Nadszedł czas na kolejny konkurs. Wszyscy austriaccy zawodnicy byli w świetnych humorach. Czy mogli sobie wyobrazić lepszy początek? Trzy razy rozbrzmiewał ich hymn. Sophia Morgenstern pobiła rekord i chociaż wcześniej znana była jedynie dzięki nazwisku, w tamtym momencie wielu ludzi oszalało na jej punkcie. Dostawała mnóstwo wiadomości od fanów, dzięki którym uwierzyła, że może. I to nie tylko za sprawą znanego kuzyna. Radziła sobie świetnie i mimo, że widziała jeszcze drobne błędy, była zadowolona ze swojej formy. Thomas był z niej dumny. Wiedział jak ciężko pracowała i inne wysiłku wkładała w treningi. Należało jej się. W tamtej chwili była najlepsza. Gregor za to nie był w najlepszej formie. Próbował za wszelką cenę powrócić do tego, jak radził sobie kilka lat temu, ale wciąż to było mało. Miał jednak nadzieję, że z każdym konkursem będzie mu szło coraz lepiej. Chciał udowodnić wszystkim, że era Schlierenzauera jeszcze się nie skończyła. Najbardziej chciał pokazać Sophii co potrafił. Nikomu o tym nawet nie wspominał, ale denerwowało go to, że tak bardzo chwaliła Stefana. Może i był dobry, ale to w końcu on, a nie jakiś Kraft dwukrotnie zdobył Kryształową Kulę.
Sophia Morgenstern siedziała właśnie w wygodnym fotelu samolotu między swoją najlepszą przyjaciółką, Jacqueline Seifriedsberger a Thomasem Diethartem. Rozmawiali na różne tematy, wciąż się śmiejąc, przez co wywoływali oburzenie wśród kilku pasażerów.
- Wiesz co? – odezwał się Didl z uśmiechem. – Nadal masz guza, o tu – zaśmiał się i lekko dotknął czoła blondynki, która jęknęła. Wciąż bolało.
- No cóż… mam pamiątkę po panu G – powiedziała osuwając się niżej. – I nie dotykaj, bo boli. Chcesz po łapkach? A może powinnam powiedzieć Annie, że mnie macasz, co? – uniosła brew.
- Inne osoby mają większą ochotę cię pomacać – poruszył brwiami, za co oberwał od blondynki.
- Może ty już tam cicho siedź, co? – zaśmiała się. – Jaci, będziesz na mnie bardzo zła jeśli zrobię coś co obiecałam, że nie zrobię tak szybko?
- Co? Soph, to chyba żartujesz!
- Ciszej – syknęłam. – Nie, nie żartuję. Ja już dłużej tak nie mogę.
Kiedy tylko dolecieli na miejsce, wszyscy rozeszli się do swoich pokoi. Seifriedsberger wciąż była zła na Morgenstern. Nie mogła uwierzyć, że jej przyjaciółka tak po prostu chciała zrobić coś, od czego uciekała przez ostatnie dni. Obie położyły swoje torby na podłodze i położyły się na łóżka. Żadna się nie odzywała. Sophia była zła, że jej przyjaciółka aż tak wtrąca się w jej życie. Przecież to jej decyzja, i to czy będzie ona słuszna czy nie to jej sprawa.
Nagle drzwi się otworzyły i do środka wszedł Stefan. Obie wiedziały już co się szykowało. Znów.
- Impreza. 20. U mnie i Michiego – powiedział i się wyszczerzył.
- Niech ci będzie – westchnęła blondynka.
- O, zgadzasz się? Tak szybko?
- W końcu ostatnio nie było źle – zaśmiała się.
- Jaci? – spojrzał na brunetkę, która widocznie nad czymś myślała.
- Będę.
I już go nie było. Pierwsza wstała Jacqueline i niepewnie podeszła do przyjaciółki. Ta spojrzała na nią pytająco.
- No dobra, fakt, przegięłam. Wkurzyłaś mnie tym, bo przecież miałaś to inaczej rozegrać, ale to twoja decyzja i ja nie mam nic do gadania.
- Starałam się trzymać od tego wszystkiego z daleka, od niego, ale to nie daje mi spokoju. Wiem, że jeszcze wczoraj mówiłam coś kompletnie innego, ale… Muszę – powiedziała spuszczając głowę.
- Wiesz, że zawsze masz mnie? – brunetka przytuliła przyjaciółkę. – Mam nadzieję, że dziś się nie stroimy, co?
- Nie – zaśmiała się Sophia i wyciągnęła ze swojej torby granatowe dżinsy i białą koszulkę. – Dzisiaj idziemy normalnie.
- No i dobrze. Ciągle mam w głowie widok Gregora pożerającego cię wzrokiem.
Gregor stał w łazience poprawiając swoje włosy, które jak na złość nie chciały się ułożyć jak powinny. Zrezygnowany wszedł do pokoju, gdzie Didl rozmawiał przez telefon, śmiejąc się. Anna.
- Jasne, że będę grzeczny – powiedział jakby była to najbardziej oczywista rzecz na świecie. – Co najwyżej Sophia, ale no wiesz… Dobra kochanie, muszę kończyć. Kocham cię, pa.
Schlierenzauer spojrzał na współlokatora z uniesioną brwią. Miał ochotę się roześmiać. Diethart zachowywał się przezabawnie, kiedy tylko rozmawiał ze swoją dziewczyną, albo była w pobliżu. On nigdy nie był taki przy Sandrze. Może czasami zachowywał się nieco inaczej, ale zwykle pozostawał sobą. Nie lubił udawać kogoś, kim nie był.
Kilka minut przed dwudziestą razem wyszli z pokoju i udali się do wyznaczonego miejsca. Poprzednia impreza była początkiem tego całego wariactwa, które miało miejsce teraz. Dla Gregora była to zmiana o 180 stopni. Przecież wcześniej nie miał nawet szansy na cokolwiek, a teraz między nim a Sophią było nie najgorzej. Wszystko zmierzało w dobrym kierunku. Bardzo wolno, co prawda, jednakże mogło się udać.
- Cześć chłopcy – usłyszał pogodny głos panny Morgenstern przed drzwiami. Za nią podążała Jacqueline, patrząc uważnie na resztę. Nie miał pojęcia o co chodziło.
- Cześć dziewczynki – wyszczerzył się Didl, na co blondynka wywróciła tylko oczami.
Chwilę później siedzieli wspólnie, śmiejąc się i żartując. Sophia była jednak w pewnym stopniu nieobecna, wciąż pogrążona w myślach, nie bardzo miała pojęcie o czym inni rozmawiali. Jaci doskonale wiedziała co działo się w głowie przyjaciółki. Gregor przyglądał się dziewczynie, próbując domyślić się co działo się pod gąszczem blond włosów. Sophia założyła włosy za ucho i powróciła do żywych.
- A ty? – Michael zapytał patrząc się na pannę Morgenstern, niestety ta nie miała pojęcia o czym mówił. Spojrzała na niego pytająco. – Słuchasz w ogóle? Zostajesz z nami czy po następnym konkursie wracasz do domu?
- Dlaczego miałabym zostać?
- Danie zostaje – Manu wyszczerzył się i wskazał na Danielę. – Nie chcesz potrenować pod okiem mistrzów?
- Chyba nie mówisz o sobie – zaśmiała się. – Wracam do domu, potrenuję pod okiem mojego kochanego braciszka.
- Kochanego? Znów przegrałaś zakład? – zarechotał Stefan. – Od kiedy Morgi jest kochany, co?
- No na pewno bardziej kochany od ciebie, Kraft – powiedziała udając oburzoną. – I nie ma tak kosmatych myśli jak ty. Ba, chyba jedynie Poppi ci dorównuje.
- Ej! – oburzył się Poppinger, na co blondynka się zaśmiała.
- Dorośniecie kiedyś? – uśmiechnęła się. – Dobra, koniec gadania. Czas na…
- Picie – pisnęła Chiara.
Była najmłodsza, ale to chyba ją najbardziej ciągnęło do alkoholu.
Po dwóch godzinach, atmosfera się nieco rozluźniła. Do głowy każdego uderzył alkohol. Jedni otwierali się, inni czuli nagły przypływ miłości, jeszcze inni narzekali na politykę, albo swoje drugie połówki.
- Marisa jest okropna. Ciągle siedzi nad tymi książkami i nie ma nawet chwili dla mnie. Co jak co, ale czasem potrzebuję odrobiny miłości – Stefan zaczął smutno. – Słyszę tylko, że anatomia w książce jest ciekawsza niż moja!
- No, bo widzisz kolego, kobiety takie są. Najpierw rozpalą nas, a później boli je głowa! – jęknął Diethart.
- Ja to bym chciał się ożenić – ni stąd ni zowąd wypalił Gregor. Reakcja wszystkich była natychmiastowa. – I mieć dzieci, takich przyszłych mistrzów olimpijskich! I posadzić drzewo w ogrodzie.
- A dom? – zaśmiała się Sophia. – Najpierw musisz wybudować dom.
- Wybuduję. Sam – język zaczął mu się już plątać.
- A ja potrzebuję przytulaska – jęknął Michael. Chwilę później Stefan obejmował przyjaciela, chociaż ten nie wyglądał na najszczęśliwszego. – Od kobiety.
- Oo, chodź tu do nas – szeroko uśmiechnięta Jaci, pociągnęła Sophię i obie przytuliły blondyna.
Kiedy następnego dnia, Sophia obudziła się w łóżku z Michaelem i Jacqueline, próbowała sobie przypomnieć co się wydarzyło. Jednak bezskutecznie. Miała dziurę w pamięci. Ostatnie co pamiętała to wyznanie Schlierenzauera. Zaśmiała się w duchu. Podniosła głowę, która pulsowała od bólu. Zdołała zauważyć, że była wtulona w Hayboecka, do którego tuliła się również Jaci. Na podłodze ujrzała śpiącego na brzuchu Koflera, który pochrapywał cicho. Na drugim łóżku leżała Chiara i Manuel. Znów, pomyślała panna Morgenstern i uśmiechnęła się. Stefan spał oparty o Schlierenzauera. A Daniela z niewiadomych przyczyn leżała kilka metrów od reszty.
- Wstał ktoś? – zapytała nie wiedząc do kogo powinna skierować pytanie. Głowę podniosła Jaci i szeroko się uśmiechnęła. – Chyba pan Hayboeck lubi trójkąty
- Dziwne, że to nie Stefan. Raczej po nim mogłabym się tego spodziewać – odpowiedziała brunetka, wyswobadzając się z objęć blondyna. Chwilę później, wraz z Sophią przyglądała się reszcie drużyny.
- Dlaczego Daniela jest tam? – zmarszczyła brwi blondynka.
- A kto ją tam wie? – zaśmiała się Jaci. – Budzimy ich, czy wychodzimy i zostawiamy ich na pastwę losu?
- Myślisz, że Michi się obrazi, jeśli zrzucimy go z jego własnego łóżka?
- Spróbujmy – puściła oczko i przeszła na drugą stronę, by po chwili zepchnąć blondyna na pusty kawałek podłogi. Nagle po pomieszczeniu rozległ się huk i jęk dwudziestoczterolatka. Wszyscy od razu się obudzili. Mniej śmiechu, ale poszło szybciej, pomyślała Sophia z uśmiechem.
- Co się dzieje? – z podłogi wstał Michael, trzymając się za tył głowy.
- Przepraszamy, Michi – powiedziała słodko Jaci. – Nie nasza wina, że padło na ciebie.
- Wybaczę, jeśli postawicie mi jakieś dobre piwo.
- Nie dość ci? – zaśmiała się blondynka.
Kiedy wszyscy rozeszli się do swoich pokoi, Hayboeck i Kraft zmuszeni byli do posprzątania pokoju, co szło im dość opornie, bo chyba nic nie sprawia takiego problemu jak sprzątanie na kacu. Jednak przy dobrym towarzystwie nie mogło być tragicznie.
Jaci i Sophia od razu rzuciły się na swoje łóżka, a później wzięły zimny prysznic, dzięki któremu chociaż trochę poprawiły swój stan. Podczas śniadania, każdy starał się zachowywać jak najciszej, bo każdy dźwięk ranił uszy zawodników austriackiej kadry.
- O mój Boże, więcej nie piję – jęknęła Sophia opierając głowę na łokciach.________________
Heej. :)
A tu znowu alkoholowo. No przepraszam bardzo, ale tu Austriacy to straszni pijacy!
Kilka rzeczy jest z mojego doświadczenia, więc chyba realistycznie jest :D
Nie pytajcie, proszę.
W ogóle miałam ten rozdział dokończyć wczoraj, ale zapomniałam, że miałam wizytę u alergologa, więc dziś kończyłam :D
Buziaki Kochane :*
Nie pytajcie, proszę.
W ogóle miałam ten rozdział dokończyć wczoraj, ale zapomniałam, że miałam wizytę u alergologa, więc dziś kończyłam :D
Buziaki Kochane :*