie, powiesz jak ci przykro i nie chciałeś – powiedziała, a po jej policzkach zaczęły lecieć łzy. – Później myślałam, że może nie pamiętasz… Teraz wiem, że pamiętasz, że wiesz co zrobiłeś, ale nie masz pojęcia jak to bolało, co musiałam przeżywać, kiedy inne dzieciaki patrzyły na mnie krzywo… Nigdy nie miałam przyjaciół, po części przez ciebie. Dopiero skoki to zmieniły, niestety ty i tutaj jesteś.
- Sophia – zaczął wyciągając dłoń w jej stronę, było mu głupio, do tego płakała przez niego, a on nie mógł znieść tego widoku.
- Nie dotykaj mnie!
- Wybacz mi, byłem idiotą. Nadal jestem idiotą, ale teraz przynajmniej zdaję sobie sprawę co zrobiłem nie tak. Próbowałem się dowiedzieć, pytałem Thomasa i Jaci… Nie chcieli mi nic powiedzieć. Sophia, ja cię błagam – Schlierenzauer znów upadł na kolana przed blondynką. – Nie mogę już tego znosić. Zostawmy przeszłość tam, gdzie jej miejsce i zacznijmy od nowa. Możesz mnie nawet wyzywać i obrażać, ale wybacz mi. Zrobię dla ciebie wszystko!
- Nie wydurniaj się, Schlierenzauer.
- Nie wydurniam się. Naprawdę zrobię wszystko… – powiedział patrząc na nią.
- Wszystko? – zapytała, a on tylko pokiwał głową. – Wstań i powiedz mi dlaczego zdecydowałeś się mnie przeprosić i poprosić o wybaczenie. Dlaczego przez osiem lat nawet nie zapytałeś mnie dlaczego cię nienawidzę?
Szatyn wstał i podszedł najbliżej jak tylko mógł do blondynki. Spojrzał na nią i westchnął.
- Nie wiem. Nigdy mi to nie przeszkadzało, aż… – zawiesił głos. – do niedawna.
- Co to ma znaczyć? – zapytała odsuwając się krok od swojego rozmówcy.
- Wyśmiejesz mnie – pokręcił głową.
- Nie jestem tobą
- Jakiś czas temu zrozumiałem, że… jesteś dla mnie… - zaczął spuszczając wzrok.

__________________
Ucinać w takim momencie. Ja to nie mam serca!
Schlierenzauerowe padanie na kolana powoli staje się normą. Słodki Michi właściwie też.
Pod ostatnim rozdziałem wszyscy zgodnie pokochali Stefka, no cóż... Przyznam się Wam, że w pierwszej wersji, to Diethart miał być taki, ale to chyba i nawet lepiej, że pan Kraft ma na bani. Thomasa oszczędzę. Trochę. Na razie.
Dobra, już Was zostawiam. Piszcie koniecznie co tam myślicie. Czekam na Wasze opinie. Buziaki :*
+ Takie pytanie, żeby wybadać teren. CZY SOPHIA POWINNA WYBACZYĆ GREGOROWI?

środa, 4 listopada 2015

Pięć

Gregor oparł się o barierkę i czekał na pierwsze skoki. W głowie ciągle widział wesołą Sophię. Nie potrafił za nią nadążyć. Była cholernie trudna i skomplikowana, ale to sprawiało, że była jeszcze lepsza. Kiedy odpowiedziała mu nie była wredna, nie wyzywała go, ani obrażała. Może byli na dobrej drodze? Kiedy Thomas powiedział, że może i zakochana jest, nagle spoważniał. Przez jego umysł przeszły setki pytań, jak, w kim, gdzie, kiedy, po co? Kiedy z ironią odpowiedziała, że w Diethartcie, Schlierenzauer się ucieszył. Czyli droga była wolna.
- Słyszysz? – powiedział lekko zirytowany Hayboeck, stając obok GS, który spojrzał na niego pytająco. – Pytałem się o coś. Jak zamierzasz pokazać Sophii, że żałujesz i się zmieniłeś? Ona ci tego szybko nie wybaczy. O ile wybaczy.
- Nie wiem – westchnął, Gregor lubił Michaela, dogadywał się z nim i z Diethartem najlepiej z całej kadry. – Nie mam pojęcia co mam zrobić.
- Ja mam – powiedział z szerokim uśmiechem. – Zacznij od przeprosin. Kup jej bukiet róż, ale nie byle jaki.
- Co masz na myśli?
- Trzynaście czerwonych róż.
- Trzynaście czerwonych róż? – zapytał marszcząc brwi.
- No tak… Miała trzynaście lat, a czerwony, bo krew… miłość… no nie wiem co jeszcze.
- W sumie… To chyba nie głupi pomysł. Jak na to wpadłeś?
- A no wiesz… wiem co nieco – wyszczerzy się i poklepał rozmówcę po plecach, który tylko westchnął i wpatrywał się w skocznię. – Ej, ona ci się podoba
- Ciszej. Nie wszyscy muszą o tym wiedzieć – powiedział przez zęby i naciągnął czapkę jeszcze bardziej na uszy.
- Nie jest trudno to zauważyć – powiedział Michi, a Gregor uniósł brew do góry. – Ciągle się na nią patrzysz, wpadasz na nią i rozmawiasz, chociaż wiesz, że ona z chęcią by cię zabiła. Czekaj, cofam co powiedziałem. Nie podoba, a zakochany w niej jesteś.
- Nie jestem zakochany – powiedział, chociaż od jakieś czasu myślał nad tym, może jego kolega z kadry miał rację. – A rozmawiam, bo… z każdym rozmawiam.
- Tylko do niej szczerzysz się jak głupi – pokręcił głową. – Jeśli tak sprawy stoją to… masz przechlapane. Wpadłeś po same uszy. Ona nie jest łatwa, sam słyszałeś, ojciec ja gwałcił, a to na pewno zostawiło jakieś ślady w psychice… Plus, jeszcze wczoraj mogłaby cię zabić.
- A dziś?
- Och, widzę, że interesuje cię temat – wyszczerzył się. – Przeprosiłeś ją i wiem, że szczerze. Może i nie wybaczyła ci jeszcze i nie rzuca ci się na szyję, ale jej spojrzenie na ciebie się zmieniło. Trochę potrwa zanim będzie normalnie.
- Nie wiem jak jest normalnie. Czasem tylko w domu, przy Lilly była miła, ale to tyle.
- Będzie dobrze. Nie powiem nikomu, że się zakochałeś, spokojnie.
- Ja się nie…
- Widzisz, sam już wątpisz.

- Trzecie miejsce w konkursie indywidualnym na skoczni normalnej zajmuje Carina Vogt – Sophia usłyszała donośny głos po angielsku, kiedy Niemka kierowała się na najniższy stopień podium w Lillehammer. – Drugie miejsce dla Sary Takanashi – japonka z szerokim uśmiechem podeszła witając się z Cariną i zajęła swoje miejsce. – A miejsce pierwsze nieprawdopodobna rekordzistka skoczni – Sophia Morgenstern! – z uśmiechem na ustach podbiegła ciesząc się jak dziecko, przytuliła Sarę i Carinę, a potem weszła na najwyższy stopień podium. – Gratulację dla całej trójki.
Stała patrząc przed siebie. Udało jej się. Pierwszy konkurs i pierwsze miejsce. Uśmiechnęła się w stronę swoich koleżanek i kolegów z kadry. Kiedy wszystkie trzy odebrały nagrody, przyszedł moment, na który warto czekać. Nie ma nic piękniejszego niż śpiewanie swojego hymnu, stojąc na najwyższym stopniu podium. Ściągnęła z głowy czapkę kadry Austrii i wtedy do jej uszu napłynęła najpiękniejsza melodia, hymn. Była tak szczęśliwa, że nawet nie zauważyła, kiedy obok pojawiły się Carina i Sara, aby zrobiono im zdjęcia. Kiedy tylko zeszły z podium podbiegła do niej Jacqueline i przytuliła z całej siły. Chwilę później pojawiła się obok Daniela i Chiara. Tak w czwórkę tkwiły w uścisku. Dziewczyny zajęły miejsca 5., 8. i 10. Wszyscy cieszyli się ogromnie, bo wszystkie załapały się w pierwszej dziesiątce.
- Gratulacje – powiedziała Jaci, kiedy znów przytulała przyjaciółkę. – Nie masz pojęcia nawet jak się cieszę. Udało się! Wygrałaś i pobiłaś rekord skoczni!
- Sophia! – nagle poczuła jak zostaje zgnieciona przez nikogo innego jak Stefana. – Wygrałaś!
- Wiem! Teraz twoja kolej – powiedziała i wtuliła się w Krafta.
Wszyscy ją wyściskali, wszyscy z wyjątkiem Gregora, który stał z boku i przyglądał się całej sytuacji. Blondynka podjęła najdziwniejszą decyzję i podeszła do niego.
- Ty się nie cieszysz? – powiedziała z uśmiechem, którego za nic w świecie nie mogła opanować.
- Cieszę, nawet bardzo. Gratuluję – powiedział i wyciągnął do niej dłoń.
- Och, a co mi tam? – zaśmiała się i przytuliła do Schlierenzauera, który od razu ją objął. – Nie myśl sobie, że ci wybaczyłam. Przypływ emocji i takie tam – powiedziała, kiedy się od niego odsunęła. – W końcu mnie przeprosiłeś, a ja na to tyle czekałam.
- Jeszcze raz cię przepraszam.
- Już starczy. Thomas nie uwierzy.
- To, że wygrałaś już wie. Nagrałem cię jak stałaś na podium i wysłałem mu. Mam nadzieję, że się nie gniewasz.
- Dzięki.

Wszyscy udali się do hotelu, chociaż niedługo miała się odbyć seria próbna konkursu mężczyzn. Po drodze dziewczyny emocjonowały się konkursem i rozprawiały o swoich występach. Sophia była z siebie dumna. Stanęła na podium w pierwszym konkursie i to na najwyższym stopniu. Była też zadowolona z występów koleżanek. Wszystkie mogą zaliczyć ten konkurs do udanych.
- I tak cię przelecę – powiedział ze stoickim spokojem Stefan, a chwilę później doszło do niego jak musiało to zabrzmieć.
- Co ty zrobisz?  – blondynka uniosła brew do góry i zaśmiała się.
- Głodnemu chleb na myśli. Przeskoczę znaczy się – wywrócił oczami. – A co, chciałabyś? – poruszył zabawnie brwiami przez co dostał po głowie od swojego najlepszego przyjaciela, Michaela.
- Muszę się zastanowić – powiedziała i udała, że myśli. – Nie.
- Niedostępna, co? – zarechotał Diethart.
- Oj, zejdźcie ze mnie – Sophia poprawiła czapkę na swojej głowie.
- Przecież nie jesteśmy na tobie, no chyba, że chcesz, ale przed chwilą… - zaczął śmiejący się do rozpuku  Kraft.
- Jesteście zboczeni, z kim ja żyję? – wywróciła oczami.
- Też się zastanawiam czasami – powiedział Poppinger i objął Sophię ramieniem. – Daniela i Jacqueline są chyba najgorsze – szepnął.
- Ekhm – chrząknęła Jaci i zmroziła Manuela wzrokiem. – Po pierwsze łapki precz od mojej przyjaciółki, a po drugie to ty spałeś z Chiarą na imprezie.
Na początku nie zrozumiał, ale potem przypomniał sobie tę noc. Zaśmiał się i stwierdził, że Kraft jest wszystkiemu winny.
- Nie masz pojęcia jak się wtedy wystraszyłem – powiedział Hayboeck, łapiąc się za serce. – Że Barca przegrywa! Śniła mi się wtedy Liga Mistrzów.
- To nic, a bezduszny Diethart i „Lewandowski zerwał więzadła”? Mało co nie zeszłem - odezwał się Stefan.
- Mówi się zszedłem – poprawiła go Chiara, na co wszyscy się zaśmiali.

- Umieram – jęknęła Sophia, kiedy wraz z Jaci weszły do swojego pokoju i opadły na łóżka
Nagle zadzwonił jej telefon, od razu się domyśliła, że to Thomas, chcący jej pogratulować lub po prostu porozmawiać. Chociaż skoro Schlierenzauer wysłał mu nagranie, to raczej to pierwsze.
- Gratulacje, gratulacje! – krzyczał do słuchawki – Chodź tu, Lilly. Pogratuluj cioci – chwilę później usłyszała ulubiony głos.
Glatulacje, ciociu. Wujek Glegol psysłał nam filmik, wies?
- Wiem, kochanie. Dziękuję. To na pewno dlatego wygrałam, bo trzymałaś za mnie kciuki.
- Ej, ja też trzymałem – zarechotał Thomas. – To znaczy, że ty i Schlieri się pogodziliście?
- Nie. Przeprosił mnie, ale… nie wiem jeszcze co zrobię.
-Przeprosił?
- Też byłam zdziwiona. Tak jak miałam zrobić, zrobiłam. Opowiedziałam wszystko. Cała drużyna była tu, no on też i jak skończyłam opowiadać to dosłownie padł na kolana i mnie przepraszał.
- Że co proszę? Padł na kolana? Muszę do niego zadzwonić – zaśmiał się.
- Jest lepiej między nami, ale… no wiesz…
- Wiem, siostro. Dobra, to ty tam ciesz się wygraną. Aa, zrób zdjęcie i nam wyślij.
- Tak jest. Ucałuj Lilly.
- Teś cie całuję
- O, Lilly jesteś tam – zaśmiała się.
- Tak. Tata mnie tsyma
- Oj, ten twój tata. Buziaki kochani, kocham was najmocniej
- My ciebie też, prawda Lilly?
- Tak! Ciociu, kocham cie. Papa
- Pa
Rozłączyła się i ze śmiechem spojrzała na Jaci, która przysłuchiwała się z uśmiechem rozmowie przyjaciółki ze swoim kuzynem.
- Dobra, a teraz mów – rozkazała Jacqueline.
- Dobrze, ale co? – zaśmiała się blondynka.
- Widziałam jak go przytulasz. Miałaś mu nie wybaczać tak łatwo.
- Nie wybaczyłam. Cieszyłam się jak głupia i w przypływie emocji…
- Tylko w tym przypływie emocji nie skończ z nim w łóżku
- Nigdy – powiedziała stanowczo.

__________________

Hey hi hello! :)
Mamy słodką Lilly, mamy "Glegola", mamy Sophię, Stefana (który jest moim mistrzem :D)...
Kochane Wy moje, chociaż tu nie będę narzekała, a co :D :)
Pewnie też zauważyłyście zmianę wyglądu, no cóż... za szeroko mi było wcześniej, więc teraz jest jak jest ;)
+ BAAAARDZO SERDECZNIE ZAPRASZAM NA HAYBOECK-KRAFT, GDZIE W PIĄTEK POJAWIŁ SIĘ PROLOG :)
Buziaki :*