czwartek, 7 stycznia 2016

Dziewięć

Gregor wyszedł z hotelu zaraz po śniadaniu. Cała ta sytuacja z Sophią go przytłaczała. Nie potrafił sobie z tym wszystkim poradzić. Przecież tak bardzo się starał, a blondynka wciąż to ignorowała. Schlierenzauer był gotowy do większego poświęcenia się dla panny Morgenstern, ale to wszystko wydawało się bez sensu. Zresztą i tak nie zmieniłoby jego beznadziejnego położenia w tej sytuacji.
Nie zdawał sobie sprawy dokąd szedł. Po prostu… nogi niosły go, gdzie chciały. Po jakimś czasie znalazł się pod skocznią. No tak, to wcale nie było dziwne. Nim zdążył przemyśleć swoje zachowanie, był już na górze. Uwielbiał patrzeć na świat z belki startowej. Siedząc na niej, ogarnął wzrokiem cały świat. Nie wiedział dlaczego tak się działo, ale to było jedyne miejsce, w którym wszystko sklejało się do kupy i mógł w spokoju pomyśleć.
Był takim kretynem, ale musiał udowodnić Sophii, że się zmienił, że nie był już tym nastolatkiem, który widział wyłącznie czubek własnego nosa. Przecież mogło być tak pięknie. Znów pomyślał o tym, o czym w dniu, kiedy rozmawiał z Diethartem. Może list nie byłby taki głupi? Może udałoby mu się jakoś przekonać blondynkę o swojej zmianie. Przecież żałował, jak niczego innego.

Sophia uwielbiała towarzystwo Michaela i Stefana. Wiedziała, że wśród skoczków nie było drugich tak szczerych przyjaciół. Wszyscy mogli brać z nich przykład, nie byli jedynie przyjaciółmi dla siebie nawzajem, ale niemal każdy mógł przyjść do nich ze swoim problemem. Zawsze starali się pomagać.
Blondynka leżała na łóżku Krafta, który akurat wyszedł, żeby porozmawiać z dziewczyną. Michael siedział na swoim i patrzył badawczo na koleżankę z kadry.
- Przestaniesz się na mnie gapić? – zaśmiała się. – Coś się stało?
- Tak – odpowiedział i zmarszczył brwi. – Mam pytanie.
- O, nie. Jeśli to pytanie dotyczy Schlierenzauera to odmawiam składania zeznań – podniosła się do pozycji siedzącej.
- Dlaczego z nim nie porozmawiasz? Przecież… Oboje tego chcecie. On się zmienił, Soph – Hayboeck wstał ze swojego łóżka i usiadł obok panny Morgenstern. – Przecież widzę jak to przeżywasz. Jesteś cieniem siebie.
- Stop – wyciągnęła obie dłonie w stronę rozmówcy. – Mam dość rozmów o nim. Chcę mu wybaczyć i wybaczę, ale dajcie mi, do cholery, czas.
- Spokojnie, spokojnie.
- No, ale bez takich! – do pokoju wbiegł Stefan i widząc, że na jego łóżku siedzi Sophia z Michaelem, rzucił im groźne spojrzenie. Niestety nie działało to tak jakby chciał. – Chociaż – uśmiechnął się chytrze. – Michi wyjdź, mam coś do zrobienia z naszą mistrzynią
Blondynka wybuchła śmiechem i walnęła Krafta w ramię. Jak zwykle był nie do zniesienia.
- Kraft, ty może sprowadź tu Marisę, skoro taki niezaspokojony jesteś, co? – Michael wywrócił oczami i wrócił na swoje łóżko, na które opadł.
- Dobra, misiaczki. Zostawię was tu samych, ale nie pozabijajcie się, dobrze? – ruszyła w stronę drzwi, ale Stefan złapał ją za ramię i przytrzymał.
- Jeśli nie zrobisz czegoś z Gregorem, to popełnię samobójstwo. Denerwuje mnie jak nigdy dotąd – szepnął do niej, tak by przyjaciel go nie słyszał.
- Co ja mam do tego? – uniosła brwi do góry i wyrwała się z uścisku bruneta.
- Z tego co wiem, jedyną osobą, o której przebaczenie Schlierenzauer walczy, jesteś ty. Nie jest taki zły jak się go pozna.
- Znam go – powiedziała, zaciskając pięść. Coraz bardziej denerwowała ją ta rozmowa, nie miałam najmniejszej ochoty rozmawiać o NIM, a Ci wszyscy wciąż wiercili jej dziurę w brzuchu.  

Popołudniowy trening dla Gregora był istną katorgą, a punkt K wydawał się być punktem HS. Nie potrafił się skupić, a nigdy nie miał z tym problemów. Do tego ciągłe szepty między Hayboeckiem a Kraftem sprawiały, że myśli Schlierenzauera uciekały w stronę panny Morgenstern, o której wydawało się, rozmawiali.
No i po co o niej rozmawiali? Po co denerwowali go jeszcze bardziej. Starał się jak tylko mógł, kombinował, ale nic. Sophia była nieugięta. Pozostało mu jedno.
Żeńska część kadry Austrii, przyglądała się poczynaniom swoim kolegom po fachu. Lubiły to, bo od zawsze były przekonane, że to właśnie męskie skoki były perfekcyjne. Nie chodziło o to, że one były kiepskie. Były świetne i każdy to widział, ale jednak mężczyźni w locie byli idealni. Nie tak jak na ziemi, pomyślała blondynka i ustała obok Jaci.
- Zmieniłaś zdanie? – zapytała brunetka i spojrzała badawczo na przyjaciółkę. - Czy wy wszyscy musicie pieprzyć trzy po trzy o Schlierenzauerze? Jak nie ty, to tych dwóch łosi. I nie, nie zmieniłam zdania. Chociaż, kiedy ktoś mnie zadręcza tym idiotom przez cały dzień, to sama nie wiem.
- Widzisz jak on na ciebie działa? Albo szczerze go nienawidzisz, albo coś jest na rzeczy – Jacqueline uśmiechnęła się szeroko i szturchnęła przyjaciółkę.
- Bez takich – oburzyła się i pokiwała przecząco głową. – Wolałabym spędzić cały dzień z Sarą i Yuki.
- Wiesz, że jesteś niemiła? One są takie fajne – zaśmiała się Daniela, podchodząc do nich.
- Rzeczywiście. Czasem tylko zdarza im się obrażać nas, Słowenki, Niemki i Amerykanki – pokręciła głową Sophia i skupiła swój wzrok na lądującym daleko przed punktem konstrukcyjnym Gregorze. Wydawało jej się to co najmniej dziwne, że po ostatnich genialnych skokach, nie mógł sobie poradzić. Próbowała wyczytać z jego twarzy emocje, a przy tym powód. Wiatr, złe wyjście z progu? Nie mogła nic dostrzec. Kiedy zrozumiała, że martwiła się o niego, wyrzuciła go z głowy. Nie powinna.
Niedługo po treningu mężczyzn przyszła pora na kobiety.

Zaraz po wieczornym treningu, kiedy Sophia wróciła do pokoju, na swoim łóżku zauważyła kopertę z jej imieniem. Pismo było trochę niezdarne i w stu procentach należało do jakiegoś mężczyzny. Zdziwiło ją to, bo raczej nie spodziewałaby się czegoś takiego od kogokolwiek. Wzięła ją do ręki i obejrzała z każdej strony.
- Co to? – zapytała Jacqueline, która dopiero co weszła do pokoju. – Br, ale zimno.
- E, nie wiem. Leżało tu, chyba jakiś list – zmarszczyła brwi i ściągnęła z siebie kurtkę. – Jak myślisz od kogo to?
- Nie wiem, może jesteś zmutowanym genetycznie orłem? Właściwie wcale by to mnie nie zdziwiło – posłała jej uśmiech i zaczęła się przebierać.
Sophia nic nie odpowiedziała. Wydawało jej się to co najmniej dziwne, że ktoś napisał do niej list. Przecież kto mógł to zrobić?
Kilka pokoi dalej, Schlierenzauer wybierał właśnie numer do swojego najlepszego przyjaciela. Coraz bardziej żałował swoich czynów. Przecież to była kompletna głupota. Każdy to wiedział, a teraz Sophia będzie miała kolejny powód, żeby go nienawidzić. Kto w ogóle tak robi?
- Halo? – usłyszał radosny głos Thomasa i wrócił myślami na ziemię.
- Cholera, jestem idiotą – powiedział na przywitanie.
- To już wiem. Jakieś nowe wiadomości? – zaśmiał się, a Schlierenzauer zacisnął usta i położył się na swoim łóżku. – No dobra, dobra. Co znowu nawywijałeś?
- Tego nawet nie można opisać. Jestem kretynem – westchnął. – Morgi, ja zwariowałem.
- Sophia?
- Napisałem do niej list, ale nie sądzę, żeby to się dobrze skończyło. Nie chcę, żeby mnie źle zrozumiała.
- Bądź dobrej myśli. Ją to męczy tak samo jak i ciebie. Może ruszy ją serducho i ci wybaczy? – Morgenstern jak zwykle pozytywny. Gregor pomyślał, że nie miał pojęcia jakim cudem mógł być taki zawsze. – Co jej tam napisałeś?
- Nie ważne – uśmiechnął się pod nosem. – Przeprosiłem, wyjaśniłem i jeszcze kilka ciekawych spraw.
- Jak ciekawych? No, Schlieri… Mi nie powiesz?
- No właśnie, tobie nie powiem? Ach, no tak. To twoja kuzynka, a ty jeszcze mi obtłuczesz twarz.
- Już dawno powinienem to zrobić, wiesz o tym – powiedział poważnie. No cóż, miał rację. Jak zawsze.
- Wiem, ale co poradzić na to, że jestem kretynem? – westchnął. – Możesz coś dla mnie zrobić? Przejedź się do mojego mieszkania i sprawdź czy Sandra się wyprowadziła.
- Byłem już tam i nie mam dobrych wieści. 

_______________

Guess who's back
Nawet nie zdajecie sobie sprawy jak stęskniłam się za Sophią i Gregorem. Przez ostatnie dni, męczyli mnie okrutnie, a pan Schlierenzauer nawiedził mnie nawet w śnie! 
Jakimś cudem udało mi się napisać rozdział, dodam, że nie najgorszy. 
Mam nadzieję, że nie zapomnieliście o tej historii, chociaż wcale bym się nie zdziwiła, przecież nie było mnie tu tak długo. Jej, nawet w rozdziałach widzę różnicę.
Ja już się przymykam i zostawiam Was.
Całuję i oby do następnego! :*