środa, 21 października 2015

Cztery

- Hej
Sophia wraz z Jacqueline weszły na stołówkę i usiadły do stolika zajmowanego przez damską część kadry Austrii. Chiara i Daniela spojrzały na blondynkę pytającym wzrokiem. Jak mogła być taka wesoło, kiedy w nocy przez nią wszyscy nie mogli spać, bo martwili się? Teraz sobie przychodzi i wesoło mówi „hej”, siada i szczerzy się jak głupia?
- Co wam wszystkim odbija? Przecież to głupi koszmar – powiedziała i machnęła ręką. – Czasem tak mam.
- Tyle, że normalnie… No wiesz, ludzie nie krzyczą i nie płaczą, gdy śpią. Nawet jak mają koszmar – pierwsza chwilową ciszę przerwała Daniela z poważną miną.
- Tak czy inaczej muszę wam wszystkim to opowiedzieć – powiedziała i do ust wzięła łyżkę z owsianką. – Po treningu w naszym pokoju. Wszyscy.
- Wszyscy? – zapytała Jaci, a jej przyjaciółka dobrze wiedziała co miała na myśli, ale jedynie skinęła głową. – Na pewno?
- Tak, o ile będzie chciał – wywróciła oczami i kontynuowała jedzenie.
Kilka stolików dalej siedzieli chłopcy i w ciszy jedli, nagle Stefan nie wytrzymał i jęknął do kolegów.
- Dobra, ja wymiękam.
Nikt niestety nie zdążył mu odpowiedzieć, bo do stolika podeszła Jacqueline, która po namowie koleżanek, postanowiła przekazać informację o spotkaniu z Sophią. Gregor był trochę zaskoczony, że i on został na nie zaproszony. Miała im wszystko wyjaśnić. Czy to znaczyło, że chciała mu przypomnieć o tym jak wielkim idiotą był? Może chciała im wszystkim powiedzieć, jaką gnidą i potworem bez mózgu i uczuć był niejaki Gregor Schlierenzauer? W każdym razie postanowił pójść, bo musiał przecież jej udowodnić, że się zmienił, że nie jest już taki, że dojrzał. Przede wszystkim chciał ją przeprosić, chociaż wiedział, że nie będzie to najłatwiejsze zadanie.
- Żyjesz? – szarpnął nim Poppinger, a ten tylko skinął głową.
Treningi minęły bardzo szybko, tyle, że tym razem Sophia była na pierwszym miejscu. Była strasznie z siebie dumna, ale wiedziała, że to tylko i wyłącznie trening i nie powinna się zbyt tym emocjonować, musiała być przecież w pełni przygotowana na konkurs. Gogle znów musiała użyczyć Hayboeckowi, ale tym razem po prostu poprosił i nie bawił się w podchody. Tak jak obiecała, wszyscy zebrali się w jej pokoju, aby wysłuchać jej historii. Usiadła na swoim łóżku, tak żeby widzieć wszystkich, obok niej siedziała Jacqueline. Kiedy wszyscy wyczekująco patrzyli na młodą skoczkini, ta wzięła głęboki wdech i przygryzła wargę.
- Więc… postanowiłam, że powiem wam wszystkim o tym co się stało i dlaczego miałam tamten koszmar. Proszę was tylko, żebyście mi nie przerywali i wysłuchali do końca – powiedziała i wbiła swój wzrok w siedzącego na drugim końcu pokoju Schlierenzauera. – To wszystko zaczęło się już dawno. Sama nie wiem kiedy, może po prostu tak już było od zawsze? Otóż… ja, moja mama i mój ojciec mieszkaliśmy sobie w trójkę. Nigdy nie było jakoś mega dobrze, ale pamiętam momenty, że było wesoło. Teraz wiem, że to była tylko taka… przykrywka? Udawaliśmy idealną rodzinę, chociaż naprawdę było trochę inaczej. Ojciec pił i był bardzo agresywny. Pierwszy raz uderzył mnie, kiedy byłam jeszcze niemowlakiem, sam się do tego przyznał. Później okładał mnie i mamę regularnie. Kiedy miałam już dwanaście lat… - przerwała na chwilę i spojrzała na siedzących w pomieszczeniu, słuchali z otwartymi ustami, jedynie Schlierenzauer siedział z opuszczoną głową, ale każde słowo wypowiadane przez dziewczynę trafiało do niego doskonale. – Pierwszy raz zmusił mnie do seksu. Zgwałcił mnie mój własny ojciec. Później co jakiś czas przychodził do mnie i najpierw mnie bił, żebym nie mogła się sprzeciwiać, a później gwałcił. Nie pamiętam jak wiele razy to się stało, ale prawdopodobnie nie byłabym wstanie zliczyć. Jestem pewna, że czasem byłam nieprzytomna. Pewnego dnia… to było trzynastego września dwa tysiące siódmego roku, doskonale pamiętam tę datę… Godzinę też, było kilka minut po siedemnastej. Zabrał mnie do mojego pokoju i znów zgwałcił, tamtego dnia pierwszy raz się sprzeciwiłam. Znów mnie pobił, ale wtedy… przyszła moja mama i stanęła w mojej obronie. Ojciec się zdenerwował na tyle, że zostawił mnie i rzucił na nią. Krzyczał, bił i zaciągnął do kuchni, wtedy to był mój moment. Musiałam coś zrobić, wzięłam telefon i zadzwoniłam pod numer alarmowy. Zanim jednak przyjechała policja i pogotowie on… On… Zakatował mamę na śmierć. Zginęła i on ją zabił. Te koszmary, które miewam to wspomnienia… Widzę to jeszcze raz, ale wyraźniej. Nie potrafię od tego uciec i nie wiem czy mogę. Tamtego dnia straciłam oboje rodziców. Mamę, która leży teraz na cmentarzu oraz ojca, który… Zamordował swoją żonę. Nigdy go nie odwiedziłam w wiezieniu i nie mam zamiaru. Pozbawił trzynastoletnią dziewczynkę wszystkiego. To tyle.
Kiedy zakończyła, mogła dokładnie przyjrzeć się reakcji zawodników. Sama miała wilgotne oczy i policzki, ale nie tak jak inni. Jaci siedziała obok i po prostu wylewała łzy, słysząc tę historię po raz kolejny. Stefan i Michael siedzieli ze łzami w oczach, podobnie jak Manuel, Andreas i Thomas. Daniela i Chiara płakały jak małe dziewczynki, tuląc się do siebie, a Gregor… Właśnie, Gregor znał tę historię. Słyszał ją osiem lat temu, ale wtedy nie robiła na nim większego wrażenia. Miał siedemnaście lat i głowę wysoko w chmurach. Uważał siebie za lepszego od innych. Nie miał nawet pojęcia co ona przeżywała, jedynie po prostu zabawił się jej kosztem i zranił.
- Sophia – zaczęła Daniela, ale Gregor jej przerwał, podniósł wzrok na blondynkę i spojrzał w jej oczy.
- Przepraszam. Byłem największym idiotą, kretynem, palantem i łajzą. Tyle lat zastanawiałem się dlaczego mnie nienawidzisz… Dopiero tej nocy zdałem sobie sprawę co narobiłem, kiedy wprowadziłaś się do Thomasa. Nie wiem… Nie wiem jak i dlaczego to się stało. Dlaczego cię skrzywdziłem? Nie wiem…
- Przestań – warknęła. – Co mi z twojego przepraszam? Zrobiłeś ze mnie idiotkę, wyśmiewałeś mnie i to co się stało! Nazwałeś mnie nawet dziwką. Myślisz, że co? Że wybaczę ci? Że zostaniemy przyjaciółmi? Nie marz o tym nawet.
- Sophia, ja… - podszedł do niej i upadł na kolana. – Przepraszam. Miałem siedemnaście lat
- No właśnie, miałeś siedemnaście lat! Normalni ludzie chociaż trochę myślą w tym wieku. Co mnie obchodzi, że miałeś jakiś głupi bunt i nie szanowałeś swoich rodziców? Ciekawe jak ty byś się poczuł jakbyś ich stracił, albo jakby któreś z nich cię molestowało…
- Proszę…
- Nie to ja proszę. Wstań, wyjdź i nie rób scen.
- Nie mogę. Muszę to naprawić.
- To pokaż, że tego chcesz. Pokaż, że ten pieprzony Gregor z przeszłości, ten który sprawił, że miałam depresję i brzydziłam się ludźmi, zniknął. Masz szansę!
- Dziękuję – podszedł jeszcze bliżej i uśmiechnął się szeroko.
- Zacznij od wyjścia.
Wykonał polecenie, wyszedł z pokoju, chociaż zrobił to niechętnie. Dostał szansę, której nie mógł zmarnować. Miał szansę na naprawienie wszystkiego, być może złapie z nią kontakt, a nawet zaprzyjaźni się, a może coś więcej… Gregor nie mógł już dłużej nie przyznawać się przed sobą do tego, że czuł coś do Sophii. Uwielbiał, kiedy się denerwowała, kiedy patrzyła na niego gniewnym wzrokiem. Była najpiękniejszą kobietą i być może to dlatego ostatnio nie układało mu się z Sandrą? Może po prostu ona nie była Sophią? Bo ta blond skoczkini sprawiała, że się uśmiechał, że skakał jak najlepiej. Czasami miał ochotę ją pocałować, ale tak, że zabrakłoby jej oddechu. Była cholernie seksowna. Raz widział ją w samym ręczniku, kiedy wychodziła z łazienki w domu, gdy był u swojego przyjaciela. Nie raz się zastanawiał co się kryło pod. Czasem nawet wyobrażał sobie, że stawał jej na drodze, a potem wbijał się w jej usta, jednocześnie dotykając jej ciała. Że Sophia otwierała drzwi i wciągała go za sobą do sypialni, że zrzucała ręcznik i pozbywała się wszystkich części garderoby skoczka. Teraz miał chociaż małą szansę na to, że może kiedyś… Jesteś popieprzony, Schlierenzauer – skarcił się w myślach i rzucił się na swoje łóżko w sypialni.
- Hej, Sophia? – blondynka usłyszała głos Stefana, który chwilę później siedział już koło niej i ją obejmował. – Jesteś niesamowita, wiesz?
- Niby czemu? – uśmiechnęła się i położyła głowę na jego ramieniu.
- Jesteś silna, inteligentna, utalentowana… - zaczął wyliczać Kraft.
- Wredna – zarechotał Michael.
- Pyskata – dodał także ze śmiechem Thomas.
- Ale najważniejsze – Jaci się uśmiechnęła. – jesteś nasza!
Wszyscy zebrali się wokół blondynki i zastygli w zbiorowym przytulasie. Już chwilę później humory wszystkich się znacznie poprawiły.
- My tu gadu-gadu, a niedługo seria próbna – jęknęła Sophia. – Jak myślicie? Powinnam mu wybaczyć?
- To twój wybór – wzruszył ramionami Poppinger. – Czego oczekujesz od niego?
- Zawsze chciałam, żeby mnie po prostu przeprosił, żeby mu było głupio i źle z tym co zrobił. Wiem, że czasu nie cofnę, ale chciałam, żeby miał wyrzuty sumienia.
- Jeśli o to chodzi to ma – powiedział Diethart. – Całą poprzednią noc nie spał. Pokłócił się z Sandrą i jest gotowy stanąć na głowie, żebyś tylko mu wybaczyła. Poza tym on cię chyba lubi trochę bardziej niż my.
- Pokłócił się z Sandrą? – wtrącił się Kraft.
- Na to wygląda – wzruszył ramionami Thomas. – Nie był jakoś tym przejęty, no wiecie zerwaniem z nią. Kazał jej się pakować i jak wróci to ma jej nie być. No co? Słyszałem.
- Nie wiem co mam robić – panna Morgenstern załamała ręce. – Z jednej strony chcę, bo dostałam to czego chciałam, ale z drugiej… chcę go trochę pomęczyć, niech się postara. Wciąż mnie to boli. Za każdym razem, kiedy na niego patrzę, wspomnienia wracają – powiedziała spuszczając wzrok. – Dobra, ale teraz naprawdę musimy się przygotować, więc proszę, idźcie już.
- Sophia? – Michi zanim wyszedł odwrócił się w stronę blondynki. – Pamiętaj, że jesteśmy z tobą i możesz na nas zawsze liczyć. I cieszymy się, że nam powiedziałaś, to wiele znaczy
               
Seria próbna odbyła się bez żadnych komplikacji. Najlepiej spisała się po raz kolejny Sophia, która znów była druga, zaraz za nią była Daniela na miejscu trzecim, Jaci była ósma, a Chiara dwunasta. Chwilę między serią próbną a konkursem dziewczęta spędziły ze swoimi kolegami z kadry, którzy obserwowali ich poczynania.
- Kurczę, Sophia… Dobrze skaczesz – powiedział inteligentnie Stefan, na co wszyscy zaczęli się śmiać, a blondynka walnęła chłopaka po głowie.
- Aleś ty durny – skwitowała Chiara. – Hej, trzymajcie za nas kciuki, a za pannę Morgenstern to już w szczególności, bo wiecie lata jak zakochana.
- Może i zakochana – zarechotał Diethart.
- Tak, Thomas… w tobie – pokręciła głową. – Wiecie co? Miałam propozycję sponsorską.
- Od kogo? – zapytała Jacqueline i oparła się o barierkę – Manner?
- Nie, ale ktoś tu już też ma kontrakt z nimi.
- Physio Term? – zapytał z nadzieją w głosie Diethart, a ona tylko przecząco pokiwała głową. – Nie? To ja już nie wiem!
- Red Bull, idioci – zarechotała, na co Gregor jakby obudził się ze snu zimowego.
- I ty się jeszcze nie zgodziłaś? – zapytała z niedowierzaniem Daniela. – Bo co? Bo Gregor też ma Red Bulla? Kurde, nie przesadzaj! Pamiętaj, Morgi też!
- No wiem, ale ta umowa jest bez sensu.
- Jak ci nie pasuję, to ja mogę – wyszczerzyła się Jaci.
- Co jest tam takiego bezsensu? – zapytał Gregor, ale został spiorunowany wzrokiem przez samą Sophię. – Zawsze możesz się z nimi dogadać i nie musisz się na wszystko zgadzać.
- Nie wiem – jęknęła. – Dobra, idziemy się rozgrzać?
- Przecież ty skaczesz jako przedostatnia, zdążysz jeszcze – powiedział Poppinger przeciągając i obejmując blondynkę. – Ty chyba nie masz chłopaka, co?
- Za to ty masz dziewczynę – wywróciła oczami. – I podobno ją kochasz
- Masz mnie. Nici z romansu – zaśmiał się unosząc dłonie w geście kapitulacji.
- Dobra, ja idę – powiedziała z poważną miną i ruszyła za koleżankami, które już wybierały się na górę

________________

Dobrze, możecie mnie już zabić, a jeśli tego nie zrobicie to sama się załatwię. 
Nie mam pojęcia co mam myśleć o tym czymś (tak, wiem, ciągle narzekam)
Buziaki :* ♥

+ Niedługo wystartuję z czymś nowym. Kiedy to będzie nie mam jeszcze pojęcia, ale wydaje mi się, że w okolicach rozpoczęcia sezonu zimowego. Jeśli chcecie zapoznać się z bohaterami, zapraszam na hayboeck-kraft ;)

środa, 14 października 2015

Trzy

- Ona musi sama wam o tym powiedzieć.
Wyszedł z pokoju i udał się do siebie. Położył się do łóżka z zamiarem ponownego zaśnięcia, ale nie mógł, wciąż widział jak blondynka wije się na łóżku, jak krzyczy i płacze. Ona nadal to przeżywała, a on zaczął pojmować dlaczego go nienawidziła. 
W sypialni obok, ludzi nie ubywało. Starali się myśleć trzeźwo, ale to co widzieli było przerażające. Ich mała Sophia, ich biedna Sophia.
- Martwię się o nią – ciszę przerwał Kraft i usiadł obok Chiary, aby objąć ją ramieniem. – Ktokolwiek ma pojęcie…
- Ja wiem tyle, że miała trudne dzieciństwo – ramionami wzruszyła Daniela. – Nic więcej.
- To pewnie ma z tym związek – Diethart chodził po całym pokoju.
- Ale że co? Ojciec ją bił, albo… - Hayboeck wymyślał czarne scenariusze, które z całą pewnością nie chciał, żeby były prawdą.
- Przestań – jęknęła Chiara.
- Schlierenzauer ma z tym związek – stwierdziła Daniela. – No popatrzcie. Powiedział, że chyba wie co się stało, poszedł do pokoju już jakiś czas temu. Do tego wyglądał na najbardziej przerażonego. On wie coś czego my nie wiemy. No i Jaci, ale to jasne, przecież przyjaźni się z Sophią. Ale Gregor? Przecież ona go nienawidzi. Musi być przecież jakiś tego powód.
- Jesteś geniuszem – powiedział Thomas, podchodząc do blondynki. – Co on jej zrobił?
- Jakby jej coś zrobił to myślisz, że Morgi by się z nim przyjaźnił? – żachnął się Poppinger. – To coś innego.
- Co nie zmienia faktu, że on wie – Chiara była wyraźnie podłamana.
- Przecież to jasne. On praktycznie należy do rodziny Morgensternów, więc na pewno wie. Problem jest w tym co to za tajemnica i dlaczego Sophia z chęcią pozbawiłaby go życia – zastanowił się Stefan.
- Chodźmy do siebie – rzuciła Daniela, a chwilę później wszyscy opuścili pokój dwóch skoczkiń.
Jacqueline szukała swojej przyjaciółki przez dobre piętnaście minut. Kiedy w końcu ją odnalazła, ta siedziała pod schodami z nogami przyciągniętymi do klatki piersiowej. Po jej policzkach leciały łzy. Jaci nigdy nie widziała jej w takim stanie, wiedziała co dziewczyna przeżyła w dzieciństwie, wiedziała, że czasami miewa koszmary. Ale jednak… Kiedy widziała jak rzucała się w łóżku, jak krzyczała i płakała, serce jej się łamało. Usiadła obok przyjaciółki i położyła dłoń na jej ramieniu.
- Sophia
Blondynka nic nie powiedziała, tylko mocno wtuliła się w Jaci.
- Przepraszam – szepnęła. – Przepraszam, że musiałaś tu widzieć… że oni wszyscy to widzieli. Nie chciałam, żeby wiedzieli, a teraz? Będę musiała im o wszystkim opowiedzieć. Co zrobił Schlierenzauer?
- Nie masz za co przepraszać, naprawdę. Szczerze? – brunetka zapytała, a panna Morgenstern tylko przytaknęła. – Był przerażony, wszyscy byli, ale on… wyglądał strasznie. Jakby to go złamało, on się bał. Pomógł Thomasowi cię posadzić. Może coś go ruszyło.
- Nie śmiał się? – zapytała nie dowierzając Sophia i wytarła łzy.
- Nie. On chyba… Chyba to do niego dotarło, teraz, to co ci zrobił te osiem lat temu. Wydaje mi się, że… On żałuje.
- Nie sądzę – blondynka uśmiechnęła się delikatnie. – Chodźmy już do pokoju. Muszę spać.
- Sophia, on dojrzał. Nie jest już tym samym głupim dzieciakiem co osiem lat temu
- Nie mówmy o nim – poprosiła blondynka.
Powróciły do swojego pokoju, w którym nie było już nikogo.
W pokoju 467 panowała grobowa cisza. Odkąd Thomas wrócił do pokoju, położył się i próbował zasnąć, chociaż było mu naprawdę ciężko. W końcu zmęczenie dało się we znaki. Gregor za to nie mógł spać. Jego głowę zaprzątały myśli o tym co zobaczył. Był zły na siebie, na swoje zachowanie sprzed ośmiu lat. Przecież to było takie proste, przecież to dlatego wszystko się posypało. Gdyby tylko nie był jakim gnojkiem, może między nimi nie byłoby takich spięć. Na pewno nie byłoby… Przecież widział jaka była, kiedy obok byli inni. Jaka była wesoła, kiedy wygłupiała się z małą Lilly, jak się śmiała z durnych żartów Dietharta, jak szalała ze Stefanem i Michaelem, jak była oparciem dla Jacqueline i innych dziewczyn oraz jak cholernie walczyła z przeszłością z Morgim. Była silna, odważna i nieprawdopodobnie dobra. Musiał ją przeprosić, ale czy ta przyjmie przeprosiny? Przecież tak wiele lat minęło… Sam nie wiedział dlaczego tamte wydarzenie go tak ruszyło. Kiedy zamykał oczy widział to jeszcze raz. Był największym idiotą świata. Kilka minut przed siódmą rano jego telefon zadzwonił. Na ekranie zobaczył napis: Sandra dzwoni. Jak zwykle w najmniej odpowiednim momencie, chociaż… Czy ostatnio był jakikolwiek odpowiedni moment? Po chwili namysłu, odebrał.
- Halo?
- No wreszcie! Wydzwaniam do ciebie od dwóch dni, a Ty nie raczyłeś nawet odebrać!
- Odebrałem teraz
- Z kim teraz jesteś? Z kim mnie zdradzasz?
- Jestem teraz z Diethartem, ale nie jest za bardzo w moim typie. Nie zdradzam cię, Sandro. Nigdy cię nie zdradziłem.
- I ja mam ci uwierzyć? Dlaczego nie odbierałeś?
- Odpocząć chciałem – szepnął, ale na tyle głośno, że jego rozmówczyni usłyszała.
- Ode mnie? Tak ci ze mną źle? Gregor, jesteśmy parą od dawna!
- Tak, od ciebie. Od ciebie i od twoich durnych komentarzy, pytań i oskarżeń. Mam już tego dość. Mam dość ciebie.
- Zrywasz ze mną? – powiedziała, a w jej głosie dało się usłyszeć smutek.
- Tak. Pakuj się i jak wrócę, ma cie już nie być w mieszkaniu.
- Ale ja cię kocham, Gregor. Ty mnie kochasz. Przepraszam za to, ja po prostu nie chcę cię stracić, nie chcę żeby jakaś lafirynda mi ciebie odebrała!
- Straciłaś mnie już dawno.
Rozłączył się i rzucił swój telefon na szafkę obok. Wstał z łóżka, zabrał ze sobą dres i zamknął się w łazience. Ustał przed lustrem i chwilę wpatrywał się w swoje odbicie. Nie wyglądał najlepiej, ale nie mógł się przecież sobie dziwić, bo prawie całą noc nie spał. Nie mógł spać przez Sophię, którą jeszcze osiem lat temu wyśmiał, zmieszał z błotem i rozpowiadał o niej durne rzeczy. Dlaczego to robił? Kto wie… Pomyślał o telefonie od Sandry i o tym, że zerwał z nią. Sam nie był pewny co czuł. Z jednej strony ulżyło mu, bo ostatnie tygodnie, czy nawet miesiące tkwił w związku, który nie miał prawa bytu, ale z drugiej strony… spędził z nią tak wiele czasu, chociaż mimo wszystko już nawet nie pamiętał kiedy był z nią szczęśliwy. Oskarżała go o zdrady, a później przychodziła z podkulonym ogonem i zaciągała go do łóżka na przeproszenie. Chociaż w tych ostatnich tygodniach nie dawał się tak łatwo, brzydził się nią… Jego przemyślenia przerwał trzask drzwi. Domyślił się, że to Thomas. Wszedł pod zimny prysznic, żeby się rozbudzić i doprowadzić do ładu. W końcu za dziesięć godzin miał się odbyć konkurs i wiedział, że musi oddać dwa dobre skoki. Kiedy wyszedł i ubrał się, postanowił chwilę pobiegać w okolicy, zawsze to robił, kiedy nie potrafił złożyć myśli do kupy, albo źle się czuł.
Sophia obudziła się kilka minut po siódmej, a kiedy przewróciła się na bok, zauważyła Jacqueline, która spała obok niej. No tak, poprzedniej nocy, Jaci nie mogła zasnąć, bo martwiła się o przyjaciółkę, więc ta zaproponowała, żeby położyła się z nią.
- Czuję się jak po ostrej imprezie – blondynka podniosła się na łokciach
- Jak ostatnio – zachichotała brunetka, a Sophia spiorunowała ją wzrokiem – Jak się czujesz?
- Bywało gorzej, ale… Jaci, nie martw się o mnie. To tylko głupi koszmar, czasem tak mam.
- To było straszne. Bałam się o ciebie i… nie tylko ja
Sophia przytuliła się do przyjaciółki, a później obie podniosły się z łóżka. Do łazienki pierwsza poszła blondynka, wzięła szybki prysznic i kiedy udostępniła ją przyjaciółce, ubrała się w kadrowy dres i usiadła na łóżku. Wiedziała, że będzie musiała powiedzieć im wszystko. Opowiedzieć całą historię, już dawno chciała to zrobić, ale bała się. Ich reakcji, pytań, ale najbardziej bała się Schlierenzauera. Nie mogłaby przecież dopuścić do tego, że znów namieszałby w jej życiu. Wzięła do ręki swój telefon i wybrała numer do Thomasa, który po kilku sygnałach odebrał zaspanym głosem.
- Halo? Sophia?
- Tak, a kto inny? Chyba nie święty Piotr, który chce cię w niebie – zarechotała.
- Słyszę, że ktoś tu ma dobry humor. Poczekaj, poczekaj… Czy w nocy…?
- Tak, ale już dobrze. Dzwonił do Ciebie Schlierenzauer?
- Nie, po co miałby dzwonić?
- Widział to… On i reszta kadry, byli tu wtedy. Muszę im opowiedzieć o wszystkim, już najwyższa pora.
- To dobry pomysł. O, ktoś chce się z tobą przywitać – zaśmiał się, a chwilę później blondynka usłyszała słodki głosik swojej bratanicy. – Cieść ciociuuuu
- Hej, Lilly. Co robisz?
- Zlobiłam tatusiowi pobude – zaśmiała się mała.
- Dobrze, tak trzymaj
- Tata cioś chce – powiedziała, a po chwili odezwał się już Thomas. – Oj, baby. Co ja z wami mam? Jak tam trening? Dzisiaj konkurs?
- Nieźle, byłam druga, a Jaci trochę majtnęło, ale to była kara, bo miała niecne plany co do innych zawodniczek – zaśmiała się Sophia, gdy do pokoju weszła umyta i przebrana Jacqueline.
- Gratulacje. Wiesz jak z chłopakami?
- Gregor był piąty, a Stefan jak ja… drugi. No i oczywiście nasz zapominalski Michi!
- Czego zapomniał tym razem?
- Gogli. Musiałam mu swoje pożyczyć, z resztą jak bym się nie zgodziła to padłby na kolana i tak czy inaczej wybłagał ode mnie – usłyszała jak jej kuzyn śmieje się. - Dobra, ja kończę, bo idziemy na śniadanie. Trzymaj za mnie dzisiaj kciuki o szesnastej i ucałuj Lilly.
- Jasne, leć. Buziaki

______________

Po pierwsze to w scenie w pokoju Sophii i Jaci zapomniałam o jednej osobie - o Koflerze, więc udajmy, że ten sobie smacznie wtedy spał. XD
Po drugie – uwielbiam pisać dialogi, gdzie jest Lilly. Pobude, na przykład, robiła moja siostra cioteczna swojemu bratu (16 lat różnicy :D) jak miała ok. 2 lat. Więc inspiruję się nią (aktualnie lat 5) i inną siostrą cioteczną (lat 2 i pół).
„Wujek Glegol” namieszał coś w życiu Sophii, hmm… tylko co? A tego dowiecie się już niedługo :D

Buziaki :*

środa, 7 października 2015

Dwa

Kiedy Sophia i Jaci wróciły do swojego pokoju, miały jakieś półgodziny na doprowadzenie się mniej więcej do porządku, najlepiej tak, żeby nikt nie zauważył, że poprzedniej nocy zabalowały. Wzięły więc szybki, zimny prysznic i ubrały się w kadrowe dresy. Sophia zrobiła sobie warkocza, a Jacqueline upiła włosy w koka. W świetnych nastrojach udały się na stołówkę. Usiadły do swoich koleżanek z kadry i zaczęły rozmawiać o zawodach, które miały odbyć się następnego dnia. Zastanawiały się nad kolorem kombinezonu, który miały zamiar założyć. Sophia miała ubrać swój szczęśliwy granatowo-czarny kombinezon, Jaci jak zwykle czarny, tak samo jak Daniela, a Chiara powiedziała, że zaskoczy wszystkich i zdecyduje się na zieleń. Był to jej nowy kombinezon i chciała jak najszybciej w nim skoczyć. 
Parę stolików dalej siedzieli chłopcy i rozprawiali o technikach i sposobach wychodzenia z progu i lądowania. W pewnym momencie zaczęli wspominać minioną imprezę. Zabawne pobudki oraz Sophię i jej zakolanówki. Wszyscy zgodnie stwierdzili, że ten który je wymyślił był genialny. Tak jak i ten od legginsów. Stefan stwierdził, że Sophia i Jacqueline zrobiły to celowo. Ubrały się tak, żeby ich sprawdzić. Zobaczyć ich reakcje i może się z nich ponabijać. Co mieli poradzić na to, że ich męska natura odzywała się… często? Hayboeck uznał, że musi kupić zakolanówki swojej dziewczynie. Został wyśmiany przez Schlierenzauera, który rechotał mówiąc, że tylko po to, żeby mógł je zdjąć.
- Wybacz, ale to ty śliniłeś się do Sophii, nie ja – Michael uniósł brwi do góry i widząc zakłopotanie czające się na twarzy Gregora, tylko się roześmiał.
Po śniadaniu wszyscy poszli do swoich pokoi. Chiara i Daniela miały w planach małą partię gry w karty, co robiły często. Najczęściej grały w wojnę albo kuku. Nic zbyt wymagającego. Miały oczyścić umysł, a nie go przeciążać. Sophia i Jacqueline zdecydowanie wolały poprzeglądać statystyki i wyniki z poprzedniego sezonu. Chciały bowiem znaleźć jakiś sposób na rywalki. Były zmotywowane do walki, a w ich planach i celach pojawiała się Kryształowa Kula. Znajdowanie sposobu na rywalki chyba zaczynało być dla nich normą. Poprzedniego wieczoru nie znalazły żadnego, więc wiedziały, że muszą szukać dalej.
- Poczekaj, poczekaj – uśmiechnęła się brunetka i przygryzła dolną wargę – Mam pomysł i  wiesz co? Szybki, łatwy i bezbolesny, w każdym razie dla nas. Słowenki i Japonki nie są zbyt dobrze przygotowane fizycznie. Niemki za to mają problemy z psychiką. Z Norweżkami gorzej, ale one są tylko dwie.
- Co w związku z tym?
- Musimy jakoś podłamać Niemki. Jak będą się martwiły i stresowały to na bank popsują swoje skoki. Słowenki i Japonki… Zrobimy wszystko, żebyśmy skakały, kiedy wieje silny wiatr!
- Czy ty upadłaś na głowę? – Sophia nie wytrzymała i podniosła głos – Po pierwsze to nie jest w porządku, a po drugie skąd masz pewność, że wiatr nie będzie zbyt silny i ciebie nie majtnie porządnie? Musimy być fair. Ćwiczyć ciężko i oddawać jak najlepsze skoki.
- Dobra, dobra. Tylko, że te bycie fair nic mi nie dało. Zaledwie kilkanaście podiów, dwa mistrzostwa Austrii… - zaczęła wyliczać, a Sophia spojrzała na nią z politowaniem
- Zaledwie? – uniosła brew blondynka – Mam ci powiedzieć ile ja mam na koncie?
- Dobra, już nic nie mówię.
W pokoju należącym do papużek-nierozłączek austriackich skoków – Stefana i Michael, panował tak zwany bajzel. Po całym pokoju walały się ubrania i buty skoczków. W okolicach drzwi znajdowała się para termo aktywnych skarpetek, a na parapecie leżały należące do Hayboecka fioletowe bokserki. Obaj skoczkowie bowiem przeszukiwali cały pokój, ponieważ mieli problemy z odnalezieniem gogli Michaela. Cieszyli się, że wzięli się za to przed treningiem, bo wtedy mogłoby być nie ciekawie.
- Przecież Kuttin mnie zabije – blondyn padł na swoje łóżko i wzrokiem ogarnął pokój – Nie ma! Mogę się założyć, że w domu na stole leżą.
- Trzeba to ogarnąć chyba
- Chyba
Cisza i spokój panowała za to w pokoju gospodarzy ostatniej imprezy, która dla niektórych skończyła się prawie zawałem serca. Gregor leżał na łóżku z laptopem na brzuchu. Na uszach miał słuchawki i był w swoim świecie. Thomas za to namiętnie pisał przez Internet ze swoją dziewczyną. Opowiadał jej co działo się na imprezie. Dziewczyna nie była tym faktem zaskoczona, wiedziała, że takie rzeczy to norma na wyjazdach jej chłopaka.
Przed siedemnastą wszystkie dziewczyny wyszły z hotelu i skierowały się w stronę kompleksu skoczni Lysgårdsbakken. Grupa składająca się z czterech austriackich skoczkiń szła z szerokimi uśmiechami. Rozmawiały między sobą o różnych rzeczach, oby tylko nie o skakaniu. Oczyszczały swój umysł. Potrafiły robić to dobrze, bardzo dobrze. Były przygotowane dobrze zarówno fizycznie jak i psychicznie. Pod skocznią zauważyły niemieckich zawodników, którzy najprawdopodobniej przyszli, żeby oglądać skoki swoich krajanek.
- Przyszliście nas podziwiać? – Sophia zachichotała w stronę czterech chłopaków, byli to Richard Freitag, Andreas Wellinger, Andreas Wank i Severin Freund
- No oczywiście – powiedział Wellinger z wyczuwalną ironią w głosie – Chcemy popatrzeć jak nawet nie dolatujecie do punktu K
- Och, szukasz równych sobie? Nie chcę ci przypominać, ale może i powinnam, że to do ciebie należy anty rekord tej skoczni – blondynka puściła mu oczko i patrzyła tylko jak się zapowietrza, wymyślając jakąś ciętą ripostę
- Zła kobieta z ciebie – westchnął tylko
- Ty nawet nie masz pojęcia jak bardzo – zarechotała Chiara
- Planuję właśnie jedno, małe zabójstwo – powiedziała ze stoickim spokojem panna Morgenstern
- Schlierenzauer? – zaśmiał się Freund, a Sophia jedynie pokiwała głową
– My lecimy, na razie – powiedziała Daniela i ruszyły dalej.
Sophia długo czekała na swoją kolej. Była mniej więcej na środku listy, ale wydawało jej się, że trwało to wieki. Patrzyła jak jej rywalki powoli odchodzą, siadają na belkę i skaczą. Uśmiechnęła się do siebie. Cieszyła się, że sezon w końcu się rozpoczął. Tak długo tego wyczekiwała. Przed nią miała skoczyć Chiara, a niedługo po, Jacqueline. Znów się uśmiechnęła, kiedy na belkę usiadła osiemnastoletnia skoczkini. Holzl czuła się niesamowicie będąc na belce i kiedy już ruszyła, jej umysł całkowicie się wyczyścił. Wybiła się w odpowiednim momencie. Leciała nisko nad zeskokiem, ale udało jej się dobrze wyciągnąć. Skok zakończyła telemarkiem. Teraz na belce usiadła Sophia Morgenstern. Nawet nie zdążyła pomyśleć, a już była w powietrzu. Szybowała nieco wyżej od swojej poprzedniczki i skok wyciągnęła jeszcze dalej. Chociaż telemark był bardziej w stylu Simona Ammanna, dobrze zakończyła skok. Wyszczerzyła się do siebie i ruszyła w stronę Chiary. Miały poczekać na swoje krajanki. Zaczęły z ożywieniem rozmawiać o swoich całkowicie udanych skokach. O takie im chodziło. Niedługo później zarówna Jacqueline jak i Daniela były po swoich już mniej udanych skokach. Ostatecznie Sophia uplasowała się na miejscu drugim, Chiara na piątym, Daniela była dziewiąta, a Jaci, którą porządnie majtnęło w powietrzu skończyła na czternastej pozycji.
-Trzeba było wymyślać te sposoby? To twoja kara! – zaśmiała się Sophia, kiedy wracały
Na drodze stanął im zdesperowany Michael. Spojrzał błagalnie na swoje koleżanki, wzrok zatrzymał dopiero na Sophii. Uśmiechnął się krzywo.
- Wiesz Sophia, że ładnie wyglądasz? – powiedział, nie wiedząc jak zacząć
- Do rzeczy, Michi – uśmiechnęła się, a blondyn podrapał się po karku
- Pożyczysz mi swoje gogle? – słowa wypowiedział z prędkością światła – Zapomniałem swoich. Zostawiłem w domu
Pokręciła z niedowierzaniem głową i ściągnęła z niej swoje gogle, które wręczyła koledze
- Powinieneś mnie na rękach za to nosić – zachichotała – Dziewczyny, popatrzymy jak skaczą?
Wszystkie się zgodziły, więc podeszły do barierki, kiedy już rozanielony Hayboeck wraz z przyjacielem, Kraftem poszli na skocznię. Teraz mężczyźni mieli mieć trening. Pomyślały sobie, że może mogliby się z nich pośmiać, ale nie miały za bardzo momentów do śmiechu, jeśli chodzi o Austriaków. Skoki były niezłe, Kraft był drugi, Schlierenzauer piąty, Hayboeck dziewiąty, Diethart dziesiąty, Poppinger trzynasty, a Kofler niestety dopiero dwudziesty drugi.
- Stefan! Piąteczka – Sophia zaśmiała się i przybiła z brunetem piątkę – Drugie miejsce
- Schlieri, piąteczka? – zachichotała Chiara, która tak jak Schlierenzauer była piąta
- Piąteczka – zaśmiał się i ją objął, to samo uczynił Krafti z Sophią
- To co, Sophia? Jutro znów zajmiemy te same miejsca? – wyszczerzył się brunet, kiedy szli już w stronę hotelu
- A jak! Tylko tym razem o jedno oczko w górę, nie?
- Dziękuję, Sophia. Uratowałaś mi tyłek – uśmiechnął się Hayboeck i wtulił w pannę Morgenstern, a potem oddał jej gogle
Wieczór minął im dość spokojnie, bez większych przygód, imprez czy wariacji. Sophia przez dwadzieścia minut rozmawiała przez telefon z Thomasem i opowiadała mu o treningu oraz imprezie z poprzedniego wieczora. Jaci udała się do fizjoterapeuty na mały masaż, bo czuła bóle w mięśniach. Daniela i Chiara znów grały w karty, ponieważ według Holzl jej przegrana w poprzedniej partii była bardzo niesłuszna i chciała się odegrać. Stefan i Michael grali w Fifę, na laptopie Krafta. Poppinger i Kofler zajmowali się przygotowaniami do następnego dnia, do konkursu, a Gregor i Thomas rozprawiali na temat wyników treningu. Wtedy do Schlierenzauera napisała jego dziewczyna. Zignorował ją, nie miał ochoty nawet czytać wiadomości. Miał jej po dziurki w nosie i żył nadzieją, że chociaż na zawodach nie będzie musiał się z nią męczyć. Chciał od niej odpocząć. Rzucił telefon na szafkę i wrócił do rozmowy z kumplem.
Kiedy Sophia w końcu wyszła spod prysznica, z którego Jaci dosłownie ją wyganiała, położyła się do swojego łóżka ubrana w białą koszulkę z logiem austriackich skoków oraz krótkie czerwone spodenki. Zastępowało jej to piżamę, nigdy nie uważała, żeby normalna piżama różniła się czymkolwiek od tej, w której ona sypiała. Kiedy Jacqueline wyszła, zastała przyjaciółkę już śpiącą. Także i ona się położyła. Miały za sobą ciężki i długi dzień. Nieprzespana poprzednia noc, trening… Wszystko było jakieś takie ciężkie.
Jacqueline obudziła się w środku nocy. Z drugiego końca pokoju słyszała przeraźliwy krzyk i płacz. Od razu zapaliła lampkę i podbiegła do przyjaciółki. Sophia była cała spocona, rzucała się po łóżku, krzyczała i płakała. Jej słów jednak nie można było zrozumieć.
- Sophia, obudź się – szarpała nią, przekrzykiwała się z nią, próbowała wzbudzić.
Po pokoju dwóch skoczkiń nagle weszła cała kadra Austrii. Kiedy ujrzeli łamiący serce widok, po prostu stanęli jak wryci. Jaci nie miała pojęcia co robić. Od dziesięciu minut próbowała obudzić Sophię. Jedynym mądrym pomysłem było zadzwonienie do Thomasa. On mógł pomóc, przecież przez te osiem lat to on zajmował się swoją kuzynką.
- Thomas? Sophia ma koszmar… Rzuca się, krzyczy i płacze. Boże, co ja mam robić? – łkała do słuchawki, nie potrafiła znieść widoku Morgenstern w tym stanie
- Jaci, posłuchaj, bo to bardzo ważne. Podnieś ją, tak żeby siedziała i ją mocno przytul. I siedź tak, aż nie uspokoi się.
Jacqueline rozłączyła się i podbiegła do blondynki. Złapała za barki i próbowała podnieść, ale nie miała wystarczająco siły. Diethart jako pierwszy ocknął się z amoku. Wiedział, że musi pomóc. Nie miał pojęcia co działo się z jego koleżanką, ale nie mógł jej tak zostawić. Podszedł do Jaci, która wytłumaczyła mu wszystko. Z pomocą przyszedł mu przerażony Schlierenzauer, który w głowie powoli układał sobie dlaczego tak było, dlaczego Sophia krzyczała i płakała przez sen. On wiedział. Diethart przytulił swoim drżącym ciałem dziewczynę, która powoli się uspokajała. Najpierw przestała krzyczeć, jedynie płakała, a po kilku minutach uspokoiła się i otworzyła oczy. Odsunęła się od Thomasa i spojrzała na resztę ludzi znajdujących się w pokoju. Nikt nie wyszedł, każdy się o nią bał. Nawet Gregor, a może w szczególności on.
- Jaci? – szepnęła i wstała z łóżka
Sophia z przerażeniem patrzyła na resztę i kiedy pojęła co tak naprawdę się zdarzyło i, że oni wszyscy widzieli ją w najgorszym momencie, uciekła. Wybiegła z pokoju i pędziła przed siebie. Nie wiedziała co ma ze sobą zrobić, gdzie iść.
W tym samym czasie w pokoju panowała grobowa cisza, którą przerwała Jacqueline, mówiąca, że musi znaleźć Sophię. Wybiegła, a reszta tępo patrzyła na siebie nawzajem.
- Co się z nią stało? – szepnęła Chiara i opadła na łóżko blondynki, wpatrując się w pościel
- Ja chyba wiem
Gregor oparł się o ścianę i pierwszy raz w życiu sięgnął wspomnieniami do dnia, w którym poznał tę blondynkę. Była wtedy wrakiem człowieka, mimo że miała zaledwie trzynaście lat. 

________________________

Rozdział, o dziwo, mi się podoba. 
Mam nadzieję, że i Wam (chociaż troszeczkę :))
Jeśli ktoś jeszcze nie był, zapraszam do Ammannów na rozdział piąty :)
Buziaki, trzymajcie się w te coraz zimniejsze dni :) :*