- Hej
Sophia wraz z Jacqueline weszły
na stołówkę i usiadły do stolika zajmowanego przez damską część kadry Austrii.
Chiara i Daniela spojrzały na blondynkę pytającym wzrokiem. Jak mogła być taka
wesoło, kiedy w nocy przez nią wszyscy nie mogli spać, bo martwili się? Teraz
sobie przychodzi i wesoło mówi „hej”, siada i szczerzy się jak głupia?
- Co wam wszystkim odbija?
Przecież to głupi koszmar – powiedziała i machnęła ręką. – Czasem tak mam.
- Tyle, że normalnie… No wiesz,
ludzie nie krzyczą i nie płaczą, gdy śpią. Nawet jak mają koszmar – pierwsza
chwilową ciszę przerwała Daniela z poważną miną.
- Tak czy inaczej muszę wam
wszystkim to opowiedzieć – powiedziała i do ust wzięła łyżkę z owsianką. – Po
treningu w naszym pokoju. Wszyscy.
- Wszyscy? – zapytała Jaci, a jej
przyjaciółka dobrze wiedziała co miała na myśli, ale jedynie skinęła głową. –
Na pewno?
- Tak, o ile będzie chciał –
wywróciła oczami i kontynuowała jedzenie.
Kilka stolików dalej siedzieli
chłopcy i w ciszy jedli, nagle Stefan nie wytrzymał i jęknął do kolegów.
- Dobra, ja wymiękam.
Nikt niestety nie zdążył mu
odpowiedzieć, bo do stolika podeszła Jacqueline, która po namowie koleżanek,
postanowiła przekazać informację o spotkaniu z Sophią. Gregor był trochę
zaskoczony, że i on został na nie zaproszony. Miała im wszystko wyjaśnić. Czy
to znaczyło, że chciała mu przypomnieć o tym jak wielkim idiotą był? Może
chciała im wszystkim powiedzieć, jaką gnidą i potworem bez mózgu i uczuć był
niejaki Gregor Schlierenzauer? W każdym razie postanowił pójść, bo musiał
przecież jej udowodnić, że się zmienił, że nie jest już taki, że dojrzał.
Przede wszystkim chciał ją przeprosić, chociaż wiedział, że nie będzie to
najłatwiejsze zadanie.
- Żyjesz? – szarpnął nim Poppinger,
a ten tylko skinął głową.
Treningi minęły bardzo szybko,
tyle, że tym razem Sophia była na pierwszym miejscu. Była strasznie z siebie
dumna, ale wiedziała, że to tylko i wyłącznie trening i nie powinna się zbyt
tym emocjonować, musiała być przecież w pełni przygotowana na konkurs. Gogle
znów musiała użyczyć Hayboeckowi, ale tym razem po prostu poprosił i nie bawił
się w podchody. Tak jak obiecała, wszyscy zebrali się w jej pokoju, aby
wysłuchać jej historii. Usiadła na swoim łóżku, tak żeby widzieć wszystkich,
obok niej siedziała Jacqueline. Kiedy wszyscy wyczekująco patrzyli na młodą
skoczkini, ta wzięła głęboki wdech i przygryzła wargę.
- Więc… postanowiłam, że powiem
wam wszystkim o tym co się stało i dlaczego miałam tamten koszmar. Proszę was
tylko, żebyście mi nie przerywali i wysłuchali do końca – powiedziała i wbiła
swój wzrok w siedzącego na drugim końcu pokoju Schlierenzauera. – To wszystko
zaczęło się już dawno. Sama nie wiem kiedy, może po prostu tak już było od
zawsze? Otóż… ja, moja mama i mój ojciec mieszkaliśmy sobie w trójkę. Nigdy nie
było jakoś mega dobrze, ale pamiętam momenty, że było wesoło. Teraz wiem, że to
była tylko taka… przykrywka? Udawaliśmy idealną rodzinę, chociaż naprawdę było
trochę inaczej. Ojciec pił i był bardzo agresywny. Pierwszy raz uderzył mnie,
kiedy byłam jeszcze niemowlakiem, sam się do tego przyznał. Później okładał
mnie i mamę regularnie. Kiedy miałam już dwanaście lat… - przerwała na chwilę i
spojrzała na siedzących w pomieszczeniu, słuchali z otwartymi ustami, jedynie
Schlierenzauer siedział z opuszczoną głową, ale każde słowo wypowiadane przez
dziewczynę trafiało do niego doskonale. – Pierwszy raz zmusił mnie do seksu.
Zgwałcił mnie mój własny ojciec. Później co jakiś czas przychodził do mnie i
najpierw mnie bił, żebym nie mogła się sprzeciwiać, a później gwałcił. Nie
pamiętam jak wiele razy to się stało, ale prawdopodobnie nie byłabym wstanie
zliczyć. Jestem pewna, że czasem byłam nieprzytomna. Pewnego dnia… to było
trzynastego września dwa tysiące siódmego roku, doskonale pamiętam tę datę…
Godzinę też, było kilka minut po siedemnastej. Zabrał mnie do mojego pokoju i
znów zgwałcił, tamtego dnia pierwszy raz się sprzeciwiłam. Znów mnie pobił, ale
wtedy… przyszła moja mama i stanęła w mojej obronie. Ojciec się zdenerwował na
tyle, że zostawił mnie i rzucił na nią. Krzyczał, bił i zaciągnął do kuchni,
wtedy to był mój moment. Musiałam coś zrobić, wzięłam telefon i zadzwoniłam pod
numer alarmowy. Zanim jednak przyjechała policja i pogotowie on… On… Zakatował
mamę na śmierć. Zginęła i on ją zabił. Te koszmary, które miewam to
wspomnienia… Widzę to jeszcze raz, ale wyraźniej. Nie potrafię od tego uciec i
nie wiem czy mogę. Tamtego dnia straciłam oboje rodziców. Mamę, która leży
teraz na cmentarzu oraz ojca, który… Zamordował swoją żonę. Nigdy go nie
odwiedziłam w wiezieniu i nie mam zamiaru. Pozbawił trzynastoletnią dziewczynkę
wszystkiego. To tyle.
Kiedy zakończyła, mogła dokładnie
przyjrzeć się reakcji zawodników. Sama miała wilgotne oczy i policzki, ale nie
tak jak inni. Jaci siedziała obok i po prostu wylewała łzy, słysząc tę historię
po raz kolejny. Stefan i Michael siedzieli ze łzami w oczach, podobnie jak
Manuel, Andreas i Thomas. Daniela i Chiara płakały jak małe dziewczynki, tuląc
się do siebie, a Gregor… Właśnie, Gregor znał tę historię. Słyszał ją osiem lat
temu, ale wtedy nie robiła na nim większego wrażenia. Miał siedemnaście lat i
głowę wysoko w chmurach. Uważał siebie za lepszego od innych. Nie miał nawet
pojęcia co ona przeżywała, jedynie po prostu zabawił się jej kosztem i zranił.
- Sophia – zaczęła Daniela, ale
Gregor jej przerwał, podniósł wzrok na blondynkę i spojrzał w jej oczy.
- Przepraszam. Byłem największym
idiotą, kretynem, palantem i łajzą. Tyle lat zastanawiałem się dlaczego mnie
nienawidzisz… Dopiero tej nocy zdałem sobie sprawę co narobiłem, kiedy
wprowadziłaś się do Thomasa. Nie wiem… Nie wiem jak i dlaczego to się stało.
Dlaczego cię skrzywdziłem? Nie wiem…
- Przestań – warknęła. – Co mi z
twojego przepraszam? Zrobiłeś ze mnie
idiotkę, wyśmiewałeś mnie i to co się stało! Nazwałeś mnie nawet dziwką.
Myślisz, że co? Że wybaczę ci? Że zostaniemy przyjaciółmi? Nie marz o tym
nawet.
- Sophia, ja… - podszedł do niej
i upadł na kolana. – Przepraszam. Miałem siedemnaście lat
- No właśnie, miałeś siedemnaście
lat! Normalni ludzie chociaż trochę myślą w tym wieku. Co mnie obchodzi, że
miałeś jakiś głupi bunt i nie szanowałeś swoich rodziców? Ciekawe jak ty byś
się poczuł jakbyś ich stracił, albo jakby któreś z nich cię molestowało…
- Proszę…
- Nie to ja proszę. Wstań, wyjdź
i nie rób scen.
- Nie mogę. Muszę to naprawić.
- To pokaż, że tego chcesz.
Pokaż, że ten pieprzony Gregor z przeszłości, ten który sprawił, że miałam
depresję i brzydziłam się ludźmi, zniknął. Masz szansę!
- Dziękuję – podszedł jeszcze
bliżej i uśmiechnął się szeroko.
- Zacznij od wyjścia.
Wykonał polecenie, wyszedł z
pokoju, chociaż zrobił to niechętnie. Dostał szansę, której nie mógł zmarnować.
Miał szansę na naprawienie wszystkiego, być może złapie z nią kontakt, a nawet zaprzyjaźni
się, a może coś więcej… Gregor nie mógł już dłużej nie przyznawać się przed
sobą do tego, że czuł coś do Sophii. Uwielbiał, kiedy się denerwowała, kiedy
patrzyła na niego gniewnym wzrokiem. Była najpiękniejszą kobietą i być może to
dlatego ostatnio nie układało mu się z Sandrą? Może po prostu ona nie była
Sophią? Bo ta blond skoczkini sprawiała, że się uśmiechał, że skakał jak
najlepiej. Czasami miał ochotę ją pocałować, ale tak, że zabrakłoby jej
oddechu. Była cholernie seksowna. Raz widział ją w samym ręczniku, kiedy
wychodziła z łazienki w domu, gdy był u swojego przyjaciela. Nie raz się
zastanawiał co się kryło pod. Czasem nawet wyobrażał sobie, że stawał jej na
drodze, a potem wbijał się w jej usta, jednocześnie dotykając jej ciała. Że Sophia
otwierała drzwi i wciągała go za sobą do sypialni, że zrzucała ręcznik i
pozbywała się wszystkich części garderoby skoczka. Teraz miał chociaż małą
szansę na to, że może kiedyś… Jesteś
popieprzony, Schlierenzauer – skarcił się w myślach i rzucił się na swoje
łóżko w sypialni.
- Hej, Sophia? – blondynka
usłyszała głos Stefana, który chwilę później siedział już koło niej i ją
obejmował. – Jesteś niesamowita, wiesz?
- Niby czemu? – uśmiechnęła się i
położyła głowę na jego ramieniu.
- Jesteś silna, inteligentna,
utalentowana… - zaczął wyliczać Kraft.
- Wredna – zarechotał Michael.
- Pyskata – dodał także ze
śmiechem Thomas.
- Ale najważniejsze – Jaci się
uśmiechnęła. – jesteś nasza!
Wszyscy zebrali się wokół
blondynki i zastygli w zbiorowym przytulasie.
Już chwilę później humory wszystkich się znacznie poprawiły.
- My tu gadu-gadu, a niedługo
seria próbna – jęknęła Sophia. – Jak myślicie? Powinnam mu wybaczyć?
- To twój wybór – wzruszył
ramionami Poppinger. – Czego oczekujesz od niego?
- Zawsze chciałam, żeby mnie po
prostu przeprosił, żeby mu było głupio i źle z tym co zrobił. Wiem, że czasu
nie cofnę, ale chciałam, żeby miał wyrzuty sumienia.
- Jeśli o to chodzi to ma –
powiedział Diethart. – Całą poprzednią noc nie spał. Pokłócił się z Sandrą i
jest gotowy stanąć na głowie, żebyś tylko mu wybaczyła. Poza tym on cię chyba
lubi trochę bardziej niż my.
- Pokłócił się z Sandrą? –
wtrącił się Kraft.
- Na to wygląda – wzruszył
ramionami Thomas. – Nie był jakoś tym przejęty, no wiecie zerwaniem z nią.
Kazał jej się pakować i jak wróci to ma jej nie być. No co? Słyszałem.
- Nie wiem co mam robić – panna
Morgenstern załamała ręce. – Z jednej strony chcę, bo dostałam to czego
chciałam, ale z drugiej… chcę go trochę pomęczyć, niech się postara. Wciąż mnie
to boli. Za każdym razem, kiedy na niego patrzę, wspomnienia wracają –
powiedziała spuszczając wzrok. – Dobra, ale teraz naprawdę musimy się przygotować,
więc proszę, idźcie już.
- Sophia? – Michi zanim wyszedł
odwrócił się w stronę blondynki. – Pamiętaj, że jesteśmy z tobą i możesz na nas
zawsze liczyć. I cieszymy się, że nam powiedziałaś, to wiele znaczy
Seria próbna odbyła się bez
żadnych komplikacji. Najlepiej spisała się po raz kolejny Sophia, która znów
była druga, zaraz za nią była Daniela na miejscu trzecim, Jaci była ósma, a
Chiara dwunasta. Chwilę między serią próbną a konkursem dziewczęta spędziły ze
swoimi kolegami z kadry, którzy obserwowali ich poczynania.
- Kurczę, Sophia… Dobrze skaczesz
– powiedział inteligentnie Stefan, na co wszyscy zaczęli się śmiać, a blondynka
walnęła chłopaka po głowie.
- Aleś ty durny – skwitowała
Chiara. – Hej, trzymajcie za nas kciuki, a za pannę Morgenstern to już w
szczególności, bo wiecie lata jak zakochana.
- Może i zakochana – zarechotał
Diethart.
- Tak, Thomas… w tobie –
pokręciła głową. – Wiecie co? Miałam propozycję sponsorską.
- Od kogo? – zapytała Jacqueline
i oparła się o barierkę – Manner?
- Nie, ale ktoś tu już też ma
kontrakt z nimi.
- Physio Term? – zapytał z
nadzieją w głosie Diethart, a ona tylko przecząco pokiwała głową. – Nie? To ja
już nie wiem!
- Red Bull, idioci – zarechotała,
na co Gregor jakby obudził się ze snu zimowego.
- I ty się jeszcze nie zgodziłaś?
– zapytała z niedowierzaniem Daniela. – Bo co? Bo Gregor też ma Red Bulla?
Kurde, nie przesadzaj! Pamiętaj, Morgi też!
- No wiem, ale ta umowa jest bez
sensu.
- Jak ci nie pasuję, to ja mogę –
wyszczerzyła się Jaci.
- Co jest tam takiego bezsensu? –
zapytał Gregor, ale został spiorunowany wzrokiem przez samą Sophię. – Zawsze
możesz się z nimi dogadać i nie musisz się na wszystko zgadzać.
- Nie wiem – jęknęła. – Dobra,
idziemy się rozgrzać?
- Przecież ty skaczesz jako
przedostatnia, zdążysz jeszcze – powiedział Poppinger przeciągając i obejmując
blondynkę. – Ty chyba nie masz chłopaka, co?
- Za to ty masz dziewczynę –
wywróciła oczami. – I podobno ją kochasz
- Masz mnie. Nici z romansu –
zaśmiał się unosząc dłonie w geście kapitulacji.
- Dobra, ja idę – powiedziała z
poważną miną i ruszyła za koleżankami, które już wybierały się na górę________________
Dobrze, możecie mnie już zabić, a jeśli tego nie zrobicie to sama się załatwię.
Nie mam pojęcia co mam myśleć o tym czymś (tak, wiem, ciągle narzekam)
Buziaki :* ♥
Buziaki :* ♥
+ Niedługo wystartuję z czymś nowym. Kiedy to będzie nie mam jeszcze pojęcia, ale wydaje mi się, że w okolicach rozpoczęcia sezonu zimowego. Jeśli chcecie zapoznać się z bohaterami, zapraszam na hayboeck-kraft ;)