Chwilę po tym jak Gregor wszedł
do swojego pokoju i położył na łóżku cały zestaw, który brał na skocznię,
zadzwonił jego telefon. Pierwsza jego myśl, była taka, że Sandra znów do niego
wydzwania, ale na ekranie zobaczył, że to jednak ktoś inny.
- No co tam, Morgi? Zaraz idę na
próbną
- Czemu się nie chwaliłeś, że przeprosiłeś Sophię?
- Skąd wiesz? Powiedziała ci?
- Nie da się ukryć. Poważnie padłeś na kolana?
- Śmiało, nabijaj się ze mnie –
udał urażonego. – Mówiła coś jeszcze?
- Czy ci wybaczy? Powiedziała tylko, że nie wie jak to będzie. Bądź
dobrej myśli, pierwszy krok już zrobiłeś. Daj jej chwilę do przemyślenia.
- Okej, dzięki. Muszę już iść, na
razie
- Nara
Gregor rzucił telefon na łóżko i
mimo wszystko się uśmiechnął. Ten dzień był szalony. Wiedział, że musi
wykorzystać swoje szczęście i na skoczni. Niedługo później razem z Diethartem
wyszedł. Po drodze dołączyła do nich reszta zespołu, nigdzie jednak nie było
dziewczyn. Chciałby, żeby były tam, kiedy będzie skakał, ale przecież mogły być
wymęczone swoim konkursem i wcale nie zdziwiłby się, jeśli zostałyby w hotelu.
Zauważył, że Michael znów miał gogle Sophii. Wiedział, że to jej, poznałby je
zawsze, mimo że wiele osób miało takie same. Zapominalski Hayboeck powinien się
cieszyć, że na tym świecie jest taka dobra duszyczka jak Sophia. Seria próbna
poszła dobrze. Kraft był na miejscu trzecim, a Gregor na piątym. Znów piąty…
Wiedział, że będzie musiał się bardziej postarać w konkursie, ale tak czy
inaczej piąte miejsce nie było złe.
- Nie przeleciałeś mnie jakoś –
zaśmiała się Sophia w stronę Krafta, kiedy wszyscy chłopcy podeszli do grupki
austriackich skoczkiń.
- Będziesz mi to wypominała? –
powiedział z udawanym oburzeniem.
- Myślę, że tak – wyszczerzyła
się. – Poważnie, nie pobij mojego rekordu. Chcę się nim cieszyć chociaż jeden
dzień. Jutro w mieszanym pozwalam na pobicie, ale nie dziś – pogroziła mu
palcem.
- Ktoś tu jest pewny, że wystąpi
– Michael pokręcił głową.
- Śmiej się, śmiej. Zaraz ci
zabiorę moje gogle i będziesz miał tyle ze skakania – uderzyła go w bok i
zaśmiała się.
- Przecież ja sobie tylko
żartuję, a ty na pewno wystąpisz. I jutro wygramy, bo mamy ciebie. W marcu
zdobędziesz Kryształową Kulę, bo jesteś najlepsza…
- Stop, stop, stop – zarechotała.
– Chociaż ta Kryształowa Kula, hm… pasuje mi, oj pasuje.
- Oboje będziemy je mieć –
powiedział Kraft dumnie wypinając pierś.
- No nie wątpię – powiedziała
ironicznie i wywróciła oczami. - Dobra, wy idziecie na górę i pięknie
skaczecie, a my tu stoimy i trzymamy za was kciuki.
- A w dzisiejszym konkursie
indywidualnym mężczyzn na miejscu trzecim Severin Freund – wszyscy usłyszeli
donośny głos w języku angielskim, kiedy Severin wchodził na najniższy stopień
podium w Lillehammer. – Na miejscu drugim Rune Velta – Norweg z szerokim
uśmiechem podszedł do Niemca, podał mu dłoń, a następnie stanął na swoim
miejscu. – Pierwsze miejsce dla Stefana Krafta! Austria dzisiaj rządzi, ciekaw
jestem co pokażą jutro – Stefan z wielkim uśmiechem podbiegł, pogratulował
przeciwnikom i ustał na podium.
Kiedy odebrali swoje nagrody, po
raz drugi tamtego dnia rozbrzmiał hymn Austrii.
- Udało się – w objęcia Austriaka
wleciała jak piorun Sophia szczerząc się jak głupi do sera. – Czyżbyśmy
wywiązali się z umowy?
- To jutro pierwsze w mieszanym –
do rozmowy wciął się Hayboeck.
Wygrał Stefan, ale i reszta
drużyny poradziła sobie dobrze. Gregor skończył na tym swoim piątym miejscu,
które tak sobie upatrzył. Michael był ósmy, jedenasty był Diethart, Kofler
siedemnasty, a Poppinger dwudziesty.
- Jesteśmy lepsze – prychnęła
Chiara. – My wszystkie byłyśmy w pierwszej dziesiątce.
- Oj, daj spokój. Ich jest więcej
i maja przynajmniej dobrych rywali, nie to co my – odpowiedziała Daniela z
szerokim uśmiechem.
Trenerzy byli z nich zadowoleni.
Każdy spisał się dobrze. Zwycięstwo Sophii i Stefana dało im nadzieję, że coś
może się w końcu zmienić w skokach austriackich. Odkąd karierę zakończył Thomas
nie działo się zbyt dobrze. Owszem, Stefan i Gregor radzili sobie dobrze, ale
nie na tyle być mogli myśleć o Kryształowej Kuli. Trenowali ciężko, ale nie
wychodziło tak jak chcieli. W każdym razie było poniżej ich oczekiwań, mniej
czy więcej, ale poniżej. Teraz mogło się coś zmienić i w skokach mężczyzn jak i
kobiet. Sophia dała nadzieję, bo mimo że Daniela spisywała się dobrze w
poprzednich sezonach, nie była zbyt często na podium. Tym bardziej na
najwyższym stopniu.
Gregor był trochę zły na siebie.
Zepsuł pierwszy skok i nie mógł już go naprawić drugim. Skojarzyło mu się to
trochę z sytuacją z Sophią. Zepsuł wszystko na początku, osiem lat temu. Może w
życiu jest jak w skokach? Możesz się trochę poprawić, ale nie na tyle by
zwyciężyć? Tylko czego on chciał, co chciał zwyciężyć? Nie mógł się zdecydować
tak naprawdę. A może… skoki nie są jak
życie i w prawdziwym świecie można naprawić nawet tak wielki błąd? I jak mógł
nie widzieć co zrobił jej? Pięknej, ale skrzywdzonej przez los dziewczynie?
- Zwariowałem – powiedział do
siebie, ale całe szczęście w pokoju nie było nikogo, Thomas pewnie poszedł do
fizjoterapeuty, żeby doprowadzić swoje ciało do normy.
Schlierenzauer postanowił wziąć
sprawy w swoje ręce. Musiał przecież coś wykombinować. Może i propozycja
Hayboecka nie była taka głupia? Tyle gdzie o tej porze miałby znaleźć
kwiaciarnię. Trzynaście czerwonych róż? Pomysł na początku wydawał mu się z czapy, ale miał sens. Każda z róż
miała symbolizować lata w piekle, w
którym była Sophia. Czerwony kolor miał być symbolem miłości jej matki do niej
oraz krwi, która została wylana. Czy coś mogłoby być symbolem tych ośmiu lat,
od kiedy to znają się, ona go nienawidzi (słusznie)? Może białe róże? Może…
- Przecież to idiotyzm –
powiedział do siebie, kiedy do pokoju wpadł Diethart.
- Jaki idiotyzm? Co tak siedzisz?
– spojrzał na Schlierenzauera.
- Zastanawiam się jak jeszcze
przeprosić Sophię. Michi polecił mi trzynaście czerwonych róż, które miałyby
symbolizować trzynaście lat Sophii w piekle, ale chciałbym dać jej coś jeszcze,
jakiś symbol tych ośmiu lat.
- Serio się w to wkręciłeś.
- Zależy mi na tym, żeby mi
wybaczyła. Byłem kretynem.
-Byłeś. Może przez osiem dni
codziennie mów jej coś miłego co zdarzyło się w ciągu ostatnich ośmiu latach?
Nie bardzo się znam.
- Może to nie jest głupi pomysł,
ale nie będę jej tego mówił. Napiszę to.
- Napiszesz?
- Listy, baranie. Takie coś co
kiedyś się wysyłało jak nie było telefonów i komputerów.
- Ty chcesz ją przeprosić czy
poderwać? – zarechotał, a Gregor spuścił głowę. – Proszę cię, nie mów mi, że ty
tam coś?
- A skąd!
- Czyli jednak? Może najpierw się
z nią pogódź, a później podbijaj – znów się zaśmiał, a Gregor tylko zmierzył go
lodowatym spojrzeniem.
- Będziesz się długo śmiał?
- Bo to zabawne. Ty na nią
lecisz, a ona cię nienawidzi. Powiem ci coś, ale jak wydasz, że ja ci to
powiedziałem to cię zamorduję.
- Nie powiem. No co?
- Sophia chce się z tobą
pogodzić, ale ona chce wiedzieć, że ci na tym zależy i, że się zmieniłeś.
Musisz jej pokazać, że nie przestaniesz nim ona nie wybaczy ci.
- Chce? Morgiemu mówiła, że nie
wie co zrobi…
- Niby czemu mimo wszystko dała
ci szansę? Bo chce wszystko ułożyć między wami – wywrócił oczami. – Poszła
przed chwilą sama biegać. Leć do niej – zaśmiał się.
- O tej porze poszła biegać? Czy
ona jest durna? – zdenerwował się Schlierenzauer, na co jego rozmówca tylko
zachichotał. – Idę!
Nałożył na siebie dres i szybko
wyszedł z hotelu, kiedy szedł w stronę, gdzie ostatnio biegał, doszło do niego,
że nawet jeśli tam pójdzie i ją zobaczy to przecież nie może tak po prostu
podejść i powiedzieć, że nie powinna sama być o tej porze w ciemnym parku.
Jednak z drugiej strony bał się o nią, nie chciał, żeby coś jej się stało.
Jedyne wyjście jakie mu pozostało to udać, że nie wiedział, że ona tam była.
Najwyżej wyszedłby na idiotę, którym tak czy inaczej był.
- Sophia? – zapytał, kiedy
podbiegł do niej.
- Śledzisz mnie? – spojrzała na
niego podejrzliwie.
- Nie, po prostu przyszedłem
pobiegać.
- Nie za późno na to? – zapytała
i wyminęła go.
- Mógłbym zapytać cię o to samo.
- Nie twoje sprawa.
- Proszę, przeprosiłem cię. Co
mam jeszcze zrobić? Nie chcę, żeby tak było.
- Jakoś przez osiem lat nie
przeszkadzało ci to – powiedziała i spojrzała prosto w jego oczy – Nic nie
powiesz? Przez osiem lat, patrząc na ciebie widziałam tamten dzień, słyszałam
twoje słowa! Znienawidziłam cię za to, mimo że na początku tak strasznie
chciałam cię poznać! Thomas ciągle mi o tobie opowiadał, jak świetny jesteś,
jak utalentowany, przyjacielski i dojrzały... Prawda była taka, że nie miał
racji. Poznałam twoja prawdziwą twarz tamtego dnia. Wyśmiałeś mnie, moje łzy.
Rozpowiedziałeś wszystkim jaka to durna jestem, że sypiam z ojcem. Thomas tak
naprawdę nie wie o wszystkim, nie mówiłam mu, żeby chronić twój tyłek. Teraz
mam ochotę mu o tym opowiedzieć, żeby dał ci w mordę i wywalił z naszego życia.
Tyle lat się łudziłam, że może pewnego dnia przyjdziesz do mnie, powiesz jak ci
przykro i nie chciałeś – powiedziała, a po jej policzkach zaczęły lecieć łzy. –
Później myślałam, że może nie pamiętasz… Teraz wiem, że pamiętasz, że wiesz co
zrobiłeś, ale nie masz pojęcia jak to bolało, co musiałam przeżywać, kiedy inne
dzieciaki patrzyły na mnie krzywo… Nigdy nie miałam przyjaciół, po części przez
ciebie. Dopiero skoki to zmieniły, niestety ty i tutaj jesteś.
- Sophia – zaczął wyciągając dłoń
w jej stronę, było mu głupio, do tego płakała przez niego, a on nie mógł znieść
tego widoku.
- Nie dotykaj mnie!
- Wybacz mi, byłem idiotą. Nadal
jestem idiotą, ale teraz przynajmniej zdaję sobie sprawę co zrobiłem nie tak.
Próbowałem się dowiedzieć, pytałem Thomasa i Jaci… Nie chcieli mi nic
powiedzieć. Sophia, ja cię błagam – Schlierenzauer znów upadł na kolana przed
blondynką. – Nie mogę już tego znosić. Zostawmy przeszłość tam, gdzie jej
miejsce i zacznijmy od nowa. Możesz mnie nawet wyzywać i obrażać, ale wybacz
mi. Zrobię dla ciebie wszystko!
- Nie wydurniaj się,
Schlierenzauer.
- Nie wydurniam się. Naprawdę
zrobię wszystko… – powiedział patrząc na nią.
- Wszystko? – zapytała, a on
tylko pokiwał głową. – Wstań i powiedz mi dlaczego zdecydowałeś się mnie przeprosić
i poprosić o wybaczenie. Dlaczego przez osiem lat nawet nie zapytałeś mnie
dlaczego cię nienawidzę?
Szatyn wstał i podszedł najbliżej
jak tylko mógł do blondynki. Spojrzał na nią i westchnął.
- Nie wiem. Nigdy mi to nie
przeszkadzało, aż… – zawiesił głos. – do niedawna.
- Co to ma znaczyć? – zapytała
odsuwając się krok od swojego rozmówcy.
- Wyśmiejesz mnie – pokręcił
głową.
- Nie jestem tobą
- Jakiś czas temu zrozumiałem,
że… jesteś dla mnie… - zaczął spuszczając wzrok.
__________________
Ucinać w takim momencie. Ja to nie mam serca!
Schlierenzauerowe padanie na kolana powoli staje się normą. Słodki Michi właściwie też.
Pod ostatnim rozdziałem wszyscy zgodnie pokochali Stefka, no cóż... Przyznam się Wam, że w pierwszej wersji, to Diethart miał być taki, ale to chyba i nawet lepiej, że pan Kraft ma na bani. Thomasa oszczędzę. Trochę. Na razie.
Dobra, już Was zostawiam. Piszcie koniecznie co tam myślicie. Czekam na Wasze opinie. Buziaki :*
+ Takie pytanie, żeby wybadać teren. CZY SOPHIA POWINNA WYBACZYĆ GREGOROWI?